Mimo, iż gdańszczanie jeszcze przed rozpoczęciem wtorkowego meczu byli pewni zajęcia czwartej pozycji w klasyfikacji PlusLigi po rundzie zasadniczej, trener Andrea Anastasi desygnował na parkiet podstawowy skład, z Mateuszem Miką na czele.
Faworyzowani gospodarze od pierwszych piłek przejęli kontrolę nad wydarzeniami dziejącymi się na parkiecie Ergo Areny. Grę ofensywną zdominował Sebastian Schwarz, który sporą część ostatnich potyczek obserwował z perspektywy kwadratu dla rezerwowych. Niemiec przełożył głód gry w efektowne zbicia na lewej stronie siatki.
Przewaga żółto-czarnych w premierowej odsłonie nie podlegała żadnej dyskusji. Różnica klas zarysowała się przede wszystkim w skuteczności wyprowadzanych kontrataków. Ataki będzinian z dużą częstotliwością natrafiały na ręce blokujących, a gdy już udawało się im przedrzeć przez siatkę, w pogotowiu był dobrze dysponowany Piotr Gacek. Set zakończył się po błędzie serwisowym Michała Żuka.
Przegrana partia nie zdeprymowała siatkarzy zajmujących ostatnią pozycję w tabeli, którzy szybko objęli prowadzenie 8:4. W przeciwieństwie do Lotosu Trefla, przyjezdni wtorkowym rezultatem mogli jeszcze zmienić miejsce w klasyfikacji po rundzie zasadniczej, bowiem do trzynastego Effectora Kielce tracili jedno "oczko". Podopieczni Stelio DeRocco nie cieszyli się z wypracowanej przewagi zbyt długo. jeszcze przed drugą przerwą techniczną do remisu doprowadzili gospodarze. Marco Falaschi odciążył chwilowo lewe skrzydło, przenosząc ciężar poczynań ofensywnych na barki Murphyego Troya. Taktyka ta w ostatecznym rozrachunku nie przyniosła pozytywnych rezultatów. W przeciwieństwie do premierowej odsłony, końcówka drugiego seta dostarczyła widzom sporo emocji. W grze na przewagi więcej zimnej krwi, również w dyskusjach z arbitrami, zachowali przyjezdni, co dało im wygraną 30:28.
Trzecia partia stała pod znakiem błędów własnych będzińskich Tygrysów. Goście seryjnie psuli zagrywki i mieli problemy ze skutecznym wykończeniem akcji. Nie wystrzegali się również takich pomyłek jak przejście linii środkowej. Przy stanie 21:13 dla gdańszczan, trener DeRocco wprowadził na parkiet, aż trzech zmienników: Kamińskiego, Pawlińskiego oraz Oczko. Mimo niesłabnącej wiary kibiców, którzy licznie przybyli nad morze z województwa śląskiego, o siatkarskim cudzie nie było mowy.
Pierwszy punkt w czwartej i jak się okazało po kilkunastu minutach, ostatniej odsłonie, zdobył kąśliwą zagrywką Wojciech Grzyb. Doświadczony środkowy po chwili dołożył do swojego dorobku kilka udanych zbić oraz efektowny blok. Pomimo niekorzystnego rezultatu utrzymującego się od początku partii, przyjezdni nie składali broni. Szczególnie widoczne było to w ofiarnych paradach linii defensywnej. Największą bolączką będzinian, podobnie jak w poprzednich setach, okazał się atak. Z tym elementem nie mieli natomiast problemów gospodarze, którzy dowieźli prowadzenie do samego końca. Najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Piotr Gacek.
Gdańszczanie dzięki zakończeniu rundy zasadniczej w najlepszej czwórce, 21 kwietnia rozpoczną batalię ze PGE Skrą Bełchatów o brązowe medale. Natomiast będzinianie muszą pogodzić się z nieprzynoszącą chluby ostatnią pozycją w tabeli PlusLigi i co za tym idzie, grą o 13 miejsce.
Lotos Trefl Gdańsk - MKS Będzin 3:1 (25:16, 28:30, 25:15, 25:22)
Lotos: Grzyb, Falaschi, Schwarz, Gawryszewski, Troy, Mika, Gacek (libero) oraz Stępień, Hebda, Ratajczak
MKS: Sanders, Laane, Warda, Piotrowski, Żuk, Baczkała, Kaczmarek (libero) oraz Kamiński, Oczko, Pawliński, Gaca
MVP: Piotr Gacek
Zobacz wideo: #dziejesienazywo: Zadyma w meczu Polaków. "Na taką drużynę można liczyć"
Źródło: WP SportoweFakty