Effector Kielce przez dwa pierwsze sety pojedynku z AZS Politechnika Warszawska walczył, ale ostatecznie przegrał 0:3. - Jesteśmy bardzo źli, że nie udało nam się zagrać lepiej. Niewiele brakowało, bo w pierwszych dwóch setach nasza gra nie wyglądała źle. Zabrakło chłodnej głowy w końcówkach. Jestem zły też na siebie, bo mam poczucie, że końcówkę pierwszego seta powinienem był inaczej rozegrać. Na pewno nie pomogła nam też kontuzja Sławka Jungiewicza w drugim secie - przyznał rozgrywający Marcin Komenda.
Kapitan Inżynierów był bardzo zadowolony z korzystnego wyniku, a zwłaszcza ze zdobycia trzech punktów. - Cieszą trzy punkty, zwłaszcza, ze ostatnio ciężko chorowaliśmy i treningi był dalekie od oczekiwań. Byliśmy nie w komplecie i w słabej dyspozycji, więc to zwycięstwo jest cenne - powiedział Paweł Zagumny.
Trener Dariusz Daszkiewicz, który i tak ma ogromne problemy kadrowe, nie miał po meczu szczęśliwej miny. Nie dosyć, że przegrał, to jeszcze kontuzji doznał atakujący Sławomir Jungiewicz. - Szkoda dwóch pierwszych setów, graliśmy zbyt nerwowo. Dwie proste zagrywki zepsute, z piłki wysokiej atak bez głowy. Naprawdę trudno jest nie trafić w Bartka Lemańskiego, a jednak nam się udawało. W trzecim secie fantazji starczyło nam tylko do połowy, a potem gospodarze odjechali i zasłużenie wygrali. Chyba przerzucimy się teraz na tenis stołowy, żeby już nikomu się nic nie stało - gorzko podsumował szkoleniowiec, który ma też kontuzjowanego przyjmującego Adriana Buchowskiego i środkowego Mateusza Bieńka.
Współczucia dla trudnej sytuacji swojego kolegi po fachu nie ukrywał Jakub Bednaruk. - Bardzo współczuję Darkowi, w jego sytuacji szóstkę to chyba będzie z kapelusza losować. Mają w Kilecac straszny niefart w kwestii kontuzji. Dwa piewsze sety bardzo podobne do meczu z Będzinem, tylko tym razem w końcówkach robiliśmy wszystko dobrze. Tym razem zagrywaliśmy w tych, co trzeba i chodziliśmy blokiem tam, gdzie sobie zakładaliśmy taktycznie - cieszył się trener Politechniki. Przyznał również, że jego podopieczni są w tym sezonie nieco nieprzewidywalni.
- Muszę powiedzieć, że mam w tym sezonie zespół bardzo fascynujący, który mnie nieustannie zaskakuje. Jak z kobietą. Idziesz na randkę, kolację stawiasz, do kina zabierasz, a jednak wracasz sam do domu. Ale ja się cieszę, co trzy dni oglądam zupełnie inną twarz mojego zespołu. Już nie mogę się doczekać, jaką z kolei twarz pokażą w Bielsku w sobotę - zakończył Bednaruk, który sam pochodzi z Bielska-Białej i zawsze z przyjemnością odwiedza to miasto.
Zobacz wideo: Porażka Bońka. Nie będzie zmian w statucie PZPN
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.