Lukas Kampa: Skra musiała zagrać na najwyższym poziomie, by z nami wygrać

W hicie kolejki pomiędzy Cerrad Czarnymi Radom a PGE Skrą Bełchatów emocji nie brakowało, ale ostatecznie pojedynek zakończył się zwycięstwem gości w czterech setach.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnich dwóch spotkaniach Wojskowi rywalizowali z drugą i trzecią drużyną poprzedniego sezonu PlusLigi: Lotosem Treflem Gdańsk i PGE Skrą Bełchatów. Oba zakończyły się zwycięstwem rywali 3:1. W obu z nich Cerrad Czarni Radom mieli swoje szanse na doprowadzenie do tie-breaka, ale ich nie wykorzystali.

Bliżej szczęścia byli w sobotę, kiedy we własnej hali podejmowali podopiecznych Miguela Falaski. W czwartej partii, pomimo negatywnego wyniku, zdołali odrobić straty i o tym, czy mecz zakończy się w pięciu setach, decydowała zacięta końcówka. Ostatecznie po autowej zagrywce Igora Grobelnego Skra mogła się cieszyć ze zgarnięcia pełnej puli. - W tym meczu byliśmy o wiele bliżej doprowadzenia do tie-breaka, ale niestety popełniliśmy za dużo błędów. Wiemy o tym, że we własnej hali jesteśmy w stanie wygrać z każdym i jeśli tylko będziemy maksymalnie skoncentrowani i wykorzystamy swoje atuty, będziemy w stanie dalej osiągać dobre rezultaty - przyznał Lukas Kampa.

O tym, że Cerrad Czarni są niezwykle groźni zwłaszcza we własnej hali, nikogo nie trzeba przekonywać. Pojawiły się już nawet określenia o "twierdzy Radom". Sami bełchatowianie podkreślali to przed meczem, więc nie dziwi ich euforia po wygranym spotkaniu. Przyjezdni po każdej wygranej akcji reagowali tak żywiołowo, jakby było to co najmniej wywalczenie mistrzostwa Polski. - Skra była niezwykle zmobilizowana, żeby z nami wygrać. Było to widać od samego początku meczu i potwierdziły to ich reakcje. Ale to pokazuje, że nas nie zlekceważyli. Aby z nami wygrać, musieli zagrać na najwyższym poziomie - podkreślił rozgrywający.

Kolejny mecz w PlusLidze dopiero 13 stycznia, ale cała siatkarska Europa w pierwszym tygodniu stycznia zwrócona będzie na Berlin, gdzie odbędą się kwalifikacje do igrzysk olimpijskich Rio de Janeiro 2016. Jednym z grupowych rywali reprezentacji Polski będzie kadra Niemiec. - Dla mnie nie ma żadnego znaczenia, z kim rywalizujemy w grupie, bo w Berlinie zagra 8 drużyn na tym samym poziomie. Starcie z Polską na pewno gwarantuje jedno: świetny doping na trybunach - zaznaczył zawodnik.

Czy w Berlinie Lukas Kampa będzie miał powody do radości?
Czy w Berlinie Lukas Kampa będzie miał powody do radości?

Oprócz Polski i Niemiec w turnieju kontynentalnym udział wezmą jeszcze:
BelgiaSerbiaFinlandiaRosja, Bułgaria i Francja. Razem osiem najlepszych drużyn z Europy, które jednocześnie są w czołówce rankingu FIVB. - W zasadzie to niemożliwe, by przewidzieć szanse jakiejkolwiek z drużyn. To będzie bardzo trudny tydzień dla wszystkich i szanse są równe. Ogromne znaczenie może odgrywać po prostu dyspozycja dnia - zauważył 29-latek. Czy nasi zachodni sąsiedzi są w lepszej sytuacji ze względu na bycie gospodarzem styczniowych zmagań? - Gra przy swojej publiczności zawsze jest atutem, doping fanów może pomóc w kryzysowych momentach - dodał.

Co Lukas Kampa może powiedzieć o formie Biało-Czerwonych? - Polska jest jedną z najlepszych drużyn na świecie i zawsze może grać na najwyższym poziomie. Na dodatek są po nieudanych mistrzostwach Europy, więc będą chcieli potwierdzić swój potencjał. Z pewnością zawodnicy, którzy są w stanie sami rozstrzygać mecze to Michał Kubiak i Bartosz Kurek, ale my musimy się skupić na naszej grze - przyznał zawodnik Cerrad Czarnych Radom.

Oprócz niemieckiego rozgrywającego powołania do kadry otrzymali jego klubowi koledzy: Wojciech Żaliński i Artur Szalpuk, a także Neven Majstorović. Czy na takim etapie znajomość gry innych zawodników ma jakiekolwiek znaczenie? - Zawsze gra przeciwko kolegom z zespołu jest szczególna. Zwykle to się odbywa w sposób "on wie, że ja wiem, więc czy cokolwiek zmieni"? Ale oczywiście to nie są kluczowe informacje, bo o wszystkim i tak zadecyduje lepsza dyspozycja w danym dniu - zakończył reprezentant Niemiec.

Komentarze (0)