Sobotnie spotkanie ligowe policzanki wygrały 3:0, choć w trzeciej partii traciły do legionowianek sześć punktów. Zdołały jednak odwrócić losy seta i zwyciężyć 25:18.
- W tym trzecim secie Legionovia jeszcze chciała zaskoczyć i wyciągnąć lepszy wynik. Przegrywały 0:2, więc postawiły wszystko na jedną kartę. Fajnie, że tak spokojnie do tego podeszłyśmy. Mimo że było już 8:2 dla nich spokojnie odrabiałyśmy punkt po punkcie. Dobrze się zachowałyśmy w tym momencie - opowiadała Paulina Maj-Erwardt.
Nawet w tym trudnym momencie w trzeciej partii libero Chemika nie straciła wiary w końcowe zwycięstwo. Jej zespół szybko odzyskał kontrolę nad setem i doprowadził go do szczęśliwego końca.
- Myślę, że tu nie było z naszej strony żadnych nerwowych ruchów. Wiedziałyśmy, że byłyśmy w stanie to odrobić. Czułyśmy się pewnie i dałyśmy radę to odwrócić na swoją korzyść - oznajmiła.
Już we wtorek w Azoty Arenie podopieczne Giuseppe Cuccariniego zmierzą się z Fenerbahce Stambuł w pierwszym meczu I fazy play-off Ligi Mistrzyń. Mimo trudnego przeciwnika cel Chemiczek się nie zmienia - chcą awansować do turnieju finałowego.
- Takie są cele postawione przez klub i będziemy do tego dążyć. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by tam się dostać. Mamy sponsora, który bardzo chce być w tym miejscu. Chcemy zagrać jak najlepiej, by tam się znaleźć - zapowiedziała Maj-Erwardt.
Jednak nasza rozmówczyni chciałaby pojechać do Montichiari nie tylko z tego powodu. Sama jeszcze w swojej karierze nie brała udziału w takim turnieju.
- To jest też marzenie wielu dziewczyn, które grają w klubie, bo ja na przykład jeszcze nie grałam w turnieju finałowym. To jest takie moje marzenie sportowe, które fajnie byłoby zrealizować - zakończyła libero Chemika.