Nico Freriks: Nie byłem świadom krytyki

Lassepetteri Laurila i Nikołaj Iwanow byli w ostatnich latach odpowiedzialni za rozegranie w Jastrzębskim Węglu. Obydwaj zebrali tony krytyki. Obecnie grą śląskiego klubu kieruje Nico Freriks, który dotąd również nie zachwycał. W spotkaniu 14. kolejki PlusLigi zdobył jednak nagrodę MVP. Czy pechowa passa została wreszcie przerwana?

- Nie znam języka polskiego, nie czytam gazet, więc nie miałem pojęcia o krytyce pod moim adresem. Cóż....od tego są eksperci, żeby wyrażać swoje zdanie - twierdzi Nico Freriks żartując, że po raz pierwszy nie żałuje, iż dotąd nie zdołał posiąść naszego języka.

Zawodnik ma jednak pełną świadomość, że jego gra wciąż jest daleka od ideału i tego, co prezentował chociażby w belgijskim Knack Randstad Roeselare. - Pierwszy raz w mojej karierze nie grałem latem w kadrze narodowej i miałem dłuższą przerwę. Być może to odbiło się na mojej dyspozycji - tłumaczy.

- Cały czas ciężko pracuję, tak zresztą, jak cały zespół i efekty naszej pracy powoli stają się widoczne. Gramy coraz lepiej i mam nadzieję, że im bliżej play off-ów, tym częściej będziemy mogli wypowiadać podobne słowa - dodaje zaznaczając, że taki właśnie jest cel wytyczony przez włoskiego szkoleniowca Roberto Santillego.

W minioną sobotę Jastrzębski Węgiel zgarnął w Częstochowie trzy niezwykle cenne punkty. Cenne szczególnie w kontekście zbliżającego się pojedynku z AZS-em Olsztyn. - Jeśli utrzymamy jakość gry ze spotkania z Częstochową, możemy wygrać z Olsztynem i wskoczyć na trzecią lokatę w tabeli. To bardzo istotne - uważa holenderski siatkarz.

Podkreśla, że kluczem do zwycięstwa w pojedynku z Domexem Tytan AZS Częstochowa była agresywna zagrywka i bardzo skuteczna defensywa. - Mieliśmy też dobre przyjęcie, więc mogliśmy częściej wykorzystywać pierwsze tempo. Być może tego trochę brakowało w poprzednich meczach - analizuje Freriks, który w zwycięskim pojedynku pod Jasną Górą został wyróżniony statuetką dla najbardziej wartościowego zawodnika meczu - pierwszą w swojej "polskiej” karierze.

- To wielki honor dostać nagrodę MVP, ale prawdę mówiąc, więcej radości sprawiła mi dobra gra drużyny i zwycięstwo. Moim skromnym zdaniem, w sobotę każdy z moich kolegów w równym stopniu zasłużył na tę statuetkę - komentuje siatkarz Jastrzębskiego Węgla przywołując na potwierdzenie sytuację z pierwszego seta, kiedy jego zespół miał problemy z kończeniem ataków i częstochowianie odskoczyli na 7 oczek (11:4). - Wtedy na zagrywkę wszedł Adam Nowik, pociągnął serię i wróciliśmy do gry. W kolejnych partiach kawał dobrej roboty wykonali z kolei Wojtek Jurkiewicz i Ben Hardy.

Runda rewanżowa, zdaniem Nico Freriksa pokazuje, że w PlusLidze nie ma już słabeuszy. Jeżeli chce się cokolwiek osiągnąć, to cały czas należy utrzymywać wysoką jakość gry, bo każdy moment zawahania czy słabości kończy się porażką. - Częstochowa w meczu z nami zagrała trochę gorzej i przegrała. My mieliśmy to samo w Bydgoszczy i w Warszawie - mówi obiecując, że dla niego i kolegów z Jastrzębia walka dopiero się rozpoczyna.

Źródło artykułu: