Przed kilkoma miesiącami bydgoscy siatkarze, po dramatycznym boju, okazali się lepsi od ZAKSY Kędzierzyn-Koźle triumfując w rywalizacji o 5. miejsce. Zespół prowadzony przez Vitala Heynena dokonał małego cudu, najpierw w trzech partiach odrabiając straty z pierwszego meczu, a następnie potwierdzając swoją wyższość w złotym secie. Dla kędzierzynian porażka była sporym ciosem, bowiem oznaczała zakończenie ligowego sezonu na 6. miejscu. W niedzielne popołudnie, podopieczni Ferdinando De Giorgiego będą mieli okazję powetować sobie wcześniejsze niepowodzenie. Co prawda od tamtego czasu obie ekipy przeszły kadrową rewolucję, jednak to nie powinno wpłynąć na poziom rywalizacji.
Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w obecnym sezonie radzą sobie znakomicie. Przed kilkoma dniami podopieczni Ferdinando De Giorgiego wygrali po raz ósmy w sezonie, pokonując Jastrzębski Węgiel. Dzięki zwycięstwu 3:0 kędzierzynianie awansowali na pozycję lidera rozgrywek, wyprzedzając Cerrad Czarnych Radom. - Przygotowywaliśmy się do tego meczu pod znakiem wielkiego szacunku dla rywala. Jastrzębski Węgiel jest zespołem dobrze grającym w siatkówkę, który wcześniej rozegrał kilka wyrównanych spotkań z czołowymi drużynami. Wiedzieliśmy, że trudno będzie go pokonać, ale jestem zadowolony z gry mojego zespołu. Konsekwentnie utrzymywaliśmy bardzo wysoki poziom i nie popełniliśmy za dużo błędów, co pozwalało nam kontrolować przebieg pojedynku - powiedział po zakończeniu spotkania włoski szkoleniowiec.
Zdecydowanie gorsze wrażenie pozostawili po sobie siatkarze Łuczniczki. Bydgoszczanie, choć triumfowali bez straty seta nad AZS Częstochowa, nie zachwycili swoją postawą miejscowych fanów. Kibice mocno krytykowali podopiecznych Piotra Makowskiego za postawę w trakcie meczu. - Cieszymy się, że choć musieliśmy odrabiać straty w dwóch pierwszych setach, udało nam się zwyciężyć bez żadnych strat. To zwycięstwo ma dla nas duże znaczenie jeśli chodzi o sferę mentalną - mówił po spotkaniu kapitan zespołu Wojciech Jurkiewicz.
Obok zdobycia kompletu punktów, ważnym elementem środowego starcia był debiut przed własną publicznością w sezonie 2015/2016 powracającego do gry po kontuzji Jakuba Jarosza. Doświadczony atakujący zaprezentował się z bardzo dobrej strony, choć jak sam zapewnia, nie odzyskał jeszcze pełni formy. - Moja dyspozycja, mimo dobrego występu, nie jest optymalna, ponieważ za mną dość długa przerwa w zajęciach. Dla mnie najważniejsze jest teraz ustabilizowanie formy na dobrym poziomie - przyznał reprezentant Polski, który znalazł się w szerokiej kadrze Stephane Antigi na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich.
Rywalizacja Jakuba Jarosza z Dawidem Konarskim i Grzegorzem Boćkiem, którzy będą rywalami atakującego Łuczniczki w walce o wyjazd z reprezentacją Polski na turniej kwalifikacyjn do IO, który odbędzie się w Berlinie, będzie jednym z najciekawszych elementów niedzielnej konfrontacji. Obaj gracze ZAKSY znajdują się bowiem w czołówce klasyfikacji najlepiej atakujących PlusLigi.
Historia starć obu ekip przemawia zdecydowanie na korzyść gości niedzielnego meczu. Kędzierzynianie z 22 starć triumfowali aż 15 razy. Przed rokiem w grodzie nad Brdą, miejscowi polegli dopiero po tie-breaku. W niedzielne popołudnie miejscowi taki wynik uznaliby z pewnością za sukces, bowiem w rywalizacji z PGE Skrą, Asseco Resovią i Cerrad Czarnymi Radom, Łuczniczka nie zdołała sięgnąć nawet po jedno oczko. Strata gospodarzy do czołowej szóstki, mającej zagwarantowane prawo gry o Puchar Polski, wynosi aktualnie osiem punktów. Wydaje się, że to dystans trudny odrobienia. Podopieczni Piotra Makowskiego będą prawdopodobnie musieli pożegnać się z marzeniami o trofeum już po pierwszej rundzie PlusLigi. O brak motywacji w obozie swoich pupili, miejscowi kibice nie powinni się jednak martwić. Konfrontacja z ZAKSĄ będzie bowiem ostatnim meczem Łuczniczki przed bydgoską publicznością w 2015 roku. Gospodarze z pewnością nie będą chcieli zepsuć tego pożegnania.
Łuczniczka Bydgoszcz - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle / niedziela, 13 grudnia 2015 r. godz. 17.00