Wirus grypy i nieodpowiedzialność

WP SportoweFakty / Olga Król
WP SportoweFakty / Olga Król

Na rozpoczęcie 18. kolejki PlusLigi warszawska drużyna podejmowała gości z Będzina. Gospodarze przegrali 2:3, czemu winny jest między innymi wirus grypy. Niektórzy zagrali z gorączką, a libero nie był w stanie nawet wstać z łóżka.

Dla ekipy MKS-u Będzin jest to dopiero drugie zwycięstwo w PlusLidze, więc byli bardzo zadowoleni po spotkaniu. - To był bardzo ciężki mecz. Trudny rywal, który postawił nam poprzeczkę bardzo wysoko. Jednak nam bardzo zależało na zwycięstwie, bo potrzebujemy wygranych. To nas na pewno podbuduje mentalnie. Ale nie popadamy w hurraoptymizm i wracamy do ciężkiej pracy, bo przed nami kolejne mecze i następna drużyna może nas sprowadzić na ziemię - powiedział środkowy Mariusz Gaca.

Wtórował mu kanadyjski szkoleniowiec Stelio DeRocco, który został w styczniu zatrudniony przez będziński klub w celu poprawienia wyników. Choć jego podopieczni nadal zamykają tabelę ligową, to w ostatnich dwóch spotkaniach zdobyli trzy punkty. - Jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa, bo bardzo ciężko pracowaliśmy w ostatnich tygodniach. Nieustannie powtarzam moim siatkarzom, że nie wolno się poddawać nigdy. Wcześniej graliśmy z rywalami z najwyższej półki, jak ZAKSA i Skra, z którymi trudno jest cokolwiek ugrać. Jednak bardzo dużo się podczas tych meczów nauczyliśmy i wyciągnęliśmy właściwe wnioski. To przyniosło efekty już w Lubinie, gdzie wywalczyliśmy punkt, a teraz wreszcie przyszła wygrana. Ciągle powtarzam moim zawodnikom, że jeżeli będą wierzyć w siebie i ciężko pracować, to zwycięstwa w końcu przyjdą - cieszył się trener.

W zupełnie innym nastroju był kapitan AZS Politechniki Warszawskiej. - Zagraliśmy znacznie poniżej oczekiwań swoich i kibiców, nie da się ukryć. Od samego początku gra nam się nie układała. Decydujący był drugi set, który był prawie przez nas wygrany, a ostatecznie sprezentowaliśmy go drużynie z Będzina. To przedłużyło spotkanie i istotnie przyczyniło się do naszej porażki - ocenił Paweł Zagumny.

- Będzinianie wyszarpali to zwycięstwo - przyznał trener Inżynierów Jakub Bednaruk, który również w pierwszym meczu z MKS-em musiał przełknąć gorycz porażki. - Widać mają na nas jakiś patent i chwała im za to, że umieją to wykorzystać. Mimo porażki, chciałbym podziękować swoim chłopakom, którzy zagrali z gorączką i wyciągnięci z łóżek. A zwłaszcza Kubie Radomskiemu, który pewnie nie będzie pamiętał połowy meczu, bo zagrał na nieswojej pozycji i również bardzo chory - docenił trener przyjmującego, który musiał zastąpić jeszcze bardziej chorego nominalnego libero Macieja Olenderka. - Przez ostatnie trzy dni większość z nas padła ofiarą wirusa grypy, co na pewno nie ułatwiło nam gry. Zagraliśmy okrojonym składem i nie mieliśmy zmian. Ale to nie usprawiedliwia tej porażki. Nie możemy być zadowoleni z tego spotkania, zwłaszcza z powodu nieodpowiedzialności. Zachowywaliśmy się nieodpowiedzialnie na boisku, w zagrywce, w prawie każdym elemencie. W końcówkach robiliśmy co innego, niż sobie zakładaliśmy. Z drugiej strony trzeba się cieszyć i z tego punktu, bo zanosiło się na to, że możemy przegrać za trzy punkty - przyznał trener.

- Nie jesteśmy takim zespołem, który może bez żadnych zmian zagrać trzy dobre spotkania w ciągu tygodnia, a z powodu braku hali musieliśmy tę kolejkę rozegrać w środę. Było widać, że część zawodników oddychała już rękawami i nie potrafili utrzymać poziomu. Będzin umiał to wykorzystać - nie ukrywał szkoleniowiec.

Źródło artykułu: