Michał Kędzierski: Musieliśmy coś wykombinować. Zagraliśmy więc w starym stylu

W meczu 19. kolejki pomiędzy Politechniką Warszawską i Effectorem, kielczanie w trzecim secie zmuszeni byli do gry w nietypowym ustawieniu. To wszystko przez kolejną kontuzję w tym zespole.

Kielczanie w tym sezonie nie mają szczęścia. Zawodników co rusz dopadają kontuzje i zespół nie może grać oraz trenować w pełnym składzie. Od dłuższego czasu z gry wykluczony jest Adrian Buchowski, od paru kolejek zespołu nie może wspomóc również Mateusz Bieniek. Jakby tego było mało, w meczu 19. kolejki przeciwko AZS Politechnice Warszawskiej kontuzji doznał Sławomir Jungiewicz, najlepiej punktujący zawodnik Effectora Kielce. - Jest coraz gorzej - przyznał Michał Kędzierski.  - W tym spotkaniu wypadł nam ze składu Sławek Jungiewicz. Oby to nie było nic poważnego. Liczymy na jego pomoc jeszcze w tym sezonie, bo jest naszym motorem napędowym, ale na razie będziemy musieli sobie jakoś radzić bez niego. Mam nadzieję, że damy radę - powiedział rozgrywający Effectora.

Przez pierwsze dwa sety, czyli praktycznie do momentu, w którym atakujący przyjezdnej drużyny doznał kontuzji, spotkanie było dosyć wyrównane. Najbardziej zacięta była pierwsza partia, w której kielczanie w końcówce odrobili straty i oba zespoły grały na przewagi. Jednak podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza ostatecznie przegrali 0:3. - W pierwszym i drugim secie prowadziliśmy, czy to jednym, czy dwoma punktami. W końcówce zabrakło chyba chłodnej głowy i tak to się skończyło - podsumował zawodnik kieleckiej ekipy.

W drugiej odsłonie meczu po kontuzji Sławomira Jungiewicza w jego miejsce wszedł na boisko drugi atakujący, zaledwie 17-letni Patryk Więckowski. Dograł do końca seta, ale już w kolejnym, trener Daszkiewicz zaserwował zupełnie odmienne ustawienie. Kto widział dwa poprzednie mecze kielczan, ten już wiedział, że Michał Kędzierski był ustawiany na przyjęciu, a za rozegranie odpowiadał Marcin Komenda. Wtedy jednak do dyspozycji był jeszcze podstawowy atakujący. W meczu w Warszawie Effector zagrał jeszcze inaczej. A zawodnicy musieli dać sobie radę i zapamiętać swoje miejsce na boisku. - Na szczęście nie popełniliśmy żadnych błędów w ustawieniu. Musieliśmy jakoś kombinować. Zagraliśmy w starym stylu, czyli na dwóch rozgrywających. Ten, który był w drugiej linii, po prostu wystawiał, a ten co był z przodu, atakował z prawego skrzydła. Przegraliśmy tego seta, ale po prostu musieliśmy coś wymyślić - tłumaczył siatkarz.

Wszystkie te przeciwności losu w postaci kolejnych kontuzji nie podłamują jednak zawodników Effectora. - Wiadomo, wiara cały czas jest. Szkoda, że akurat teraz Sławek wypadł nam ze składu, bo czekają nas praktycznie najważniejsze mecze, zwłaszcza te z zespołami, które są niżej nas w tabeli. Trudno, będziemy walczyć.  Niedługo prawdopodobnie wróci Mateusz Bieniek i trener będzie miał większą możliwość rotowania składem - zakończył swoją wypowiedź Michał Kędzierski.

Komentarze (0)