Anna Werblińska: Momentami grałyśmy dobrze, chwilę później byłyśmy dziewczynkami do bicia

Reprezentacja Polski turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich zakończyła z trzema porażkami na koncie. Biało-Czerwone w Ankarze dwukrotnie przegrały po 2:3. - Żadna z nas nie przyjechała tu postać na parkiecie - przyznała Anna Werblińska.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

Polki turniej w Ankarze rozpoczęły obiecująco. Po dwóch partiach prowadziły z Rosjankami, lecz Sborna wygrała trzy następne sety i to rywalki cieszyły się ze zwycięstwa. Później Biało-Czerwone przegrały z Belgią, lecz mimo dwóch porażek wciąż miały szansę na awans do półfinałów. By zrealizować marzenie o igrzyskach potrzebny był triumf nad reprezentacją Włoch 3:0 lub 3:1.

Jednak to Włoszki wygrały dwa pierwsze sety i pozbawiły Polki złudzeń. Co prawda Biało-Czerwone doprowadziły do wyrównania, lecz nie miały już szans na awans. Ostatecznie czwartkowe starcie zakończyło się triumfem podopiecznych Marco Bonitty 3:2 i to Italia zagra w półfinale.

Po turnieju w Ankarze w reprezentacji Polski panuje smętna atmosfera. Zawodniczki żałują straconej szansy na awans na igrzyska. - Momentami grałyśmy naprawdę dobrą siatkówkę. Jednak chwilę później stawałyśmy się dziewczynkami do bicia. Jest nam niezwykle przykro, bo wiem, że każda dziewczyna włożyła serce, dużo zaangażowania. Żadna z nas nie przyjechała tu postać na parkiecie i poklaskać. Starałyśmy się, ale nie dałyśmy rady. Brakowało nam trochę siły ognia. Rio nie było nam pisane - powiedziała Anna Werblińska w rozmowie ze stroną chemik-police.com.

Polki wyraźnie przegrały pierwszą partię. W drugim secie reprezentacja Polski odrobiła straty i doprowadziła do wyrównanej końcówki, w której to lepsze były Włoszki. - Postanowiłam podjąć ryzyko i uderzyć mocno. Niestety, nie udało się. Tego dnia zagrywka mi nie wychodziła, dodatkowo miałam problemy z kciukiem, co utrudniało podrzut piłki i odbijanie palcami. Na pewno ta zagrywka będzie mi się śniła - przyznała Werblińska.

W czwartej odsłonie przyjmująca na chwilę opuściła boisko, ale na szczęście nie doznała żadnego groźnego urazu i wróciła na parkiet. - Mięśnie się spięły i zaczęło mnie na tyle boleć, że nie byłam w stanie pozostać na parkiecie. Jednak chwilę odetchnęłam, ból minął i mogłam wrócić. Teraz czuję się dobrze - stwierdziła Werblińska.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×