WP Sportowe Fakty: To pana drugi sezon w Lotosie Treflu Gdańsk. Będzie on potencjalnie łatwiejszy, ponieważ zna pan wszystkich zawodników i otoczenie, czy trudniejszy ponieważ wszyscy mają wobec was wysokie oczekiwania?
Murphy Troy: Wszystkiego po trochu. Z jednej strony znamy się, już mieliśmy pierwsze treningi w pełnym składzie i mamy poczucie, że wróciliśmy do czegoś od dawna znanego. Od początku nasza współpraca na boisku wygląda zadowalająco. Myślę, że to zgranie pomoże nam poukładać grę zdecydowanie szybciej niż w ubiegłym sezonie. Nie będziemy przechodzić, tak jakby pierwszego etapu zapoznawania się, prób zrozumienia i zapamiętania nawyków innych zawodników. Mam nadzieję, że dzięki temu urośniemy w siłę w szybszym tempie. Z drugiej strony, może będzie to ułatwienie dla innych drużyn, które znają naszą charakterystykę gry. Jednak myślę, że ta jedność drużyny zwycięży.
Nie uważa pan, że ławka rezerwowych Lotosu powinna być trochę poszerzona? Sezon zapowiada się naprawdę intensywnie.
- Ciężko powiedzieć. Na pewno Rzeszów czy Bełchatów ma w swoim składzie więcej utytułowanych zawodników prezentujących bardzo wysoki poziom. Jednak dla reszty zespołów w Polsce nie jest możliwym zakupienie tak dużej ilości topowych zawodników, gdzie każdy z 16 siatkarzy mógłby spokojnie grać w pierwszej szóstce. Na pewno taka sytuacja nie ułatwi nam rozgrywania meczów przy napiętym kalendarzu. Wiem, że będziemy rozgrywać w krótkim okresie czasu dużo więcej spotkań niż w ubiegłym sezonie. Ale to oznacza tylko tyle, że musimy pracować jeszcze ciężej, utrzymywać wysoką kondycję fizyczną i przygotowanie mentalne. Mam nadzieję, że będziemy mieli siły grać dobrze w trakcie całego sezonu.
[b]
Aktualnie Lotos Trefl kończy przygotowania do rozgrywek. Nie były one jednak tak obiecujące jak zeszłoroczne, gdzie drużyna wygrywała praktycznie każdy sparing. Czym było to spowodowane?[/b]
- Z pewnością, gdy podczas przygotowań brakuje czterech zawodników z podstawowej szóstki jest to pewne utrudnienie. Dodatkowo do drużyny dołączyło kilku nowych młodych graczy. Przed nimi zadanie, które my wykonywaliśmy w poprzednim roku. Muszą się zapoznać ze sobą, ze sposobem gry i różnymi innymi niuansami. Wydaje mi się także, że nie można za bardzo skupiać się na wynikach sparingów. Tam nierzadko występuje bardzo mała różnica między wygraną a przegraną. Myślę, że w momencie gdy jesteśmy już wszyscy razem, forma wzrostowa będzie postępować dużo szybciej.
Przez pierwsze tygodnie będziecie praktycznie cały czas w rozjazdach. Jaki będzie to miało wpływ na ten wzrost formy?
- Z pewnością taki układ może trochę nam przeszkodzić. Nie będziemy mieli aż tylu pełnowartościowych treningów. Do tego dochodzą podróże. Nierzadko gra w hali przeciwnika sprawia także kłopoty. Dlatego też uważam, że początek tego sezonu będzie bardziej skomplikowany niż poprzedni, gdzie wygraliśmy bodajże osiem meczów z rzędu. Trudno będzie dorównać tak dobremu wynikowi, ale mogę zapewnić, że postaramy się dać z siebie wszystko. Najważniejsze będzie skupienie się na każdym kolejnym meczu, bez wybiegania niepotrzebnie w przyszłość. Zaczynamy od Superpucharu i na nim się skupimy w pierwszej kolejności.
Nie uważa pan, że wynik Superpucharu może być poniekąd loterią? Do Rzeszowa także powracają zawodnicy, który reprezentowali swoje kraje na arenie międzynarodowej. Tak naprawdę żadna drużyna nie jest w pełni formy.
- Dokładnie, każda z drużyn może wygrać ten pierwszy mecz sezonu. Decydować będzie sposób prowadzenia sezonu przygotowawczego, ale także dyspozycja dnia. Przed nami bardzo intensywny okres, każda drużyna dopiero zaczyna nabierać rozpędu. Z pewnością będzie to ciekawy spektakl.
Podczas mistrzostw Europy kontuzji doznał Nikołaj Penczew, z problemami boryka się także Julien Lyneel. Tu możecie upatrywać swoich szans.
