Kwal. do IO: Niespodzianki nie było, Polacy przegrali z Francją, ale wciąż walczą o Rio

PAP / Darek Delmanowicz
PAP / Darek Delmanowicz

Po dwóch bardzo zaciętych setach Biało-Czerwoni opadli z sił, ostatecznie przegrali z reprezentacją Francji 0:3 i w niedzielę zagrają o trzecie miejsce z Niemcami.

Przez przedłużający się pierwszy półfinał, z którego zwycięsko wyszli Rosjanie, kilka minut opóźnienia zyskała potyczka Polski z Francją. Obie ekipy znały potencjalnych niedzielnych rywali, wiedziały o co walczą.

Trenerzy teamów wyszli składami, w których nie było niespodzianek. Podstawowi zawodnicy zachowali więcej sił przez to, że mieli czas na odpoczynek w ostatnich meczach grupowych.

Już na początku spotkania doszło do starcia... przy bandzie. Piłka po jednym z ataków Biało-Czerwonych leciała w kierunku statystyka Roberta Kaźmierczaka, który broniąc się przed nią, odbił ją, pomimo tego, że miał zamiar ją wybronić Jenia Grebennikov. Groźne spojrzenie członkowi polskiego sztabu posłał Earvin Ngapeth.

Obie ekipy stworzyły świetne widowisko, wymieniając się ciosami ze wszystkich możliwych pozycji. Choć wkradały się błędy, głównie w polu zagrywki, kibice mogli być zadowoleni z tego, co widzą.

Gra toczyła się punkt za punkt i nie było wyjścia, wszystko musiało rozstrzygnąć się w końcówce. Zarówno Polacy, jak i Francuzi mieli swoje szanse, w końcu jednak Bartosz Kurek przeszedł linię trzeciego metra i set padł łupem rywali.

W drugiej odsłonie niewiele zmieniło się na parkiecie. Fenomenalnie w obronie grali Francuzi, zaś Grzegorz Łomacz starał się więcej grać środkiem. Obie drużyny wniosły się na szczyt, prezentując najwyższy poziom praktycznie w każdej wymianie. Ponownie o wszystkim zadecydowała końcówka. Wydawało się, że Polakom uda się wyrównać.

Ngapeth zaatakował bez bloku, ale wideoweryfikacja pokazała, że jednak któryś z naszych zawodników piłki dotknął. Po chwili atak Mateusza Miki okazał się minimalnie autowy.

Sytuacja zrobiła się niebezpieczna, ale Stephane Antiga nie zdecydował się na żadne zmiany. Obie drużyny utrzymywały około 60 proc. w ataku, na podobnym poziomie przyjmowały. O wynikach dwóch pierwszych odsłon zadecydowały detale.

Trójkolorowi wskoczyli na jeszcze wyższy poziom, znakomicie radząc sobie we wszystkich elementach. Biało-Czerwoni, pomimo ambitnej walki, nie potrafili utrzymać poziomu z początku spotkania.

Antiga wpuścił na boisko Rafała Buszka, a także Wojciecha Żalińskiego i Marcina Możdżonka, ale przewaga przeciwników była już za duża, a ci wcale nie zwalniali tempa. Nadzieję dobrą serią na zagrywce w serca drużyny i kibiców wlał Żaliński. Ostatecznie jednak Francuzi bezpiecznie przewagę dowieźli do końca.

Podopieczni Laurenta Tillie w niedzielę zagrają z Rosją, natomiast Polacy ponownie zmierzą się z Niemcami.

Francja - Polska 3:0 (29:27, 32:30, 25:20)

Francja: Rouzier (21), Toniutti, Le Roux (7), Le Goff (8), Tillie (10), Ngapeth (17), Grebennikov (libero) oraz Pujol, Lafitte, Lyneel

Polska: Łomacz, Kurek (11), Kłos (5), Bieniek (10), Mika (10), Kubiak (13), Zatorski (libero) oraz Wojtaszek (libero), Konarski (2), Drzyzga, Buszek (1), Żaliński (1), Możdżonek (2).

Dominika Pawlik z Berlina 

Co za moc! Mazurek Dąbrowskiego a capella

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: