AZS AWF Poznań - MKS Dąbrowa Górnicza 3:1 (20:25, 25:23, 25:23, 25:22)
Pierwszy mecz 11. kolejki gier nie zachwycił kibiców. Przez większość pierwszej partii spotkanie było bardzo zacięte, dopiero w końcówce przyjezdne zdołały zdobyć kilka punktów pod rząd, co przyniosło za sobą wygraną w inauguracyjnym secie. Druga odsłona piątkowego spotkania przebiegała w podobny sposób, jednak tym razem inicjatywa pozostawała po stronie miejscowych, które najwyraźniej wyciągnęły wnioski z wcześniejszego niepowodzenia i zagrały bardziej skoncentrowane. Dwie ostatnie partie znów nie wyróżniły się niczym specjalnym. Gra obu zespołów była dosyć schematyczna, brakowało efektownych zagrań i z całą pewnością mniej wytrwali kibice przed telewizorami ucięli sobie krótką drzemkę. - Zadowolony jestem z tego, że zdobyliśmy te trzy punkty grając źle po prostu - powiedział po meczu trener poznanianek. Trudno nie przyznać mu racji, gdyż przez większość spotkania jego zawodniczki miały problemy niemal w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Tak czy inaczej zawodniczki z Wielkopolski wypełniły swoje zadanie. W tym przypadku nie liczy się styl, a wynik.
Muszynianka Fakro Muszyna - Energa Gedania Gdańsk 3:1 (25:25; 26:28; 25:21; 25:17)
Dla zawodniczek ekip z Muszyny i Gdańska było to niezwykle ciężkie spotkanie. Gdańszczanki postawiły swoim wyżej notowanym przeciwniczkom wysokie wymagania i podopieczne Bogdana Serwińskiego musiały włożyć wiele trudny, by rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Opór zawodniczek Leszka Milewskiego był najbardziej widoczny w pierwszych dwóch setach, w których zespoły wygrały minimalną różnicą punktów. W trzecim secie przyjezdne również nie zamierzały łatwo sprzedać skóry, jednak tym razem szczęście było po stronie ?Mineralnych?. Ostatnią partię w dobrym stylu zaczęły zawodniczki z Gdańska, które szybko wyszły na trzypunktowe prowadzenie. Miejscowe jednak szybko z nawiązką odrobiły straty i również w tym secie szala zwycięstwa przechyliła się na stronę zawodniczek z Muszyny. - Nawet kiedy nie szło, dziewczyny chciały walczyć i chciały wygrać. Zespołowi gości zabrakło sporo szczęścia, ale Energa pokazała, że stać ją na wiele - powiedział po meczu ucieszony Bogdan Serwiński.
Aluprof Bielsko-Biała - AZS Pronar Zeto Astwa Białystok 3:1 (25:22, 25:20, 21:25, 25:18)
Zespół z Bielska-Białej ma ostatnio wielkiego pecha, gdyż w krótkim okresie czasu kontuzji doznały dwie rozgrywające. Najpierw Milena Sadurek rozcięła rękę zmywając naczynia, a teraz w trzecim secie meczu z AZS-em Białystok parkiet musiała opuścić Anna Kaczmar. Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze, jednak mimo wszelkim przeciwnościom losu zawodniczki Wiktora Kreboka znów zapisały na swoim koncie komplet punktów. W trzecim secie po wspomnianej kontuzji Kaczmar bielszczanki przez jakiś czas nie mogły sobie poradzić z zaistniałą sytuacją, przez co musiały uznać wyższość zawodniczek z Bielska-Białej. W kolejnej partii nie było już tak łatwo. Bielszczanki powróciły do stylu jaki prezentowały w dwóch pierwszych partiach i w miarę szybko rozprawiły się ze zdecydowanie niżej notowanymi przeciwniczkami.
Farmutil Piła - Winiary Bakalland Kalisz 2:3 (21:25, 25:16, 25:8, 16:25, 17:19)
Debry Wielkopolski były zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem 11. kolejki. Po niezwykle dziwnym meczu wymęczone zwycięstwo odniosły zawodniczki z Kalisza. Na czym polegała ?dziwność? tego spotkania? Kaliszanki po pierwszym udanym w ich wykonaniu secie, w dwóch kolejnych odniosły sromotną klęskę. O ile przegraną do szesnastu można tolerować, to zdobycie w secie jedynie ośmiu punktów jest już czymś niespotykanym, zwłaszcza na tym poziomie. Wydawało się, że po tak miażdżącym zwycięstwie zawodniczki Jerzego Matlaka pójdą za ciosem, jednak nic bardziej mylnego. W czwartej odsłonie niedzielnego spotkania do głosu znów doszły przyjezdne, które wygrywając różnicą dziewięciu ?czek? doprowadziły do tie-breaka, który swoją drogą przyniósł ogrom emocji. Najpierw szybko na prowadzenie wyszły miejscowe, które po pierwszych czterech akcjach prowadziły 4:0. Przyjezdne nie złożyły jednak broni i już po chwili doprowadziły do remisu 5:5. Z biegiem czasu kaliszanki wypracowały sporą przewagę i od zwycięstwa dzieliła je tylko jednak piłka (11:14), jednak znów doszło do zwrotu akcji, gdyż pilanki wygrały kolejne trzy akcje. Zawodniczki trenera Prielożnego miały jeszcze kilka piłek meczowych, jednak dopiero blok na Agnieszce Kosmatce doprowadził do zakończenia tego widowiska.
GCB Centrostal Bydgoszcz - Stal Mielec 3:0 (25:16; 25:23; 25:17)
Kibice w Bydgoszczy wreszcie odetchnęli z ulgą, gdyż ich zawodniczki po serii nieudanych spotkań, tym razem zainkasowały komplet punktów. Zgoła odmienne nastoje po poniedziałkowym spotkaniu panują w Mielcu, gdyż siatkarki Stali przegrywając z Centrostalem skomplikowały swoje sprawy. Mecz od samego początku układam się po myśli zawodniczek Macieja Kosmola, które wykorzystując swoją przewagę wzrostu skutecznie wypunktowały przeciwniczki. Druga partia spotkania była już znacznie bardziej wyrównana. Mielczanki prowadziły nawet 4:7, jednak nie potrafiły wykorzystać tej przewagi i na przerwę techniczną schodziły przegrywając 8:7 (tak samo było w trzecim secie). Z upływem czasu miejscowe powiększały swoją przewagę, która w pewnym momencie sięgnęła granicy czterech punktów (21:17). Przyjezdne zdołały jeszcze doprowadzić do remisu 22:22, jednak po autowej zagrywce Agaty Wilk wszystko się posypało. Ostatnia odsłona meczu znów została zdominowana przez zawodniczki z Bydgoszczy, które w przekroju całego spotkania były znacznie lepsze od siatkarek z Podkarpacia.