- Tak jak mówisz, nie znamy dokładnej dyspozycji każdego z zawodników. Jednak nie możemy też przez to za bardzo planować, kto pojawi się na boisku. To sprawia, że faktycznie nie wiadomo czego tak naprawdę się spodziewać.
W tym sezonie oprócz PlusLigi i polskich pucharów weźmiecie udział w Lidze Mistrzów. Dla pana także będzie to pierwsze doświadczenie z tymi rozgrywkami. Jak się pan na nie zapatruje?
- Jestem bardzo podekscytowany, że dostanę możliwość zaprezentowania się w Lidze Mistrzów. Dla siatkówki jest to prawdopodobnie możliwie najwyższy poziom rozgrywek. Każdy zawodnik w swojej karierze chce mierzyć się z coraz lepszymi przeciwnikami. Ja także chcę rozgrywać mecze z tak zwanym topem. Jednak z drugiej strony będą to bardzo ciężkie i wykańczające pojedynki. W nadchodzącym sezonie będziemy rozgrywać ogromną ilość meczów. Mimo to jesteśmy z zawodu atletami, lubimy podejmować wyzwania i sprawdzać się w nich. Z pewnością będę czerpać z tego faktu przyjemność.
Czy uważa pan, że przeciwnicy z jakimi przyjdzie wam się zmierzyć w pierwszej rundzie, są w waszym zasięgu?
- Mam taką nadzieję. Jednak tak jak mówiłaś, to początek sezonu, więc jeszcze nie wiem czego mogę oczekiwać od tych drużyn. Patrząc na składy na kartce papieru mogę powiedzieć, że Modena to z pewnością najsilniejszy przeciwnik. Z grupy wyjdą dwie drużyny, także życzę sobie być na pierwszym bądź drugim miejscu w tabeli. Ciekawy jest także fakt, że rozegramy z każdym zespołem tylko dwa mecze. Patrząc na zeszły sezon i potyczkę w play-offach z PGE Skrą Bełchatów, po dwóch spotkaniach bylibyśmy przegranymi ponieważ, wygraliśmy po tie-breaku, a następnie oni wygrali za trzy punkty. Jednak już w perspektywie czterech meczów to my byliśmy triumfatorami. Zobaczymy jak ułoży się nam Liga Mistrzów.
Do tego nie wszystkie spotkania będziecie rozgrywać w Ergo Arenie. Prawdopodobnie ponownie będziecie musieli przenieść się do innych pobliskich hal.
- Tak, to smutne. Kocham grać w Ergo Arenie. Jest to znakomite miejsce do gry. Trenujemy tam także praktycznie cały czas. Pamiętam spotkania z zeszłego roku, gdzie przychodziła ogromna ilość ludzi, żeby nas dopingować. I to naprawdę pomagało. Liczę, że w trakcie sezonu jeszcze niektóre założenia się zmienią i znacznie więcej meczów rozegramy w naszej hali.
Powracając jeszcze na chwilę do sezonu reprezentacyjnego. Uważa pan, że występy w Lotosie Treflu Gdańsk dały panu możliwość rozwoju i doprowadziły na dobre do drużyny narodowej, gdzie zdobył pan trzecie miejsce w Lidze Światowej i Puchar Świata?
- Zdecydowanie tak. Zeszły sezon w Polsce był jednym w moich najlepszych. Z pewnością powiększyłem swoje umiejętności, wszedłem na drugi etap mojej kariery. Praca z Andreą i zawodnikami zaprocentowała także podczas gry w drużynie narodowej. Stałem się dużo bardziej konkurencyjnym zawodnikiem. Zresztą nie tylko ja. Każdy z graczy dał bardzo dużo z siebie i dzięki temu osiągnęliśmy takie wyniki. Myślę, że wszyscy byliśmy lepszą wersją siebie w stosunku do poprzednich sezonów. Mam nadzieję, że ta grupa osiągnie podobne rezultaty jak rok temu.
A jak może się pan odnieść do faktu, że tylko dwie drużyny na Pucharze Świata zdobyły olimpijską kwalifikację?
Wiem o czym myślisz. To trudna sytuacja dla polskiej drużyny, że grając tak efektywnie nie uzyskali biletu do Rio. To sprawia, że jest to jeden z najtrudniejszych turniejów. Nie ma tutaj formuły play-off, tylko każdy gra z każdym. Dlatego też, tak ważne okazują się wyniki meczów nawet z najsłabszymi przeciwnikami. Trudno czasem jest się zmotywować i nie stracić nawet na chwilę koncentracji, ale na tym to polega. W takich turniejach wygrana 3:0, 3:1 albo 3:2 w konsekwencji może odgrywać bardzo dużą rolę.
Rozmawiała Marta Kośmicka