Wygrana Jadaru po tie-breaku - relacja ze spotkania AZS Politechnika Warszawska - Jadar Radom

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Spotkanie między Jadarem Radom a AZS Politechniką Warszawską musiał rozstrzygnąć tie-break. Ostatecznie górą okazali się podopieczni Jana Sucha, zdobywając niezwykle ważne dwa punkty, które później mogą zaważyć nad ich miejscem w tabeli. Radomianie zdołali odskoczyć Delekcie Bydgoszcz na trzy punkty i to oni na chwilę obecną znajdują się na premiowanym awansem do fazy play-off miejscu.

W tym artykule dowiesz się o:

J.W. Conctruction Osram AZS Politechnika Warszawska - Jadar Radom 2:3 (25:23, 22:25, 17:25, 25:19, 11:15)

Składy:

AZS: Bartłomiej Neroj, Karol Kłos, Jurij Gladyr, Radosław Rybak, Rafał Buszek, Sergiej Kapelus, Damian Wojtaszek (libero) oraz Karel Kwasnicka, Wiktor Położewicz

Jadar: Sirianis Hernandez, Maciej Pawliński, Maikel Salas, Grzegorz Kosok, Arkadiusz Terlecki, Marcin Owczarski, Adrian Stańczak (libero) oraz Konrad Małecki, Wojciech Żaliński, Jarosław Maciończyk, Damian Domonik

MVP: Sirianis Hernandez

Sędziowie: Piotr Król, Wojciech Kasprzyk

Oba zespoły, mając świadomość dużej wagi spotkania, rozpoczęły z przytupem pierwszą odsłonę - żadna ze stron nie mogła wypracować sobie większej przewagi. Podczas pierwszej przerwy technicznej na tablicy widniał wynik 8:6 dla podopiecznych Ireneusza Mazura. Zaraz po niej, nieudany serwis zanotował Jurij Gladyr. Po skutecznej kontrze warszawiaków szkoleniowiec Radomia Jan Such zmuszony był poprosić o czas dla swojej drużyny, która przegrywała już trzema punktami. Przerwa jednak nie wybiła z rytmu siatkarzy z Warszawy, którzy znakomicie blokowali i atakowali, by ostatecznie zameldować się na drugiej przerwie technicznej z przewagą czterech oczek. Prowadzenie warszawskiej drużyny ciągle rosło, a zmiany Jana Sucha nie przynosiły oczekiwanych efektów. Zdawało się, że pewną wygraną w tym secie odnotują siatkarze z Warszawy. Nic bardziej mylnego - problemy AZS-u w przyjęciu i as serwisowy Macieja Pawlińskiego zmusiły Ireneusza Mazura do wzięcia czasu nawet mimo tego, iż warszawiacy do zwycięstwa potrzebowali tylko jednego punktu. Ostatecznie jednak Jadar Radom nie zdołał przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść i przegrał pierwszą odsłonę 23:25.

Drugi set od mocnego uderzenia rozpoczęli podopieczni Ireneusza Mazura - trzy asy serwisowe Radosława Rybaka były dość znacznym powodem do wzięcia przez Jana Sucha czasu dla Jadaru Radom, bowiem przegrywał już 1:4. Przerwa wybiła z rytmu Rybaka, który posłał piłkę na aut. Blok punktowy rozgrywającego Politechniki, Bartłomieja Neroja i późniejsze błędy Jadaru spowodowały, że na pierwszą przerwę techniczną z czteropunktowym prowadzeniem zeszli warszawscy siatkarze. Po przerwie radomianie wzięli się za odrabianie strat - dzięki dobrej grze w obronie zdołali doprowadzić do remisu. Tej sytuacji nie mógł przeboleć trener Mazur i poprosił o czas dla swojej drużyny. Tuż po przerwie warszawscy przyjmujący nie poradzili sobie z serwisem Salasa. Trener Jadaru Radom, Jan Such, po bloku na Marcinie Owczarskim wprowadził do gry Wojtka Żalińskiego. Na drugiej przerwie technicznej trzypunktowe prowadzenie odnotowali już radomianie. As serwisowy Grzegorza Kosoka zmusił Mazura do wzięcia drugiego czasu - jego zespół przegrywał już 15:19. Przerwa jednak nie zmieniła nic w obliczu gry warszawiaków, którzy zupełnie nie radzili sobie z blokiem rywali. Podopieczni Jana Sucha doprowadzili do wyrównania spotkania, wygrywając drugą odsłonę 25:22.

