Drugie miejsce ucieka Tauronowi MKS Dąbrowa Górnicza. "Chcemy umocnić się na trzecim"

 / WP SportoweFakty / Rafał Soboń
/ WP SportoweFakty / Rafał Soboń

Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostało już coraz mniej czasu. Siatkarki Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza toczą walkę o najwyższe miejsca w tabeli. Ostatnia porażka oddaliła je od pozycji wiceliderek.

Potyczka Tauronu MKS-u Dąbrowa Górnicza z PGE Atomem Trefl Sopot była hitem 17. kolejki Orlen Ligi. Jak przystało na szlagier, emocji nie zabrakło. Po zaciętym pięciosetowym boju z wygranej mogły cieszyć się sopocianki. - Spodziewałyśmy się takiego meczu. Niestety, zabrakło tych dwóch piłek i tak właśnie przegrywa się takie spotkania na styku - przyznała Karolina Różycka.

Dąbrowiankom na drodze do zwycięstwa stanęły chociażby problemy zdrowotne, z którymi zespół boryka się od dłuższego czasu. - Mamy bardzo dużo problemów zdrowotnych, kontuzji. Nie mówimy o tym głośno, bo to raczej w niczym nam nie pomoże. Uważam, że w tym sobotnim pojedynku i tak walczyłyśmy, to był chyba niezły mecz - powiedziała przyjmująca.

Braki kadrowe przełożyły się na przyjęcie Taurona MKS-u. Na libero trener Juan Manuel Serramalera postawił na duet Katarzyna Urban (nominalna przyjmująca) - Kinga Drabek (niespełna 18-letnia libero), gdyż z treningów wyłączona jest podstawowa siatkarka grająca na tej pozycji, Krystyna Strasz.

Przed starciem Atomówki zapowiadały, że ich bronią będzie zagrywka. Na przestrzeni całego spotkania wyrządziły rywalkom wielkie szkody swoim serwisem. Dąbrowianki wielokrotnie nie umiały poradzić sobie w odbiorze, o czym świadczą statystyki: 98 prób, 17 błędów, 33 proc. pozytywnego i 14 proc. perfekcyjnego przyjęcia.

- Zespół z Sopotu wszystkich atakuje zagrywką. Mają ją bardzo mocną. My teraz byłyśmy bez naszej podstawowej libero, bardzo osłabione w przyjęciu, też bez Asi Szczurek, która jeszcze przechodzi chorobę. Uważam jednak, że i tak sobie nieźle poradziłyśmy. Drużyna z Sopotu jest chyba jednym z najlepiej zagrywających zespołów w lidze, jeśli nie najlepiej - zaznaczyła Różycka, która w przyjęciu spisała się przyzwoicie.

Siatkarki MKS-u w drugim secie prowadziły 22:18, ale przegrały tę odsłonę i w konsekwencji kolejną. Jednak udało im się doprowadzić do tie-breaka, w którym miały nawet piłkę meczową w górze (przy stanie 14:13), choć ostatecznie przegrały tę partię 14:16.

- Stwierdziłyśmy, że trzeba walczyć do końca. Zespół z Sopotu to mocna drużyna, ale jednak można go złamać i prawie nam się to udało. Niestety, tak jak już mówiłam, te dwie piłki w tie-breaku... Zazwyczaj tak jest, że się przegrywa tymi dwoma - ubolewała Karolina Różycka.

Spotkanie Taurona MKS-u z PGE Atomem Treflem było ważne ze względu na układ w górnej części tabeli. Porażka dąbrowianek spowodowała, że Atomówki im odskoczyły, a Impelki zepchnęły na czwartą pozycję.

- Ucieka nam to drugie miejsce, ale my w sumie chcemy się umocnić na trzecim. Mamy jeszcze wszystko w swoich rękach - zaznaczyła przyjmująca. Obecnie wiceliderki z Sopotu mają 41 punktów, a trzeci Impel Wrocław może pochwalić się taką samą zdobyczą, jak czwarty Tauron MKS, czyli 37 "oczkami".

Komentarze (0)