Kw. do IO: Belgijski koszmar trwa! Polki skomplikowały swoją sytuację w grupie

Materiały prasowe / CEV
Materiały prasowe / CEV

Po dwóch setach polskie siatkarki miały nadzieję na przełamanie niekorzystnej serii meczów z trudnym rywalem, ale ostatecznie skończyło się na sporym rozczarowaniu i przegranej 1:3. Teraz Biało-Czerwonej muszą liczyć na grupowe rywalki.

Żadnemu obserwatorowi turnieju w Ankarze nie trzeba było tłumaczyć, jak ważne jest wtorkowe spotkanie dla kadr Polski i Belgii w kontekście walki o miejsce na igrzyskach olimpijskich. Jakby mało było podtekstów towarzyszących tej rywalizacji, 5 stycznia 2016 roku mijały dokładnie dwa lata od fatalnego w skutkach spotkania Biało-Czerwonych z Belgijkami, które odebrało kadrze prowadzonej przez Piotra Makowskiego marzenia o awansie na mistrzostwa świata. Jeżeli polskie siatkarki miałyby definitywnie zapomnieć o tamtej klęskę i zacząć nowy rozdział bojów z Żółtymi Tygrysicami, to właśnie teraz.

Na kilkanaście minut przed meczem wiadomo było, że Joanna Wołosz nie doszła do siebie po doznanej w poniedziałek kontuzji palca nogi, przez co zespołowi Jacka Nawrockiego z rozgrywających została tylko Izabela Bełcik. To mocno skomplikowało sytuację polskiej kadry, aczkolwiek w pierwszych akcjach spotkania to nie rozegranie było największa bolączką Biało-Czerwonych, a niecelna zagrywka. Mimo wszystko nie odstawały one od przeciwniczek, dopiero autowe uderzenie Polańskiej i as Els Vandesteene pozwoliły Tygrysicom na odskoczenie (8:5). Szczelny belgijski blok wybijał Katarzynie Skowrońskie-Dolacie z głowy plany kolejnych punktów, przez co skuteczność całej naszej reprezentacji była zatrważająco niska.

Siatkarki Gert Vande Broeka również nie brylowały w ataku i przyjęciu, ale nadrabiały to technicznymi floatami. Gdyby nie Aleksandra Jagieło, sytuacja byłaby fatalna. Niderlandzkim zawodniczkom wpadały w parkiet coraz łatwiejsze piłki i widać było, że kolejne udane akcje je nakręcają. Po drugiej przerwie technicznej ofensywna Polek nieznacznie drgnęła, ale to było za mało, by odrobić straty. Nie pomogła nawet zmiana na pozycji atakującej, czyli wejście Bereniki Tomsi. Bohaterka pierwszego seta Charlotte Leys dopełniła dzieła (25:19).

Wyraźną bolączką Polek był system gry blok-obrona, mało piłek było podbijanych i wykorzystywanych w kontrataku. Do tego Skowrońska-Dolata cały czas nie potrafiła się przebić przez ręce rywalek, czego nie można było powiedzieć o Werblińskiej i Jagieło. Przebłyskiem nadziei był blok i atak przechodzącej piłki przez Bełcik, który dał Polkom remis po 6, a potem upragnione prowadzenie. Dzięki temu spotkanie nabrało rumieńców, a średni czas wymian znacznie się wydłużył. Tym razem opłaciło się wejście Tomsi, należycie funkcjonował serwis, a do tego po blokach Werblińskiej i Gabrieli Polańskiej było już 19:14 dla Biało-Czerwonych! Raz zdobytej przewagi rozpędzone "Nawrotki" już nie oddały: seta przypieczętowała doskonała reakcja Sylwii Pycia na kiwkę Frauke Dirickx.

Polska drużyna odzyskała rezon i coraz śmielej radziła sobie nawet w atakach z drugiej linii, ale gdy wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą, do gry wróciła Van Hecke wespół z Helene Rousseaux, a niedokładności w zagraniach naszych siatkarek sprawiły, że wynik stał się remisowy (14:14, 17:17). Nastroje uspokoiła Anna Werblińska, prawdziwy postrach belgijskich blokujących, ale końcowy wynik mimo prowadzenia zespołu Nawrockiego wciąż był niewiadomą. Na domiar złego w kluczowym momencie piłka po serwisie Freyi Aelbrecht zatańczyła na siatce i trafiła w polski parkiet, co oznaczało grę na przewagi. Stało się najgorsze: trzy piłki setowe zostały zmarnowane, a zablokowane przez Heyrman i Leys uderzenia Werblińskiej i Tomsi zakończyły seta...

Powtórzyły się demony z inauguracyjnej partii, kiedy Belgijkom wychodziło właściwie wszystko, a Polki męczyły się z własnymi słabościami i atakowały każdym możliwym kierunku poza tym właściwym. Trener Nawrocki dość szybko wziął obie przerwy na żądanie, chcąc zapobiec skutkom przestoju w grze, ale jego wysiłki spaliły na panewce. Gdy Tygrysice, choć grające momentami nonszalancko, wygrywały 16:8, na parkiecie pojawiła się Kamila Ganszczyk, ale i ona nie była w stanie poprawić jakości polskiego bloku i pobudzić swojej reprezentacji do ostatniego zrywu. Na nic zdało się częściowe odrobienie strat przy braku poprawy jakości gry: kończący mecz atak ze środka Heyrman oznaczał, że nastroje w polskim obozie będą fatalne, a jego droga do Rio została niepotrzebnie wzbogacona o jeszcze jeden ostry zakręt.

Belgia - Polska 3:1 (25:19, 16:25, 27:25, 25:18)

Belgia: Dirickx, Heyrman, Leys, Aelbrecht, van Hecke, Vandesteene, Courtois (libero) oraz Rousseaux, Van Gestel, Van De Vyver.

Polska: Werblińska, Skowrońska-Dolata, Jagieło, Bełcik, Polańska, Pycia, Maj-Erwardt (libero) oraz Kurnikowska, Tomsia, Ganszczyk, Grejman.

W ostatnim meczu fazy grupowej polska reprezentacja zagra z Włoszkami (czwartek, 7 stycznia, godz. 18:30).

DrużynaMeczeSetyPunkty
1. Rosja 2-0 6:3 5
2. Belgia 1-0 3:1 3
3. Polska 0-2 3:6 1
4. Włochy 0-1 1:3 0

Ten mecz był do wygrania. Porażka siatkarek na inaugurację

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: