Słoweńcy tworzą nieobliczalny zespół, który pod wodzą Andrei Gianiego uczynił duży postęp. Było to już widoczne podczas tegorocznego sezonu reprezentacyjnego. Nic więc dziwnego, że do sobotniego starcia Biało-Czerwoni przystąpili skoncentrowani. Choć początkowo gra była wyrównana, to nasi rywale nie wytrzymali narzuconego przez naszych siatkarzy tempa gry i zaczęli popełniać błędy (5:10).
Orły Antigi musiały odpierać ataki Słoweńców, których wyczucie i skuteczność w bloku pozwoliła im na zmniejszenie strat (16:18). Trudna zagrywka kierowana w Klemena Cebulja, a potem również dobra postawa w kontrze i bloku zbliżyły naszych reprezentantów do wygranej (17:23). Jednak zdobycie tego najważniejszego punktu przysporzyło im trudności, dopiero atak Bartosza Kurka pozwolił wykorzystać trzecią piłkę setową.
Polacy rozpoczęli drugą partię nerwowo, co przekładało się na ich błędy, a te z kolei dały minimalnie prowadzenie reprezentacji Słowenii. Po przerwie technicznej skuteczność Biało-Czerwonych w ataku falowała, wyznaczając tempo seta - po chwilowym prowadzeniu oddali oni inicjatywę przeciwnikom. Mimo to gra była wyrównana, a wynik oscylował w okolicach remisu.
Obie drużyny nie ustrzegły się prostych błędów choćby w polu zagrywki, podopiecznym Gianiego zdarzyły się również nieporozumienia. Końcówka była niezwykle nerwowa, zepsute serwisy Polaków dawały Słoweńcom kolejne piłki setowe. Zwyciężyli przy piątym podejściu za sprawą ataku w antenkę Mateusza Miki. Aby odzyskać przewagę Biało-Czerwoni musieli przede wszystkim ograniczyć liczbę błędów własnych, poprawić swoją skuteczność w ataku i w bloku. Natomiast w ataku rozkręcał się Mitja Gasparini, który był jednym z filarów swojej drużyny.
Zespoły kontynuowały wyrównaną grę również w trzeciej partii. Polacy wzmocnili blok, co natychmiast przyniosło efekt w postaci prowadzenia, które od razu powiększyli do dwóch punktów (10:12). Jednak nie byli w stanie utrzymać tej przewagi zbyt długo, rywale wciąż wierzyli w możliwość zwycięstwa, a każde udane zagranie dodawało im skrzydeł (16:15). Ponownie końcówka była wyrównana, ale tym razem zagrywka Biało-Czerwonych zmuszała rywali do błędów (18:22). Efektowna gra pozwoliła Polakom na wywalczenie piłki setowej, przy której dopadł ich przestój, mistrzowie świata nie byli w stanie skończyć żadnej z akcji, stracili pięć piłek setowych, a potem uciekli spod topora i odebrali przeciwnikom zwycięstwo (26:28).
Po tak trudno wywalczonej wygranej Biało-Czerwonym szło łatwiej. Słoweńcy nie radzili sobie z presją, popełniając proste błędy niemal w każdym z elementów, co denerwowało ich trenera, Andreę Gianiego. Na zagrywce szalał Mateusz Bieniek, a cały zespół grał tak, jak przystało na mistrzów świata (3:12). Przewaga Polaków rosła, a tę odsłonę zakończyli oni pewnym triumfem.
Ostatniego dnia fazy grupowej, czyli w niedzielę, Biało-Czerwoni zmierzą się z reprezentacją Białorusi. Ten mecz rozpocznie się o godzinie 17:00, zaś o godzinie 14:00 Belgowie zmierzą się ze Słoweńcami. Do bezpośredniego awansu do ćwierćfinału Mistrzostw Europy 2015 Polakom wystarczy jeden punkt, czyli wygranie dwóch setów.
Słowenia - Polska 1:3 (21:25, 30:28, 26:28, 13:25)
Słowenia: Pajenk (2), Gasparini (16), Vincić (5), Koncilja (3), Cebulj (18), Urnaut (9), Kovacić (libero) oraz Sket (1), Kozamiernik (3), Ropret.
Polska: Kurek (18), Kłos (5), Bieniek (10), Drzyzga (3), Kubiak (13), Mika (21), Zatorski (libero) oraz Konarski, Łomacz, Buszek (2), Szalpuk.
Sędziowali: Andrej Zenowicz (Rosja) oraz Laszlo Adler (Węgry).
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)