Jakub Bednaruk: Rosjanie są faworytami, ale powalczymy o medal

Podopieczni Antigi walczą o awans na igrzyska, a tymczasem reprezentacja Polski juniorów wyleciała na mistrzostwa świata do Meksyku. - Jest kilka bardzo mocnych zespołów, ale jedziemy walczyć o czwórkę - zapowiada przed wylotem [tag=4110]Jakub Bednaruk[/tag].

W tym artykule dowiesz się o:

Zawodnicy ostatnie osiem tygodni przebywali na zgrupowaniu, gdzie przygotowywali się do mistrzostw świata. - Mam poczucie, że wszyscy je ciężko przepracowaliśmy. Robiliśmy zawodnikom bardzo gruntowne badania wydolności, wytrzymałości i innych tego rodzaju parametrów na początku i teraz przed wyjazdem i różnice są ogromne, u wszystkich. Widać duży progres, poprawiliśmy się w każdym elemencie. Popracowaliśmy również nad przygotowaniem mentalnym. Zwłaszcza ci siatkarze, którzy wcześniej nie grali w PlusLidze, zrobili spore postępy. Z łatwością i nawet automatycznie wykonują pewne rzeczy na boisku, które na początku były dla nich zupełną nowością. Zwłaszcza podoba mi się nasze przechodzenie do ataku w kontrze - ocenia swoich podopiecznych szkoleniowiec.

Nastroje w ekipie są bardzo dobre, choć samego Jakuba Bednaruka, debiutanta w roli trenera reprezentacji narodowej, kilka spraw lekko niepokoi. - Zawodnicy są uśmiechnięci i mam nadzieję, że tacy wrócą. Ja czuję pewien niepokój, bo brakuje mi wielu informacji. To moja pierwsza impreza tego rodzaju, na innym kontynencie, z dużą różnicą czasu. Gramy pierwsze spotkanie już trzy dni po przylocie, a nie mieliśmy sparingu z żadną drużyną na porównywalnym poziomie. Nie mamy prawie żadnych danych o rywalach, bo mecze sprzed roku w rozgrywkach młodzieżowych nie mają żadnego przełożenia na teraz. Ci ludzie dojrzewają. Zresztą wystarczy spojrzeć na moich chłopaków, jak grali rok temu i jak grają teraz, to są inni zawodnicy - mówi. - Nie byłem nigdy w Meksyku, zbieraliśmy informacje o ośrodku w Tijuanie od innych ekip przed wyjazdem. Podobno autobusy z drużynami jeżdżą na mecze w obstawie uzbrojonej policji, bo po drodze przejeżdżają przez niebezpieczne dzielnice. Wygląda na to, że warunki będziemy mieli dobre, nie tak jak kadeci w Argentynie, ale wszystko okaże się na miejscu. Na pewno muszę być elastyczny i przygotowany na różne kłopoty, z którymi nie miałem dotąd do czynienia jako trener klubowy - dodaje.

Pierwszy mecz grupowy Polacy zagrają z Rosjanami, z którymi rok temu przegrali finał mistrzostw Europy w Brnie. Sztab nie wie o nich zbyt wiele. - Rosjanie mieli przyjechać na sparingi z nami w Wałbrzychu, ale nie przyjechali i nie odezwali się do PZPS. Czterech ich zawodników grało właśnie w mistrzostwach świata U-23, w tym rozgrywający Paweł Pankow, więc mamy trochę materiału do analizy. Dwóch chłopaków z pierwszej szóstki poszło do kadry A i pojechało z Wladimirem Alekną na Puchar Świata, to jest na pewno osłabienie. Z drugiej strony Rosjanie już od kilku dni są na miejscu i się przygotowują, w tym elemencie będą mieli przewagę nad nami. Ale ja staram się nie zamartwiać rzeczami, na które nie mam wpływu, a na brak materiałów, termin naszego lotu czy pierwszego meczu nie mam wpływu. Mam wpływ na to, w jakiej formie będą moi zawodnicy, jak się przygotujemy taktycznie, jak będą zmobilizowani i tym się zajmuję. Dwa następne mecze grupowe będą już łatwiejsze, bo nasi statystycy obejrzą rywali na miejscu.

