- Gdyby ktoś przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu powiedział mi, że wygramy Ligę Światową i Mistrzostwa Europy, uznałbym go za wariata. To był niesamowity rok zakończony zdobyciem dwóch najważniejszych tytułów, ale także pod względem jakości gry i wykonanej pracy. Mieliśmy szczęście, że nie było urazów i potrafiliśmy wykorzystać swoją szansę. Gdyby jednak ktoś przed sezonem powiedział mi, że odniesiemy tak wielki sukces, nigdy bym w to nie uwierzył - powiedział Laurent Tillie w rozmowie z dziennikiem Le Figaro.
Mimo ogromnych sukcesów i dominacji na światowych parkietach w 2015 roku, Les Bleus w dalszym ciągu nie mogą być pewni występu na najważniejszym sportowym turnieju - igrzyskach olimpijskich. W turnieju kwalifikacyjnym w Berlinie Trójkolorowi decydujący bój przegrali z Rosjanami. I mimo że w ostatnim czasie coraz częściej mówiło się o możliwości dyskwalifikacji Sbornej oraz weryfikacji wyników z uwagi na aferę dopingową z udziałem Aleksandra Markina, wszystko wskazuje na to, że sprawa rozejdzie się po kościach. To z kolei oznaczałoby, że mistrzowie Europy będą musieli po raz kolejny walczyć o przepustki olimpijskie. Tym razem pod koniec maja, na turnieju światowym w Tokio.
- Sądzę, że obejdzie się bez niespodzianki i nie będzie żadnych sankcji. Moi zawodnicy są tym wszystkim zdegustowani. Przegraliśmy finał przeciwko Rosji, po części dlatego, że byliśmy słabsi fizycznie. Więc kiedy dowiadujemy się, że Aleksander Markin, który odegrał bardzo ważną rolę w tej grze miał wynik pozytywny, to jest to jeszcze bardziej nie do zniesienia - przyznał francuski szkoleniowiec.
Na turnieju w Japonii Francuzi nie powinni mieć jednak problemów z awansem, bowiem pozostali przeciwnicy zdecydowanie odstają poziomem od czołówki światowej. W rywalizacji wezmą co prawda udział Polska, Iran, Australia oraz Kanada, mające za sobą występy w rozgrywkach Ligi Światowej, jednak poza Biało-Czerwonymi próżno szukać ekipy, która mogłaby zagrozić Trójkolorowym. Mimo to, opiekun Les Bleus z dużą dozą ostrożności podchodzi do rywalizacji.
- Moja rola polega na tym, aby okiełznać euforię swoich graczy do momentu, kiedy nie wywalczymy kwalifikacji. Jedni uważają, że nie powinniśmy mieć problemu z awansem, inni, że może być zupełnie inaczej. W Berlinie sądziłem, że nasze szanse wynoszą 10 procent, w Tokio oceniam je na 40 procent. Muszę podtrzymywać u graczy świadomość, że droga do Rio jest jeszcze daleka. To jest to, czego sie najbardziej obawiam - stwierdził Tillie.
Światowy Turniej Kwalifikacyjny odbędzie się w dniach 28 maja - 5 czerwca w Tokio. Udział w nim wezmą reprezentacje: Francji, Polski, Japonii, Iranu, Australii, Chin, Wenezueli i Kanady. W każdym turnieju drużyny rozegrają między sobą po jednym spotkaniu. Do turnieju olimpijskiego awansują trzy najlepsze zespoły turnieju światowego, nie licząc najlepszej drużyny z Azji.
jeden z kilku faworytów ok, ale nie główny