W meczu z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza nie wszystko układało się po myśli wrocławianek, ale koniec końców dwa "oczka" zostały na Dolnym Śląsku. Impel Wrocław po dwóch przegranych partiach wrócił z dalekiej podróży, poprawił grę w bloku i zdołał w tie-breaku wyrwać zwycięstwo dąbrowiankom. Kibice zgromadzeni w Hali Orbita na długo zapamiętają pogoń Impelek ze stanu 11:14 w tie-breaku.
- W pierwszym secie nie graliśmy tak, jak sobie to założyliśmy. Moje siatkarki nie stosowały się do założeń taktycznych. W drugiej odsłonie nie wykorzystaliśmy kilku okazji, psuliśmy zagrywki w końcówce. Potem graliśmy już lepiej. Zespół pokazał, że zasłużył na zwycięstwo. Moje siatkarki bardzo tego chciały - docenił swój zespół trener Nicola Negro, choć trzeba przyznać, że jego podopieczne niejednokrotnie w trakcie meczu zawodziły szkoleniowca.
Włoski trener niespodziewanie zostawił w kwadracie rezerwowych Kristin Hildebrand. Miejsce Amerykanki zajęła Andrea Kossanjowa, która wielkiego meczu nie zagrała, ale miała niebagatelny udział w wygranej. Jej serwis zapewnił wrocławiankom 16. punkt i zwycięstwo 16:14 w tie-breaku.
- Zadecydowałem tak, biorąc pod uwagę charakterystykę zawodniczek z Dąbrowy oraz aktualną formę. Niestety, Andrea Kossanjowa nie spisała się najlepiej, ale na koniec meczu bardzo pomogła w odniesieniu zwycięstwa - tłumaczył Włoch.
Po niemrawym początku sezonu kibice wciąż oczekują na pokaz gry wrocławskiego gwiazdozbioru. Impelki punkty zdobywają, ale wciąż rażą błędy w przyjęciu i zagrywce. Dodatkowo gra zespołu opiera się niemal wyłącznie na Katarzynie Skowrońskiej-Dolacie. Ligowe przeciwniczki już dawno rozszyfrowały ten system.
- Jeżeli mam być szczery, to nie mamy jak poprawić naszej gry do Bożego Narodzenia. Przed nami cztery mecze, będziemy 10 dni poza Wrocławiem. Musimy trochę pocierpieć i dawać z siebie wszystko w tych trudnych warunkach. Potem mamy przerwę i spodziewam się, że moja drużyna wówczas wykonana wielką pracę, by poprawić jakość gry - zapowiedział Negro.