Wraz z juniorami miał pojechać na mistrzostwa Europy Artur Szalpuk, najlepszy zawodnik reprezentacji Polski B na Igrzyskach Europejskich w Baku. Jednak nieoczekiwanie został zabrany przez Stephane Antigę do pierwszej drużyny narodowej i poleciał do Japonii zagrać w Pucharze Świata. Jego brak jest na pewno osłabieniem reprezentacji juniorskiej. - Życzę Arturowi i całej reprezentacji dużo szczęścia i wygrania awansu na igrzyska. Dla mnie oczywiście jest to problem, kiedy zabiera mi się podstawowego gracza, który ma dawać piętnaście punktów w meczu i jest najmocniejszy w ofensywie ze wszystkich juniorów. Ale poradziliśmy sobie, przerzuciliśmy ciężar zdobywania punktów na innych zawodników.

- Paweł Halaba ostatnio nie schodzi poniżej 50 proc. skuteczności w ataku, ma też dobrą zagrywkę. Nie ukrywajmy, od jakiegoś czasu spodziewałem się tego, że Szalpuk pojedzie do Japonii. Od początku przygotowywałem plan B i starałem się traktować ewentualne dołączenie do nas Artura jako przyjemne zaskoczenie, a nie jako oczywistość. To nie było tak, że on całe zgrupowanie przepracował z nami, a trzy dni przed wyjazdem nagle został zabrany do kadry A. Oczywiście łatwiej byłoby nam coś ugrać w Meksyku z Szalpukiem, niż bez niego, bo na tle tego rocznika jest wyróżniającym się siatkarzem. Ale jeżeli ktokolwiek pomyśli, że bez niego nie mamy już szans na nic, to łeb urwę.

Jakub Bednaruk w tym sezonie dostał propozycję objęcia reprezentacji juniorów i jest to jego debiut w tej roli, wcześniej był trenerem klubowym. Nowa rola zmusiła go do nieprzyjemnej rzeczy - dokonywania selekcji, tak żeby z zaproszonych na zgrupowanie 22 chłopaków wybrać ostatecznie dwunastkę, która pojedzie do Meksyku.

- Od pierwszego dnia monitorowałem każdy trening, wszystko było zapisywane przez naszego statystyka i analizowane przez cały sztab. Prawie każde dotknięcie piłki było monitorowane. Na bieżąco przekazywaliśmy wnioski zawodnikom. To było potrzebne też mi samemu, bo nie chciałem wpaść w pułapkę kierowania się sympatią do kogokolwiek. Czasem ktoś jest wredny, ale sportowo wyraźnie lepszy. Kogoś lubi się bardziej, a kogoś mniej, dlatego potrzebowałem twardych danych do dokonywania selekcji. Najtrudniejsze było pożegnania Bartka Bućki po wspólnych siedmiu tygodniach, na ostatniej prostej przed wyjazdem. To bardzo fajny chłopak i świetnie pracował, życzę mu powodzenia we Włoszech. Tylko sportowo nie miał tych elementów, które są mi potrzebne do tej drużyny, możliwe, że w innym zespole byłby szóstkowym zawodnikiem. Każdemu siatkarzowi, z którym musiałem się rozstać, starałem się jak najdokładniej wytłumaczyć przyczyny. Na przykład czego oczekiwałem od niego i czego nie dostałem. Na razie wszyscy podają mi rękę – żartuje szkoleniowiec.

