Gilberto Godoy Filho de Amauri Giba wyznał otwarcie w pierwszych tygodniach promocji swojej autobiografii "Giba Neles!", że nie zamierza ukrywać żadnego rozdziału z kart swojej historii, nawet tych najgorszych wspomnień jak bolesny rozwód z Cristiną Pirv czy trzymiesięczne zawieszenie przez komisję antydopingową w 2002 za sprawą jednego wypalonego jointa. Słynny, emerytowany już zawodnik nie wahał się także przed dokładnym opisaniem jednego z najwstydliwszych momentów w historii swoich występów w kadrze Kraju Kawy. Mowa o spotkaniu Bułgaria-Brazylia na mistrzostwach świata w 2010 roku.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że całe środowisko siatkarskie do dziś jest pewne "ustawienia" przebiegu spotkania drugiej fazy grupowej tamtego mundialu. Sytuacja była jasna: zwycięzca trzyzespołowej grupy N rozgrywanej we włoskiej Anconie trafiał w kolejnym etapie rozgrywek na Kubę i Hiszpanię, zespół z drugiego miejsca na Czechów i Niemców. Było oczywiste, że obu drużynom zależało na uniknięciu pierwszej lokaty w grupie (Polacy, którzy przegrali mecze z Brazylią i Bułgarią, nie liczyli się już w walce o awans). - Wszyscy zdecydowaliśmy się, aby przegrać ten mecz. Spodziewaliśmy się fali krytyki, ale to przecież była najprostsza droga do zwycięstwa w turnieju. Przed meczem spotkałem się z kapitanem Bułgarów Władimirem Nikołowem. Oni też byli zainteresowani przegraną. Wiedziałem doskonale, z czym do mnie przychodzi. Rozmowa była szczera, obie strony wyłożyły kawę na ławę. Wtedy zostały opracowane strategie naszych zespołów na ten mecz - opisywał bez ogródek Giba.
Każdy fan siatkówki pamięta, co było dalej: 2 października 2010 roku Bułgarzy, choć wyszli na spotkanie rezerwami, pokonali mistrzów świata w trzech setach po festiwalu dziwnie wyglądających pomyłek siatkarzy Bernardo Rezende. Do tego na rozegraniu w zespole przegranych zagrał nominalny atakujący Theo, zaś absencję Marlona musiała tłumaczyć tajemnicza kontuzja, o której zapomniano w kolejnych spotkaniach mundialu. Ten cieszący się złą sławą mecz szybko stał się wyrazistym przykładem dowodzącym bezsensu i jawnej niesprawiedliwości formatów rozgrywek ustalanych przez siatkarskich działaczy, zaś podczas opisywanego mundialu na meczach Brazylijczyków widoczne były transparenty "Jeden wielki przekręt" lub "Zwróćcie mi moje pieniądze!".