Lukas Tichacek nie wystąpił w żadnym meczu ekipy ze stolicy Podkarpacia od 16 stycznia, kiedy rzeszowianie mierzyli się z Lotosem Treflem Gdańsk. Rozgrywający jednak cały czas był w czternastkach zespołu na dane pojedynki (z wyjątkiem wyjazdu na starcie z Dragons Lugano w Lidze Mistrzów - wtedy zastąpił go Marcin Karakuła z Młodej Ligi, a 34-latek został w Rzeszowie).
Czecha na parkiecie zabrakło także w meczu 16. kolejki PlusLigi pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów a PGE Skrą Bełchatów. Fabian Drzyzga w tym meczu nie zachwycił. Co prawda wykreował lidera i przy słabości pozostałych graczy słusznie korzystał z jego usług niemal do znudzenia, ale zdarzały mu się bardzo niedokładne piłki. Te mógłby skorygować Tichacek, którego gra jest może nieco bardziej przewidywalna, ale precyzyjniejsza.
Z rzeszowskiego obozu dochodziły sygnały o problemach mięśniowych Tichacka, choć Czech cały czas trenował z drużyną. Zawodnik z Przerowa nie mógł wystąpić w Pucharze Polski, ale na środowy pojedynek z bełchatowianami był w stu procentach gotowy do gry. - Lukas jest całkowicie zdrowy. Nie wystąpił w Pucharze Polski ze względu na grypę żołądkową i miał cztery dni całkowicie wyjęte z życiorysu. Na środę był całkowicie zdrowy - mówi Artur Harmata, lekarz Asseco Resovii.
Po meczu Tichacek sam przyznawał, że mógł w tym meczu zagrać. Teraz oczywiście można gdybać, ale takim ruchem Andrzej Kowal mógł podnieść jakość rozegrania. Szkoleniowiec Pasów bardzo często korzysta z podwójnych zmian i jest znany z tego, że nie boi się rotować zawodnikami na tej pozycji. W meczu z bełchatowianami tego jednak nie spróbował.