Po trzech dniach zmagań w bezpośrednim pojedynku spotkały się zespoły, które do tej pory nie poczuły jeszcze goryczy porażki. Reprezentacja USA miała na swoim koncie zwycięstwa nad Australią, Japonią oraz Kanadą. Z kolei Włosi oprócz przeciwników z Australii oraz Kanady pewnie pokonali również Egipcjan.
Konfrontacja amerykańsko-włoska była ciekawa również w kontekście ewentualnego awansu na igrzyska olimpijskie Biało-Czerwonych. Zarówno podopieczni Johna Sperawa, jak i Gianlorenzo Blengininiego są jednymi z najpoważniejszych kandydatów, aby w tym celu przeszkodzić Polakom.
Mimo wszystko faworytem sobotniego starcia byli Amerykanie, którzy od dłuższego czasu grają bardzo poukładaną siatkówkę. Nie inaczej było w meczu z Italią. Kadra USA od początku złapała swój rytm gry, wypracowując sobie w premierowej odsłonie wysokie prowadzenie. Podobnie jak w poprzednich pojedynkach siłą amerykańskiej ekipy była dyspozycja w polu serwisowym, która ustawiała również grę w innych elementach.
Reprezentacja Włoch starała się gonić przeciwników, ale wobec słabszego przyjęcia miała problemy ze skończeniem swojej akcji. Tylko w pierwszym secie zespół prowadzony przez Johna Sperawa zablokował siatkarzy z Italii czterokrotnie. Ostatecznie odsłonę zakończył atakiem Maxwell Holt (25:18).
Podrażnieni porażką Włosi mocnym akcentem rozpoczęli drugą partię. Liderem stał się Iwan Zajcew, który punktował w niemal każdym elemencie. W porównaniu do poprzedniego seta ekipa Gianlorenzo Blenginiego popełniała mniej błędów i lepiej przyjmowała, co niewątpliwie miało wpływ na wynik.
Ponownie ogromną rolę odegrała zagrywka. Siatkarze ze Stanów Zjednoczonych zdołali odrobić kilka "oczek" straty do przeciwników, doprowadzając do remisu po 15. Od tego momentu na boisku toczyła się zacięta walka punkt za punkt. Jednak w decydującym momencie swoją siłę pokazali liderzy Amerykanów, w tym najlepiej dysponowany Matthew Anderson (25:23).
Już na początku trzeciej odsłony boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Iwan Zajcew. Do tego czasu Włoch zapisał na swoim koncie piętnaście punktów. Niewątpliwie sytuacja wybiła z rytmu reprezentację Italii, która ponownie miała problemy ze skończeniem akcji w ataku.
Zajcew wrócił jednak na boisko, a Włosi zdołali doprowadzić do wyrównania właśnie po jego ataku. Chociaż w końcówce kadra USA miała już dwa "oczka" straty do rywali, udało jej się odwrócić losy tego seta oraz zachować więcej zimnej krwi w grze na przewagi. Mecz zakończył asem serwisowym Aaron Russell (29:27).
USA - Włochy 3:0 (25:18, 25:23, 29:27)
USA: Anderson (17), Russell (10), Sander (10), Lee (11), Christenson (6), Holt (7), E. Shoji (libero) oraz Holmes.
Włochy: Junatorena (3), Giannelli (4), Zajcew (19), Lanza (11), Buti (2), Piano (2), Colaci (libero) oraz Sottile, Massari, Anzani (4), Antonow (3), Vettori, Sabbi.