AZS Politechnika Warszawska - Effector Kielce: Kibice obejrzą kolejny tie-break?

Po meczach z Indykpolem i MKS-em Będzin siatkarze AZS Politechniki Warszawskiej będą podejmować Effector Kielce. Patrząc na rozstrzygnięcia poprzednich spotkań, stołeczni kibice mogą się spodziewać kolejnego pięciosetowego widowiska.

Anna Bagińska
Anna Bagińska

W rundzie rewanżowej warszawscy zawodnicy jak do tej pory rozegrali pięć meczów i w większości z nich dopisywali punkty do swojego dorobku. Wyjątkiem były dwa pierwsze spotkania z Cuprum Lubin i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Z kolei dwa ostatnie mecze, z Indykpolem AZS Olsztyn i MKS-em Będzin, kończyły się w pięciu setach. O ile warszawianom udało się zrehabilitować olsztynianom za porażkę z początku sezonu, to z będzinianami już im się ta sztuka nie udała.

Zresztą do meczu z MKS-em AZS Politechnika Warszawska przystępowała w dosyć trudnej sytuacji kadrowej. Jej przyczyną był szalejący wirus grypy. Część zawodników do meczu przystąpiła świeżo po wstaniu z łóżka, a niektórzy wcale. Maciej Olenderek, nominalny libero AZS-u, nie był w stanie grać, a że stołeczny zespół nie zgłosił drugiego gracza na tę pozycję, musiał zastąpić go któryś z przyjmujących. Wybór padł na Jakuba Radomskiego, którego rywale obstrzeliwali na zagrywce niemiłosiernie - przyjmował piłkę aż 46 razy. Warszawianie walczyli, ale po raz drugi w tym sezonie lepsi okazali się siatkarze z Zagłębia wygrywając 3:2.

Los nie oszczędzał też kielczan, bo oni od kilku kolejek muszą sobie radzić bez kontuzjowanych Mateusza Bieńka i Adriana Buchowskiego. Zwłaszcza strata tego pierwszego jest dosyć głęboko odczuwalna, bowiem reprezentant Polski jest liderem drużyny. Dodajmy do tego fakt, że w ostatnim czasie kontrakt z klubem rozwiązało dwóch innych graczy: Krzysztof Wierzbowski i Grzegorz Szymański. Na przyjęcie udało się kieleckiemu klubowi znaleźć zastępstwo, z ZAKSY wypożyczono Sławomira Stolca. Trener Dariusz Daszkiewicz i tak miał ciężki orzech do zgryzienia, jak ustawić drużynę.

W końcu szkoleniowiec Effectora Kielce wobec braków kadrowych postanowił, że na przyjęciu zagra nominalny pierwszy rozgrywający, Michał Kędzierski, a za rozegranie będzie odpowiedzialny jego dotychczasowy zmiennik, Marcin Komenda. O ile w pierwszym meczu, gdzie zastosowano takie rozwiązanie, średnio ono wypaliło, to w ostatniej kolejce sprawdziło się wyśmienicie. Komenda został nawet wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem meczu, ale zespół z województwa świętokrzyskiego do wygranej poprowadził kto inny. Sławomir Jungiewicz, bo to o nim mowa, był absolutnym liderem w tym meczu. Zdobył w nim aż 36 punktów utrzymując przy tym bardzo dobrą skuteczność w ataku, rzędu 57 proc. Miał duży udział w wygranej 3:2 nad Cuprum Lubin.

Trudno przewidzieć, czy w Warszawie znów zobaczymy Kędzierskiego na przyjęciu i czy Jungiewicz będzie w stanie zagrać tak dobry mecz drugi raz z rzędu. Nie wiadomo też, w jakim składzie osobowym zagra Politechnika Warszawska. We wtorkowy wieczór Jakub Bednaruk, trener AZS-u, napisał na Twitterze, że ma nadzieję iż to koniec grypy w jego zespole. Przed środowym spotkaniem jak widać jest więcej znaków zapytania, niż pewników.

Patrząc jednak na to, że w pierwszej rundzie mecz pomiędzy Politechniką i Effectorem zakończył się w pięciu setach, podobnego rozstrzygnięcia można się spodziewać także w Arenie Ursynów. Wtedy górą byli warszawianie, zresztą mają z najbliższym rywalem korzystniejszy bilans - 9 zwycięstw i 4 porażki w historii dotychczasowych spotkań. Jednak jak wiele razy pokazały w tym roku rozgrywki PlusLigi, statystyki i liczby nic nie znaczą. O wygranej pewnie zadecyduje legendarna dyspozycja dnia i... lepszy stan zdrowia siatkarzy danej drużyny.

AZS Politechnika Warszawska - Effector Kielce / 24.02.2016 r. (środa), godz. 19:00

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×