Siatkarze stołecznej Politechniki są jedną z rewelacji tegorocznego sezonu. Drużyna stworzona z młodych, bardzo zdolnych zawodników "kradnie" punkty potentatom i na cztery kolejki przed końcem rozgrywek ma już zapewniony ligowy byt, a zawodnicy jeszcze do środy mówili, że marzą o lepszej, niż zajmowanej aktualnie szóstej pozycji w lidze.
W czwartek od rana nie rozmawiają już o niedzielnym meczu z Jadarem Radom, ale o zupełnie niespodziewanej, trudnej sytuacji w klubie. Właściciel większościowego pakietu akcji, spółka budowlana J.W Construction, postanowiła bowiem wycofać się z finansowania siatkarzy.
Perypetie prezesa Józefa Wojciechowskiego dotyczące umowy dzierżawy stadionu piłkarskiego przy ulicy Konwiktorskiej, rykoszetem trafiły w siatkarzy. Wojciechowski uważa, że warunki zaproponowane przez warszawskich urzędników są, biorąc pod uwagę stan obiektu, zawyżone i to wielokrotnie. Ponieważ prezes bardziej kocha piłkarzy, to w tej sytuacji postanowił pokazać władzom miasta, że stać go na… zlikwidowanie pierwszoligowej, szalenie popularnej drużyny siatkarzy.
- Mamy już wszyscy dość tego pana. On nawet nie był na żadnym naszym meczu i na pewno nie ma prawa w taki sposób traktować klubu - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl, ogromnie zdenerwowana, prezes warszawskiej Politechniki, Jolanta Dolecka. Nieoficjalnie o rezygnacji prezesa Wojciechowskiego ze sponsorowania warszawskiej siatkówki dowiedziała się ona pod koniec ubiegłego tygodnia. - Nie mam na biurku żadnego pisma w tej sprawie, ale mam oficjalną informację ustną. Znam już ten tryb załatwiania spraw i wiem, że deklaracja prezesa Wojciechowskiego jest nieodwołalna - twierdzi szefowa Politechniki i od razu zapewnia, że jej drużyna nie wycofa się z rozgrywek.
- Sytuacja się powtarza, w zeszłym roku również prezes Józef Wojciechowski z dnia na dzień przestał wywiązywać się z podpisanej umowy i mało nie spadliśmy z ligi. Teraz zawodnicy grają rewelacyjnie, ale przecież oni także czytają gazety, oglądają telewizję i buszują po Internecie. Zamiast skupić się na grze i treningach, będą teraz niepokoić się o swój los. A to przecież młode chłopaki – martwi się Jolanta Dolecka.
Większościowym udziałowcem siatkarskiej spółki akcyjnej jest jednak firma prezesa Wojciechowskiego i może ona postawić spółkę w stan likwidacji. - Jest taka możliwość, ponieważ J.W. Construction ma 75 procent udziałów i praktycznie może zrobić wszystko, co zechce pan prezes. Nie znaczy to jednak, że siatkówka w Warszawie upadnie - deklaruje Dolecka, która liczy, że na miejsce firmy budowlanej uda się znaleźć innych udziałowców.
- A ten pan, niech nam już więcej nie przeszkadza, bo jego deklaracje składane co roku nie są dla nikogo wiarygodne. To co dzięki naszej dobrej grze zyskał ogromnie dużo, jeśli chodzi o poprawę wizerunku swojej firmy. To bardzo łatwo przeliczyć na pieniądze i uczynimy to w najbliższym czasie. Wtedy okaże się, że sama reklama podczas transmisji telewizyjnych naszych spotkań, jest więcej warta niż jego wkład finansowy w zespół - kończy prezes stołecznej Politechniki.