Przed rozpoczęciem spotkania trudno było wskazać faworyta, bowiem obydwie ekipy znakomicie zaprezentowały się w swoich pojedynkach półfinałowych. Zespół z Kędzierzyna-Koźla w trzech setach rozprawił się z Lotosem Treflem Gdańsk, natomiast bełchatowianie po pasjonującym boju okazali się lepsi od mistrzów Polski.
Jak się później okazało, od początku ogromną przewagę udało się uzyskać zawodnikom ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, którzy zdominowali przeciwników w każdym elemencie. Momentami widać było bezradność PGE Skry Bełchatów wobec fantastycznych zagrań kędzierzyńskiej ekipy. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego bawili się siatkówką, a to natychmiast przekładało się na rezultat. Dziesięć punktów przewagi w końcówce premierowej partii oznaczało zdecydowaną deklasację drużyny z Bełchatowa. Ostatecznie seta zakończył skuteczny blok kędzierzynian, którzy w sumie zanotowali ich na swoim koncie cztery (25:12).
W drugiej partii sytuacja na boisku uległa diametralnej zmianie. Po początkowych kłopotach bełchatowianie zaczęli toczyć wyrównaną walkę z przeciwnikami, wypracowując sobie przewagę jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną. W szeregach zespołu prowadzonego przez Miguela Falaskę lepiej zaczęła funkcjonować gra w ataku, a do zdobywania punktów włączyli się wszyscy siatkarze PGE Skry. W porównaniu z pierwszym setem więcej problemów na siatce miał atakujący Dawid Konarski.
Gdy wydawało się, że bełchatowianie pewnie zmierzają po zwycięstwo w tej odsłonie, ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle udało się doprowadzić do wyrównania. Jednak chwilowy zryw tej drużyny nie przeszkodził zespołowi z Bełchatowa w odniesieniu zwycięstwa. Ostatni punkt zdobył atakiem Facundo Conte (23:25).
Kędzierzynianie ponownie objęli prowadzenie na początku trzeciego seta. Obydwie ekipy prowadziły wyrównaną walkę, ale zawsze minimalnie lepsi okazywali się podopieczni Ferdinando De Giorgiego. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez niemal całą odsłonę. Siatkarze PGE Skry Bełchatów starali się odrabiać straty, co udało im się dopiero w końcówce. Od tego momentu na parkiecie w hali Orbita rozgorzała zacięta bitwa. Zwycięsko z niej wyszła ZAKSA, która po znakomitych zagraniach Rafała Buszka wygrała do 22.
Dobra gra obecnych liderów tabeli PlusLigi przeniosła się również do kolejnego z setów. Zawodnicy ZAKSY nie mieli zamiaru wypuszczać swojej szansy z rąk, dlatego nie chcieli pozwolić sobie nawet na chwilę dekoncentracji. Świetny mecz rozgrywał wspomniany wcześniej Rafał Buszek i to głównie dzięki niemu kędzierzynianie mieli nawet pięć "oczek" przewagi. Usilne starania PGE Skry przyniosły oczekiwany skutek w końcówce, kiedy to zespół z województwa łódzkiego wyszedł na prowadzenie. Nieprawdopodobnie emocjonująca końcówka padła łupem podopiecznych Miguela Falaski, którzy wygrali 28:26.
Początek tie-breaka zdominowała ZAKSA, która przypominała drużynę z pierwszego seta. Podczas regulaminowej zmiany stron przewaga podopiecznych Ferdinando De Giorgiego wynosiła aż pięć punktów. Bełchatowianie zdołali odrobić stratę do, ale na zdrowie zaczął narzekać atakujący Mariusz Wlazły, który musiał opuścić boisko. Bez swojego kapitana zawodnicy PGE Skry Bełchatów dokończyli dzieła. W nerwowej końcówce, która grana była na przewagi zachowali więcej zimnej krwi, zwyciężając 19:17.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:12, 23:25, 25:22, 26:28, 17:19)
ZAKSA: Toniutti (3), Tillie (4), Gladyr (15), Konarski (20), Deroo (18), Wiśniewski (8), Zatorski (libero) oraz Rejno, Buszek (16), Bociek, Czarnowski.
Skra: Uriarte (2), Conte (23), Lisinac (11), Wlazły (22), Marechal (9), Kłos (4), Piechocki (libero) oraz Milczarek (libero), Rodriguez, Gromadowski (2), Janusz, Marcyniak, Stanković.
Zobacz wideo:
Marciniak: technologia? Wszystko w granicach rozsądku
{"id":"","title":""}