A miało być tak pięknie. Impel Wrocław poza Ligą Mistrzyń
Ostatnie spotkanie grupy E Ligi Mistrzyń na długo zostanie w pamięci wrocławskich siatkarek. Do awansu potrzeba było tylko zwycięstwa nad outsiderem, Telekomem Baku. Impelki przegrały 2:3 i misterny plan legł w gruzach.
Od czasu losowania grup Ligi Mistrzyń, nie dało się ukryć zadowolenia z wrocławskiego przydziału. Los skojarzył Impelki z Fenerbahce Grundig Stambuł, SC Dresdner i Telekomem Baku. Grupa marzenie. Oprócz Turczynek wszystkie zespoły w zasięgu wrocławianek. Okazało się, że to tylko pozory.
Balonik nadmuchano prawie do granic możliwości już po pierwszym meczu. Impel Wrocław rozbił w Baku Telekom 3:0 i dał wyraźny znak. Tym razem nie będziemy zespołem do bicia. Wrocławiankom wychodziło niemal wszystko. Kristin Hildebrand zakończyła mecz z niesamowitą skutecznością 67 proc. Przez resztę sezonu nawet nie zbliżyła się do tego wyniku. Nic nie zapowiadało późniejszej klęski.
Po rewanżu powiało optymizmem. Wrocławianki co prawda nie zdołały urwać seta faworytkom, ale ich postawa w pierwszym i drugim secie mogła się podobać. Trener Nicola Negro zapowiadał, że wszystkie siły rzuci na rewanż z SC Dresdner. Na obietnicy się skończyło. Włoch nie dotrwał na stanowisku nawet do końca roku.
O ile o zwolnieniu Negro mówiło się w kuluarach od dłuższego czasu, to konia z rzędem temu, to wytypował nowego szkoleniowca. Na ławce trenerskiej zasiadł... prezes Jacek Grabowski. Decyzja początkowo wywoływała uśmieszek na twarzy. Jak to, prezes trenerem?
Nowy szkoleniowiec nic nie robił sobie z opinii środowiska i zabrał się do pracy. Efekt był piorunujący. Impelki po świetnym występie pokonały SC Dresdner i otworzyła się przed nimi autostrada do awansu. Wystarczyło tylko pokonać outsidera z Baku. Czas pokazał, że tylko i aż.
Wrocławianki nie olśniły w rywalizacji z Telekomem, ale przy prowadzeniu 6:2 w tie-breaku nikt nie dopuszczał myśli o ewentualnej przegranej. Wystarczył moment dekoncentracji, by to rywalki przejęły inicjatywę. Na nic zdało się 25 punktów Skowrońskiej-Dolaty. Telekom dowiózł prowadzenie do końca. Siatkarki Impela przeżyły sportowy dramat.
- Same jesteśmy sobie winne, bo uważam, że zespół z Baku nie zagrał nie wiadomo jakiej siatkówki. To my nie postawiłyśmy odpowiednich warunków, nie przeciwstawiłyśmy się - powiedziała po meczu środkowa, Agnieszka Kąkolewska. I trzeba podpisać pod tymi słowami.
Impelkom na pocieszenie pozostaje walka w Puchar CEV. Nie tak to miało jednak wyglądać. Łatwiejsza grupa niż w zeszłym roku, gwiazdorska obsada skrzydeł - nie ukrywajmy, awans był celem wrocławianek. Marzenia trzeba odłożyć na przyszły sezon. Do trzech razy sztuka?