Siatkarze Jadaru Radom szli za ciosem i trzecią odsłonę spotkania rozpoczęli z trzypunktową zaliczką. Ich prowadzenie nie trwało jednak długo, bowiem w warszawskiej ekipie nastąpiło przebudzenie - dobra gra w kontrze spowodowała, że to oni mogli się cieszyć z prowadzenia na pierwszej przerwie technicznej. Wszystko jednak zmieniało się jak w kalejdoskopie. Po wyrównanej walce punkt za punkt radomianie zdołali odskoczyć na kilka punktów. Ireneusz Mazur poprosił o czas przy stanie 19:15 dla siatkarzy Jana Sucha. W jego drużynie jednak nic nie drgnęło - świetna seria na zagrywce Hernandeza, a następnie błąd Radosława Rybaka spowodowały, że Jadar Radom wygrał pewnie trzeciego seta 25:17.

Gdy wydawało się, że nic już nie będzie w stanie wyrwać trzech punktów siatkarzom Jana Sucha, do głosu doszli warszawiacy. Mimo wysokiej przegranej w poprzednim secie nie poddali się i czwartą odsłonę rozpoczęli od dwupunktowego prowadzenia. Po kolejnych błędach radomskiej drużyny podopieczni Ireneusza Mazura prowadzili już 6:3. Wszystkim zaczęła chodzić po głowie myśl o tie-breaku. Na pierwszej przerwie technicznej Jadar Radom przegrywał 6:8. Znakomita gra Grzegorza Kosoka spowodowała, że na tablicy wyników szybko pojawił się jednak remis 8:8. Prym zarówno w ataku jak i zagrywce wiódł Jurij Gladyr, który wyprowadził swoją drużynę na dwupunktowe prowadzenie. Na drugiej przerwie technicznej gospodarze prowadzili już 16:13. Zaraz po niej warszawiacy sukcesywnie zaczęli powiększać swoją przewagę. Jan Such długo nie czekał i przywołał do siebie zawodników przy stanie 15:20. Radomianie nie zdołali jednak uchronić się przed tie-breakiem. Czwartą odsłonę spotkania przegrali bowiem 19:25.

Radomscy siatkarze zamiast pluć sobie w brodę, że nie wykorzystali szansy na zdobycie trzech punktów, już w pierwszych fragmentach tie-breaka zanotowali trzypunktowe prowadzenie. Po zmianie stron młody środkowy Politechniki, Karol Kłos popisał się asem serwisowym - by w drużynę nie wdarły się niepotrzebne nerwy o czas poprosił Jan Such. Radomianie skorzystali z rad swojego trenera i dzięki dobrej grze Hernandeza i Pawlińskiego doprowadzili do wyniku 13:9. Czas dla siatkarzy z Warszawy nic nie dał i to radomianie mogli cieszyć się ze zwycięstwa za dwa punkty, które są dla nich niezwykle ważne, ze względu na to, że w kolejnych kolejkach PlusLigi zmierzą się z najlepszymi polskimi zespołami. Niby w sporcie wszystko zawsze może się zdarzyć, jednak w pojedynku z mistrzem Polski PGE Skrą Bełchatów oraz rewelacją tegorocznych rozgrywek ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle wywiezienie przez Jadar Radom jakichkolwiek punktów będzie uchodziło za niespodziankę.

Źródło artykułu: