Po tym, jak we wtorek doszło do zestrzelenia rosyjskiego bombowca Su-24 nad granicą turecko-syryjską przez samolot F-16, szybko doszło do nagłego oziębienia stosunków między oboma państwami, co może odbić się także na rozgrywkach międzynarodowych w siatkówce. Agencja TASS potwierdziła nieoficjalne informacje o prośbie rosyjskiej federacji siatkarskiej skierowanej do CEV, by najbliższe mecze Ligi Mistrzów między Biełogorie Biełgorod i Arkasem Izmir oraz Dynamem Moskwa i Ziraat Bankasi Ankara zostały rozegrane na neutralnym gruncie. Podstawą tego żądania jest zalecenie ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, by jego rodacy zaniechali w najbliższym czasie wypraw do Turcji.
Nic dziwnego, że ostatnie wydarzenia sprowokowały reprezentantki Rosji do wyrażenia swoich obaw: w końcu już 4 stycznia rozpoczną one europejskie kwalifikacje do igrzysk olimpijskich, które zostaną rozegrane w stolicy Turcji. Natalia Obmoczajewa postawiła sprawę jasno: - To niebezpieczne i przerażające. Turniej powinien zostać przeniesiony w inne miejsce, żeby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim sportowcom. Mam nadzieję, że europejska federacja podejmie odpowiednie kroki. Natomiast Jekaterina Kosianienko dodała: - Oczywiście, że mamy obawy i nie wiemy, czy opłaca się nam podejmować takie ryzyko. Wiem, że wszystkie koleżanki z kadry myślą podobnie - powiedziała R-Sportowi rozgrywająca mistrzyń Europy.
Wygląda jednak na to, że prośby rosyjskich siatkarek nie zostaną spełnione. Menadżer siatkarskich reprezentacji Rosji Władisław Fadiejew odbył rozmowy z przedstawicielami CEV i jasno stwierdził, że nie ma możliwości zmiany miejsca rozgrywania olimpijskich kwalifikacji. - Turcja już opłaciła prawo do organizacji turnieju, poza tym jestem pewien, że nie zaniedba ona niczego w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom. Dla nich sprawa jak najlepszej organizacji tych eliminacji będzie kluczowa, choćby po to, by poprawić swój wizerunek - uspokajał działacz federacji.