Kamil Droszyński: Wiedzieliśmy, że na mistrzostwach świata kadetów możemy zajść daleko

Polacy przez mistrzostwa świata kadetów przeszli jak burza, nie przegrywając przy tym żadnego spotkania. - Czuliśmy, że jesteśmy mocni - mówi Kamil Droszyński, najlepszy rozgrywający turnieju.

Agata Kołacz
Agata Kołacz
Podopieczni Sebastiana Pawlika i Macieja Zendeła mają za sobą kolejne udane rozgrywki. Po zakończonych złotem mistrzostwach Europach kadetów i triumfie w Olimpijskim Festiwalu Młodzieży siatkarze reprezentacji Polski byli zaliczani do grona faworytów mistrzostw świata kadetów.
Przed wylotem do Argentyny szkoleniowiec podkreślał, że mundial to zupełnie inna impreza, w której uczestniczą najlepsze drużyny świata, ale jego podopieczni zrobią wszystko, by zagrać jak najlepiej. Szybko okazało się, że Biało-Czerwoni nie mają sobie równych. W fazie grupowej wszystkie mecze wygrali stosunkiem 3:0 lub 3:1, podobnie było w ćwierćfinale i półfinale. - Czuliśmy, że jesteśmy mocni i, że możemy w tym turnieju zajść bardzo daleko, ale staraliśmy się skupiać na najbliższych meczach - informuje Kamil Droszyński. Pomimo tego, że Polacy byli w bardzo dobrej dyspozycji, nie myśleli o tym, że są w stanie wywalczyć złoto. - Wydaje mi się, że kiedy w piątym secie z Argentyna mieliśmy kilka punktów przewagi, poczuliśmy, że możemy wygrać ten turniej - dodaje zawodnik.

Gospodarze mistrzostw świata kadetów jako jedyni rozegrali z Biało-Czerwonymi tie-break. Czy Polaków sparaliżował doping miejscowej publiczności, czy gracze z Ameryki Południowej okazali się najsilniejszym rywalem? - Argentyńczycy rozegrali bardzo dobre spotkanie. To bardzo niewygodny przeciwnik, ponieważ są świetni w obronie. Trzeba rywalizować z nimi bardzo cierpliwie i bez półśrodków. Grali u siebie więc można powiedzieć, że wszystko było po ich stronie - przyznaje rozgrywający.

Podczas mundialu w Ameryce Południowej nie wszystko było jednak tak idealne, jak gra naszych reprezentantów. Kwestie organizacyjne pozostawiały wiele do życzenia. - Warunki, w których mieszkaliśmy nie należały do najlepszych, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy. Większym problemem była półotwarta hala, gdzie odbywała się faza grupowa. Było tam bardzo zimno, co przeszkadzało w rozgrywaniu spotkań - zdradza Kamil Droszyński. Warto przypomnieć, że w hali panowała temperatura w granicach 10-15 stopni. Z kolei w hotelu, w którym zakwaterowani zostali Polacy w fazie finałowej, nie było internetu.

Biało-Czerwoni nie tylko nie przegrali żadnego meczu na mistrzostwach świata, ale również w tegorocznym sezonie kadetów. Co stanowi o sile Polaków? - Mamy bardzo dobrze zgrany zespół, jesteśmy jednością w złych i dobrych momentach, zarówno na boisku, jak i poza nim. Oprócz tego nasza drużyna składa się ze świetnych zawodników, którzy razem tworzą naprawdę wspaniałą ekipę - podkreśla 18-latek.

Kamil Droszyński z powodzeniem kierował grą polskiej reprezentacji, dlatego na koniec mistrzostw świata został uznany najlepszym rozgrywającym turnieju. Tym samym potwierdzono jego umiejętności, bo taką samą nagrodę zawodnik otrzymał na zakończenie mistrzostw Europy. - Jestem bardzo mile zaskoczony, to dla mnie wielkie wyróżnienie. Jeśli ktoś wcześniej powiedziałby mi, że tak się stanie to na pewno bym mu nie uwierzył - komentuje zawodnik.

Powitanie Mistrzów Świata U19 na warszawskim Okęciu

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×