Bednaruk pracował w klubie nieraz z młodymi zawodnikami, często osiągając bardzo dobre rezultaty, ale nigdy nie miał do dyspozycji wyłącznie tak młodych siatkarzy, bez żadnego bardziej doświadczonego. Jak mu się pracuje z 20-latkami? - Oni mają po tyle samo lat, ale są bardzo różni. Niektórzy są już naprawdę dojrzali, a niektórzy są dojrzali…ciut mniej. Na pewno z 37-latkiem pracuje się inaczej, bo on zna swoje ciało, wie, co na niego jak działa i można mu dać więcej swobody. 20-latek wymaga pewnych wskazówek, ukierunkowania, tłumaczenia. Ale jedno muszę moich chłopakom przyznać: żadnych szaleństw młodości. Nie robią durnych dowcipów w rodzaju nasikania komuś do torby, nie piją, nie chodzą na imprezy. Ani razu nie widziałem o północy któregokolwiek poza hotelem, nawet jak następnego dnia był dzień wolny. Czasem się nawet zastanawiam, co z nimi jest nie tak - śmieje się trener. - Gdybym chciał, żeby poszli się napić w miasto, to musiałbym chyba ich siłą sam tam zaciągnąć. Przez osiem tygodni nie widziałem, żeby choć jeden z nich łyczek piwa wypił. Wygląda na to, że oni mają w głowie tylko treningi i mecze. Rozmawiamy o 23, przed dniem wolnym, właśnie pół godziny temu Bartek Lemański uprosił statystyka, żeby mu cały sparing z AZS PW puścił, bo on chce sobie poanalizować. A gdybym zrobił teraz odprawę techniczną tylko dla chętnych, to jestem pewien, że przyszłaby cała drużyna, oni tacy są, grzeczni i pracowici.

Mistrzostwa świata juniorów składają się z dwóch faz grupowych i na koniec ewentualnie półfinału i finału, czyli maksymalnie ośmiu spotkań. - Najpierw gramy trzy mecze w grupie (Rosja, USA i Argentyna), dwa zespoły awansują dalej i wtedy gra się trzy mecze w kolejnej grupie. A potem półfinał i finał. Na pewno jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, nawet osiem pięciosetówek możemy spokojnie zagrać. Martwi mnie tylko trochę Olek Śliwka, który był przerzucany po różnych reprezentacjach, nie przepracował z nami tych ośmiu tygodni i to widać po jego wynikach badań, lepsze miał w maju podczas kwalifikacji – mówi Bednaruk i opisuje swoich podopiecznych. - Nasza gra jest dobrze poukładana, z tego jestem zadowolony, ale naszą słabą stroną jest radzenie sobie w nieoczekiwanych sytuacjach, rozwiązywanie problemów. Naszą cechą jest grzeczność, nie jesteśmy grupą sku…synków. To z jednej strony dobrze, ale nie wiem czy na boisku trochę nam tego nie zabraknie. Staram się z nich trochę czasem wyciągać tych złych chłopców, prowokować. Choć z drugiej strony to może być nasz atut, nie wiadomo, co nam się przyda najbardziej na tym turnieju. Kolejnym naszym atutem jest zimna krew w końcówkach, w ostatnich sparingach prawie wszystkie sety na końcówki wygraliśmy.

Seniorzy pod wodzą Stephane'a Antigi uszczęśliwili całą Polskę rok temu, zdobywając złoty medal mistrzostw świata, w tym sezonie dołączyła do nich reprezentacja kadetów, która przeszła jak burza przez mundial nie przegrywając ani jednego meczu. Teraz przyszedł czas na juniorów, którym chyba nie pozostaje nic innego, jak dołączyć do młodszych i starszych kolegów.

- Najpierw będę się cieszył jak wyjdziemy z grupy, bo mamy ciężką i do tego Rosjan na początek. Ewentualne potknięcie w tym pierwszym meczu stawia nas w bardzo trudnej sytuacji. Potem, jak już wyjedziemy z grupy, to pewnie spotkamy kilka ekip, które w tych rocznikach mają najlepsze składy. Na pewno należą do nich Chińczycy, są bardzo mocni i mają dwóch środkowych po 215cm. Iran też jest silny, poza tym Kuba, Brazylia. Rosjanie oczywiście są faworytami całego turnieju, oni w tym roczniku już od najmłodszej kategorii wiekowej przegrywali tylko pojedyncze sety. Nie wiem czy zdobędziemy medal i jaki. Myślę, że jesteśmy w gronie faworytów do strefy medalowej i mam nadzieję, że do niej dojdziemy. Jedziemy walczyć o czwórkę.

Pierwszy mecz w Tijuanie Polacy rozegrają z Rosją 11 września o 23.00 polskiego czasu.

Komentarze (0)