Vital Heynen tylko dla WP SportoweFakty prowadzi dziennik z ME 2015. Dzień 4: 9 października

Pochodzący z Belgii szkoleniowiec reprezentacji Niemiec, brązowego medalisty ostatnich mistrzostw świata, pisze dla nas codziennie prosto z mistrzostw Europy. Zapraszamy do lektury kolejnego wpisu, o porażce z Bułgarią na otwarcie turnieju.

W tym artykule dowiesz się o:

Dzień 4: 9 października

"Nic nie zapowiadało tej katastrofy"

To jeden z takich dni, kiedy uczciwie przyznaję, że żałuję, że prowadzę ten dziennik. Bo piątek nie był dla mnie i mojej drużyny w żaden sposób udany, a to i tak jest mocno delikatne postawienie sprawy. W meczu otwarcia Bułgaria pokonała nas w trzech setach, mając całe spotkanie pod kontrolą. Nas jakby nie było na boisku. Bułgarzy byli od nas mocniejsi w każdym elemencie. Zastanawiam się teraz, jak to się stało i trudno mi znaleźć odpowiedź. Nic nie zapowiadało tej katastrofy: treningi były dobre, atmosfera była świetna, sparingi na wysokim poziomie.

Całą noc analizowałem i planowałem, trudno jest spać po takim spotkaniu. To trochę jak dostać obuchem w głowę. W 24 godziny można wiele zmienić i tak musi się stać. Porozmawiam z moimi siatkarzami i zastanowię się, co zrobić z tym wszystkim.

Mówią, że porażki są pouczające, jeżeli tylko wyciągnie się właściwie wnioski. To jest mój cel na teraz.

W drugim meczu naszej grupy Holandia pokonała Czechy, głównie dzięki swojemu świetnemu blokowi. Pokazała dobrą grę i wiem, że będziemy musieli się postarać, żeby ich pokonać w sobotę. Serbia miała swoje problemy ze Słowacją, ale przetrwali. Polska wygrała z Belgią, czyli większość rezultatów bez zaskoczeń. Jedyne zaskoczenie to nasza porażka z Bułgarią i mam głęboką nadzieję, że to ostatni raz, kiedy występujemy w kategorii "największy przegrany dnia".

Vital Heynen 

Źródło artykułu: