Krzysztof Stelmach: Jestem realistą, walczymy maksymalnie o 11. miejsce

Choć gracze z Bielska-Białej nie poprawili swojego bilansu zwycięstw, po meczu z Cerrad Czarnymi Radom dopisali na swoje konto punkt. - Ten punkt może się okazać kluczowy - zaznaczył szkoleniowiec BBTS-u.

Agata Kołacz
Agata Kołacz
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

Bielszczanie mieli nawet swoje szanse na zwycięstwo 3:1, jednak ostatecznie musieli się zadowolić jednym "oczkiem" wywiezionym z Radomia. Była to 15. porażka BBTS-u w sezonie.

- Idąc na konferencję śmialiśmy się z trenerem, że zawsze gratulujemy innym drużynom. Staje się to powoli niestety tradycją. Na pewno szkoda tego meczu, bo mogliśmy wygrać. Mieliśmy szanse wywieźć z Radomia więcej punktów niż jeden. Po dwóch setach Czarni się przebudzili i zaczęli lepiej grać, a my opadliśmy z sił. Wynik jest dla nas znowu niekorzystny - skomentował Marcin Wika.

Krzysztof Stelmach zaznaczył z kolei, że jego podopieczni nie potrafią utrzymać wysokiego poziomu gry przez cały mecz. - Wygrywając 2:0, przegrywamy ostatecznie po tie-breakach. I to oczywiście boli, zwłaszcza że naprawdę mogliśmy ugrać w Radomiu więcej niż jeden punkt. Jednak po drugim secie Czarni wzmocnili swój atak, bo został wprowadzony Bartłomiej Bołądź, który uzyskał w całym meczu powyżej 60 proc. skuteczności. To jest bardzo wysoki wskaźnik, zresztą podobny uzyskał Artur Szalpuk. Nie mogliśmy sobie poradzić z blokiem - analizował szkoleniowiec.

BBTS po rozegranych 20 spotkaniach (bielszczan czeka zaległy pojedynek z Lotosem Treflem Gdańsk) ma na swoim koncie 16 punktów. Ten dorobek pozwala na zajmowanie 11. lokaty w tabeli PlusLigi. - Ten punkt w meczu z Cerrad Czarnymi jest dla nas bardzo dobry. Gramy w grupie czterech ostatnich drużyn, wszystko jest przetasowane i nie ma szans wyjść powyżej 11. miejsca. To znaczy, szanse są teoretyczne, jeśli wszystkie mecze do końca byśmy wygrali. Jednak ja jestem realistą. Walczymy, żeby być najlepszą drużyną z tych czterech ostatnich. Mam nadzieję, że w następnych meczach będziemy utrzymywać swój poziom gry, który będzie połączony z większą zdobyczą punktową - dodał trener.

Ekipa z województwa śląskiego musi sobie radzić z jednym atakującym i rozgrywającym. W meczu z AZS-em Politechniką Warszawską urazu doznał Grzegorz Pilarz, rozgrywającego czeka kilkutygodniowa przerwa w treningach. Z kolei na początku sezonu Paweł Gryc zerwał więzadła w kolanie i na pewno w tych rozgrywkach nie pomoże swojej drużynie. - Wciąż borykamy się z problemami zdrowotnymi. W czwartym secie potrzebowaliśmy zmiany atakującego, a nie mamy takiej opcji. Czy Bartek gra dobrze, czy źle, musi być na boisku - przypomniał Krzysztof Stelmach.

Statystycznie oba zespoły wypadły dość podobnie, jednak był jeden element, w którym BBTS znacząco odstawał od Cerrad Czarnych. Chodzi o zepsute zagrywki, bielszczanie oddali przeciwnikowi aż 24 punkty w tym elemencie (przy zaledwie 8 miejscowych). - W pierwszych pięciu meczach ten element nam bardzo dobrze wychodził, tylko zadawaliśmy sobie pytanie, co będzie, jak nie będzie nam funkcjonował. Niestety, pracując na treningach nie jesteśmy w stanie wyeliminować tych błędów i ich ogromnej liczby - podkreślił szkoleniowiec.

W ostatnich meczach zagrywka jest sporym problemem BBTS-u. - Zepsute zagrywki w tym sezonie są naszą bolączką. Są duże dysproporcje między nami a innymi drużynami. Czarni zepsuli 8 zagrywek, my 24. To jest przepaść. W poprzednim spotkaniu było podobnie, my zepsuliśmy około 18 zagrywek w trzech setach, a AZS Politechnika Warszawska 4 - zauważył.

Zawodnicy z województwa śląskiego swojej dyspozycji w polu serwisowym nie są w stanie przełożyć z treningów na mecze. - Jak słyszę tylko hasło "zepsute zagrywki", a całe Bielsko-Biała o tym mówi, to... no cóż, ja jako trener mogę pomóc wyłącznie wskazówkami. Natomiast to jest jedyny element w siatkówce, w którym zawodnik sam sobie podrzuca piłkę, sam wyskakuje i uderza, niezależnie od kolegi na boisku. Ja mogę jako trener pokazać jakieś ćwiczenie. Uważam, że błędy, które popełniamy w meczu, nie odzwierciedlają tego, co robimy na treningach. Tam wygląda to zdecydowanie lepiej. Cały bajer polega na tym, żeby przenieść umiejętności z treningu na mecz. Nam niestety nie funkcjonuje i przegrywamy między innymi przez ten element - podsumował Krzysztof Stelmach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×