[tag=30299]
Sanja Popović[/tag], która uzyskała prawa do gry w barwach Taurona MKS-u Dąbrowa Górnicza dosłownie na godzinę przed startem spotkania z Budowlanymi Łódź, w swoim debiucie w barwach zagłębiowskiego klubu zanotowała jedynie krótki epizod w drugim secie. Póki co przez dłuższy czas mogła wspierać nowy zespół jedynie z kwadratu rezerwowych. Sam Tauron MKS poradził sobie w trudnym starciu, wygrywając we własnej hali 3:2. - Nie mogę powiedzieć, że obie drużyny pokazały swoją najlepszą siatkówkę. Myślę, że wciąż mamy dużo rezerwy w naszej postawie i możemy prezentować się zdecydowanie lepiej. Ale to działa tylko na naszą korzyść: skoro nie gramy jeszcze na sto procent swoich możliwości i mimo to wygrywamy, to z treningu na trening i meczu na mecz możemy być tylko lepsze - oceniła Chorwatka.
Kiedy zobaczymy byłą zawodniczkę klubów z Muszyny i Łodzi w pełnym wymiarze spotkania? - Na dobrą sprawę miałam tylko dwa pełne treningi z rozgrywającymi. Bardzo cieszę się z tego, że to Becky Pavan dziś zagrała w pierwszym składzie, w końcu rozumie się dużo lepiej z resztą zespołu. Myślę, że potrzebuję jeszcze kilku dni treningu, żeby wszystko było w porządku. Po opuszczeniu Petersburga wciąż czekałam na swoje dokumenty uprawniające do gry i nie mogłam nigdzie trenować, pozostało mi tylko pracowanie na siłowni, ale to nie zastąpi nigdy siatkarskich zajęć - powiedziała Popović.
Jeszcze do końca listopada 31-letnia atakująca występowała w Leningradce Sankt Petersburg. Popović w barwach tego klubu zdążyła wystąpić w pięciu kolejkach Superligi, fazie wstępnej Pucharu Rosji i towarzyskim Pucharze Zwycięstwa, w którym jej zespół doszedł do finału. Dlaczego kolejny pobyt w Rosji zakończył się dla niej tak szybko? - Mówiąc szczerze, nie lubię mówić o kimkolwiek źle... ale w Petersburgu było okropnie. Trafiłam na trenera, który nigdy w swoim życiu nie grał w siatkówkę. Od niego dowiedziałam się, że wszystko, czego nauczyłam się w ciągu 20 lat gry, mogę wyrzucić do kosza. W dodatku przez całe życie grałam na ataku i wiem, że nie będę dobrą lewoskrzydłową, a w nowym klubie musiałam występować na przyjęciu. Trener był niezadowolony z mojej postawy, ale myślę, że przede wszystkim powinien zastanowić się nad sobą i swoją pracą. Cóż... dłużej nie mogłam wytrzymać - siatkarka nie wystawiła laurki Aleksandrowi Kaszynowi, pierwszemu trenerowi Leningradki.
- Bardzo lubię Polskę i nie mówię tego tylko dlatego, że wypada chwalić miejsce, w którym się obecnie jest! Tutaj czuję się naprawdę jak w domu, do tego rozumiem język. Jedyne, co mi pozostaje, to przestawić się z myślenia "po rosyjsku" na polski. Miałam już trzy treningi z nową ekipą: wszystkie dziewczyny są przemiłe i świetnie mnie przyjęły, do tego bardzo lubię pracę wykonywaną przez trenera. Nie umiem wyrazić słowami tego, jak bardzo się cieszę! To jak nowy początek przygody - radość Popović ze zmiany miejsca pracy. była doskonale widoczna.
Co ciekawe, debiut reprezentantki Chorwacji w nowych barwach przypadł akurat na mecz ekipy z Dębowego Miasta przeciwko byłemu zespołowi Sanji Popović. - Wiadomo, że podczas rozgrzewki jest czas na to, żeby porozmawiać z byłymi koleżankami z zespołu, ale tak po prostu bywa, podczas gry musisz wyłączyć wszelkie emocje i sentymenty. W końcu zdarza się, że siostra gra przeciwko siostrze, matka przeciwko córce... W Budowlanych mam mnóstwo znajomych i przyjaciół, utrzymujemy ze sobą kontakt i zawsze będę dobrze wspominać czas spędzony w Łodzi - przyznała z uśmiechem nowa atakująca dąbrowskiego MKS-u.