Po środowym pewnym triumfie nad Iranem reprezentacja Włoch w drugim swoim pojedynku w Toyamie zmierzyła się z Tunezyjczykami. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego nie trudno było wskazać faworyta. Wygranie chociaż seta przez wicemistrzów Afryki można byłoby uznać za niespodziankę. Do czwartkowego spotkania Tunezyjczycy uzbierali na swoim koncie zaledwie jeden punkt za porażkę po tie-breaku z Wenezuelą. Z kolei Włosi w sześciu spotkaniach ponieśli tylko jedną, ale za to dotkliwą porażkę z reprezentantami USA (0:3).
Już premierowa odsłona meczu potwierdziła przedmeczowe analizy. Tunezyjczycy stanowili tylko tło dla dobrze dysponowanych przeciwników. Po kilku pierwszych, wyrównanych akcjach Włosi wypracowali sobie czteropunktowe prowadzenie (8:4) i sukcesywnie je powiększali. Od stanu 16:9 Osmany Juantorena na tyle utrudnił swoją zagrywką przyjęcie rywalom, że Ci dwukrotnie "nadziali się" na szczelny blok graczy Azzurri (9:19). W samej końcówce Gianlorenzo Blengini dał odpocząć swoim asom - Juantorenie i Iwanowi Zajcewowi. Taka roszada odbiła się nieco na postawie zespołu, ale ostatecznie Włosi dość pewnie triumfowali 25:18.
W porównaniu do meczu z Iranem, gdzie gra reprezentacji Italii oparta była tylko na dwóch wyżej wspomnianych siatkarzach, lepiej na lewym skrzydle spisywał się Filippo Lanza. Po pierwszej partii przyjmujący Trentino Volley miał na swoim koncie 5 oczek. W drugiej odsłonie meczu Lanza nie był już tak skuteczny, ale nadal pozostawał najlepiej punktującym Włochów po Zajcewie. Siatkarze Tunezji za sprawą niezłej końcówki poprzedniego seta złapali wiatr w żagle i w drugiej partii bardziej postawili się rywalom. Co prawda Włosi kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, ale wicemistrzów Afryki stać było na kilka ciekawych akcji. Dwukrotnie odrobili wysokie straty, najpierw ze stanu 5:8 na 10:11 i z 11:16 na 22:23. Nieźle w polu zagrywki i ataku prezentował się rezerwowy Hichem Kabbi. W decydującym momencie atak skończył jednak Lanza, dwie akcje później na zagrywce pomylili się gracze Tunezji i to drużyna Azzuri mogła cieszyć się ze zwycięstwa do 23.
Często po przegranej końcówce z mocniejszym zespołem słabsza drużyna obniża loty i kolejna partia dla faworyta jest już formalnością. Tym razem tak się jednak nie stało. Włosi grali ospale, chcąc wygrać mecz jak najmniejszym nakładem sił. Mogło się to odwrócić przeciwko nim, bowiem rozpędzeni Tunezyjczycy już nie tylko prowadzili z przeciwnikiem równorzędną walkę, ale i osiągnęli nawet czteropunktową przewagę (14:10). Jak trwoga to do... Osmany Juantoreny. Rozgrywający Simone Giannelli widząc jak nie układa się gra zespołu zaczął po drugiej przerwie technicznej większość piłek kierować do jednego z liderów drużyny. Ten obudził się w najważniejszym momencie spotkania. Jego trzy kolejne ataki z lewego skrzydła pozwoliły wyrównać Włochom stan seta (20:20). Następnie sprawy w swoje ręce wziął Zajcew. Dwa efektywne zbicia i trudna zagrywka atakującego pozwoliły zawodnikom z Półwyspu Apenińskiego zakończyć mecz w trzech setach.
Wiktoria za trzy punkty pozwoliła reprezentacji Włoch zachować dwupunktową stratę do mistrzów świata i trzy oczka do prowadzących w tabeli siatkarzy USA.
Włochy - Tunezja 3:0 (25:18, 25:23, 25:22)
Włochy:
Juantorena (12), Giannelli (1), Zajcew (16) , Anzani (7), Lanza (15), Piano (5), Colaci (libero) oraz Sottile, Vettori (2), Massari, Buti
Tunezja:
Agrebi (3), M. Miladi (2), Karamosli (10), N. Miladi (3), Nagga (2), Jerbi (1), Korbosli (libero) oraz Kabbi (17), Moalla (10)
MVP:
Massimo Colaci