Krzysztof Sędzicki: Quo vadis, Orlen Ligo? (komentarz)
Od sezonu 2012/2013 Orlen Liga ma status ligi profesjonalnej, co miało oczywiście zwiększyć jej prestiż. Jednak zabiegi dokonane przed sezonem 2014/2015, czyli jej powiększenie i zamknięcie, chyba nie wpłynęły pozytywnie na jej "profesjonalizm".
Wiadomo, ile głów, tyle pomysłów. Najlepiej o ich skuteczności przekonać się wprowadzając je w życie. Aktualnie trwa drugi sezon Orlen Ligi z udziałem 12 zespołów, gdzie żaden z nich nie musi obawiać się o to, że zajmując ostatnie miejsce spadnie do I ligi. O tym, jakie konsekwencje niesie ten system, wiedzieliśmy już przed jego wprowadzeniem. Nie wiedzieliśmy jedynie tego, jak on przyjmie się w Polsce.
Wyszło na to, że liga nam się rozwarstwiła. Pierwsza ligowa trójka - Chemik Police, PGE Atom Trefl Sopot i Impel Wrocław to zupełnie inna finansowa bajka niż reszta stawki, co przekłada się na układ w tabeli. Za nimi mamy pięciodrużynowy peleton, w którym aktualnie jest chyba najciekawiej. To drużyny grające na niezłym poziomie wprowadzające pozytywne zamieszanie w lidze. Jednak między ósemką, a czterema ostatnimi zespołami wytworzyła się jeszcze większa przepaść, której już drugi sezon z rzędu nie można zniwelować.
Mały parasol ochronny rozłożę nad SK bank Legionovią, bo w ubiegłym sezonie ta ekipa znalazła się na przyzwoitym szóstym miejscu. Jednak występujący od niedawna w najwyższej klasie rozgrywkowej KSZO i Developres, a także Pałac Bydgoszcz, który jako klub występuje w lidze od 2005 roku, już drugi rok z rzędu spędzając na dnie tabeli i zbierając łomot od pozostałych ekip.
Gdyby co roku drużyny w ogonie Orlen Ligi znajdowały się inne kluby, nie byłoby tego problemu, bo to by znaczyło, że formuła się sprawdza. Oczywiście zamknięcie ligi przyzwala na stwarzanie zespołów, które mają na celu danie możliwości grania młodym siatkarkom, które dopiero zaczynają swoją seniorską część kariery, lecz zastanówmy się, czego one są w stanie się nauczyć, jeśli z tygodnia na tydzień będą oglądać, jak im piłka wpada w boisko podczas krótkich, trzysetowych pojedynków?
Oglądałem na żywo w tym sezonie kilka spotkań I ligi i jestem święcie przekonany, że pierwsza czwórka spokojnie poradziłaby sobie w Orlen Lidze. Może nie wdarłyby się na podium, ale w ligowym środku dawałyby sobie radę. Patrząc na zaangażowanie i wolę walki drużyn pokroju ŁKS-u Commercecon, Budowlanych Toruń, Wisły Warszawa, czy Zawiszy Sulechów, który niestety musiał wycofać się z rozgrywek, uważam, że dopuszczenie tych drużyn do Orlen Ligi przyniosłoby więcej korzyści niż trzymanie wymienionej przeze mnie wcześniej trójki.
Niesmaczne jest także zachowanie wobec drużyny z Sulechowa, która podporządkowała dosłownie wszystko pod możliwość startu w Orlen Lidze, a kłody podkładali im właściwie wszyscy - od władz miasta po władze ligi. Nie chodzi o samo odrzucenie wniosku, ale o okoliczności, w jakich to się stało.
Chyba musimy zgodnie stwierdzić, że zabiegi poczynione przed dwoma laty nie podniosły ani poziomu sportowego ani poziomu atrakcyjności kobiecej siatkówki w Polsce. W moim odczuciu PLPS chce za wszelką cenę dążyć do ujednolicenia PlusLigi i Orlen Ligi. Niestety chyba zapomina się o tym, że siatkówka mężczyzn i siatkówka kobiet są aktualnie w różnych miejscach, więc rozwiązania z ligi panów nie zawsze sprawdzą się u pań.
Nie mam pretensji, że podjęto złe decyzje, bo zamknięcie i powiększenie ligi niosło za sobą wiele znaków zapytania. Jednak okazało się, że wiele z nich zostało zamienione na krzyżyki oraz odpowiedzi negatywne. Przecież wszystkim nam zależy na rozwoju i utrzymaniu atrakcyjności naszej kobiecej siatkówki.