Kw. do IO: Sam Deroo i spółka. Czy gwiazdor ZAKSY napsuje krwi Polakom?

W czwartek reprezentacja Polski rozegra drugi pojedynek podczas turnieju kwalifikacyjnego do IO 2016. Po wygranej nad Serbami, kolejnym przeciwnikiem Biało-Czerwonych będą Belgowie z Samem Deroo na czele.

Przed rozpoczęciem imprezy w Berlinie mało kto stawiał, że reprezentacja Belgii będzie w stanie namieszać w grupie, w której wylądowali również Polacy. Po raz pierwszy i ostatni w igrzyskach olimpijskich belgijska drużyna wystąpiła w 1968 roku, a obecni zawodnicy nie grają na takim poziomie, aby zbliżyć się do najlepszych europejskich zespołów.

Zresztą Belgowie nigdy nie byli siatkarską potęgą. W porównaniu do wszystkich swoich grupowych rywali turnieju kwalifikacyjnego nie mają w dorobku medali mistrzostw świata czy czempionatu Starego Kontynentu. Ich jedynym medalem jest złoto wywalczone trzy lata temu podczas rozgrywek Ligi Europejskiej, w której nie grają jednak najlepsze europejskie reprezentacje.

Warto jednak odnotować, iż Czerwone Diabły wielokrotnie postraszyły wyżej notowanych przeciwników. Reprezentacji Polski chyba do tej pory śnią się koszmary na wspomnienie o mistrzostwach Europy w 2007 roku, kiedy to Belgowie pokonali Biało-Czerwonych, zamykając im drogę do czołówki turnieju. Takich przypadków było zdecydowanie więcej, dlatego pewnym jest, iż tej ekipy nie można lekceważyć.

Aktualnie podopieczni Dominique'a Baeyensa to bardzo młody, ale poukładany siatkarsko zespół. Drużyna składa się głównie z graczy Knack Roeselare, ale w składzie można również odnaleźć kilku siatkarzy z najlepszych lig świata. Jednym z nich jest Sam Deroo, czyli zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

To głównie na nim opiera się siła ofensywna Belgów. W pierwszym spotkaniu w Berlinie siatkarz zanotował na swoim koncie aż piętnaście punktów, nieźle przyjmując i atakując na poziomie 43 proc. Tylko jedno "oczko" mniej kolejny Belg z przeszłością w PlusLidze. Niegdyś niedoceniony w Jastrzębskim Węglu Simon Van De Voorde jest obecnie mocnym ogniwem reprezentacji Belgii, szczególnie jeśli chodzi o blok. Przekonali się o tym Niemcy, którzy zostali zatrzymani na siatce aż sześć razy. Do tego Kevin Klinkenberg oraz Bram Van den Dries, czyli kolejno zawodnicy Łuczniczki Bydgoszcz oraz Indykpolu AZS-u Olsztyn.

Oprócz wymienionych wyżej zawodników, na pochwały zasługują również inni "młodzi gniewni". Tomas Rousseaux czy Arno van de Velde to ogromne talenty, które już występują w wyjściowym składzie reprezentacji narodowej. Niewykluczone, że przy takiej pracy, jaką obecnie wykonują w Belgii, w najbliższej przyszłości belgijska drużyna będzie czymś więcej niż tylko tłem dla czołowych europejskich ekip.

Czy Belgowie będą w stanie w czwartek zagrozić reprezentacji Polski? Wszystko zależy od podejścia Biało-Czerwonych do tego spotkania. Jak powszechnie wiadomo, ze słabszym rywalem motywacja jest nieco mniejsza, ale podopieczni Stephane'a Antigi mają w głowie jeden cel, a mianowicie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Niemcy w dwóch z trzech setów musieli odpierać ataki przeciwników, ale w końcówkach pokazywali klasę. Belgijskiej ekipie brakuje jeszcze doświadczenia i to jest głównym mankamentem w starciach z utytułowanymi rywalami.

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: