SSK Calisia Kalisz – Impel Gwardia Wrocław 1:3 (25:18, 20:25, 22:25, 19:25)
Calisia: Woźniakowska, Chojnacka, M. Wawrzyniak, Godos, Wojcieska, Sieradzan, Kuehn-Jarek (libero) oraz Tanaka, K. Wawrzyniak
Gwardia: Mroczkowska, Szkudlarek, Haładyn, Kruk, Czerwińska, Efimienko, Krzos (libero) oraz Barańska, Jagiełło, Szafraniec
Od początku rozgrywek PlusLigi Kobiet oba zespoły są w trudnej sytuacji w tabeli. Gospodynie przeżywają bardzo złe momenty, bowiem zamykają ligową tabelę z dorobkiem zaledwie dwóch zwycięstw, natomiast Gwardia plasuje się na siódmej pozycji w stawce, ale nie może być pewna utrzymania w lidze. Z tego powodu trenerzy tych drużyn potraktowali spotkanie w Pucharze Polski jako sparing przed ligowymi zmaganiami, a wynik nie był dla nich najważniejszy.
Spotkanie lepiej rozpoczęły gospodynie. Seria dobrych zagrywek Magdaleny Godos spowodowała, że już przy stanie 8:1 trener Rafał Błaszczyk wykorzystał dwie przerwy na żądanie. Ta partia układała się po myśli kaliszanek. Bardzo dobry okres gry miała Sylwia Wojcieska. Jedyna zdolna do gry środkowa kaliskiej ekipy dobrze radziła sobie zarówno w ataku jak i bloku. W spotkanie nie najlepiej weszły "gwardzistki", którym trudno było złapać kontakt punktowy z rozpędzoną Calisią. Wszystko na co było stać wrocławianki to zmniejszenie strat do czterech "oczek". Zespół z Wielkopolski dobrze wykorzystywał swoje atuty w postaci Anny Woźniakowskiej oraz Anity Chojnackiej, co pozwalało spokojnie kontrolować boiskowe wydarzenia. Ostatecznie po udanym kiwnięciu kaliskiej rozgrywającej set zakończył się zwycięstwem ekipy znad Prosny 25:18.
Od pierwszych piłek w drugiej partii widać było, że wrocławiankom zależy na zwycięstwie. Skutecznie grająca Katarzyna Mroczkowska dała sygnał do ataku swoim koleżankom wyprowadzając je na pierwsze prowadzenie w spotkaniu. Lepsza gra przyjezdnych brała się przede wszystkim z wzmocnienia zagrywki i lepszej gry w obronie. Grą zespołu dobrze kierowała Marta Haładyn, a w ataku Mroczkowską dzielnie wspierała Marta Czerwińska. Wynik w granicach remisu oscylował do stanu 18:18. Wtedy to podopieczne trenera Błaszczyka "wrzuciły wyższy bieg" i w końcówce rozstrzygnęły tę odsłonę na swoją korzyść. Wygrana 20:25 pozwoliła im jeszcze w trakcie meczu cieszyć się z awansu do kolejnej rundy rozgrywek.
Dalsza część spotkania była już mniej ważna dla jednej i drugiej drużyny. Trener kaliszanek Mariusz Pieczonka po raz pierwszy w tym sezonie dał odpocząć swojej liderce oraz kapitan zespołu Annie Woźniakowskiej, za którą na parkiecie pojawiła się Japonka Masami Tanaka oraz Katarzyna Wawrzyniak, która z kolei dała zmianę Magdalenie Godos. Sam set bliźniaczo przypominał poprzednią odsłonę. Zespoły grały punkt za punkt, aby w końcówce ponownie lepsze mogły okazać się przyjezdne, które w tym razem pozwoliły gospodynią zdobyć dwadzieścia dwa "oczka".
Czwarta odsłona meczu okazała się już ostatnią w całym meczu. Z akcji na akcje widać było, jak kaliskie zawodniczki męczą się coraz bardziej. Brakowało sił, bo w nogach czuć było jeszcze spotkanie z pilskim Farmutilem. Słabość rywala dobrze wykorzystała Gwardia. Do dwójki punktujących dołączyła się Zuzanna Efimienko, która atakami ze środka często nękała gospodynie. Ostateczny cios wrocławianki zadały po piętnastym punkcie zdobytym przez Calisię. Na zagrywce pojawiła się wcześniej wymieniona środkowa i swoimi serwisami doprowadziła do czterech punktów przewagi. Ta strata okazała się nie do odrobienia. W końcówce wynik okazał się być jeszcze korzystniejszy, a cała partia zakończyła się tryumfem wrocławianek 19:25 i całe spotkanie wygrały 1:3.
Gwardia gra dalej, a kolejnym rywalem dolnośląskiej ekipy będzie Centrostal Bydgoszcz. Obie drużyny jednak są już teraz myślami przy ligowym starciu, które rozegrane zostanie we Wrocławiu już w sobotę. Kaliszanki przyjeżdżają z nożem na gardle, a porażka w tym starciu może zadecydować w walce o utrzymanie. W tabeli zespoły dzielą tylko trzy punkty, więc zwycięstwo w tym spotkaniu może okazać się bardzo cenne.