Drugi mecz w Szczecinie zakończył się wynikiem 0:3. PGE Atom Trefl Sopot nie wygrał seta, choć statystycznie wyglądał lepiej niż w poprzednim spotkaniu. Był blisko, ale w drugiej partii roztrwonił osiem punktów zaliczki, a następnie nie wykorzystał dwóch piłek setowych. Chemik Police przeprowadził skuteczny pościg i nie dał się już zatrzymać.
- Dziewczyny walczyły mocniej niż w poprzednim meczu i to jest sposób na Chemika. Mieliśmy swoje szanse, ale w niektórych momentach zjadła nas presja. Nie mam pewności, czy udałoby się wygrać, ale wynik mógł być inny. Całe szczęście, że możemy wyjechać ze Szczecina i przygotować się do finału - ocenił Lorenzo Micelli, trener Atomu i nawiązał do tematu terminarza, który zdominował narrację wokół zakończonych meczów.
Atom wywalczył przepustki do finału dopiero w piątek po trzecim boju z Impelem Wrocław. Kilka dni później musiał podjąć rękawicę rzuconą przez Chemika. Mistrzynie Polski załatwiły sprawę awansu dużo wcześniej i mogły spokojnie trenować. Różnica w długości przygotowań to tydzień.
- Po 25 latach pracy trenera wiem, że jest różnica, gdy ma się 10 dni na przygotowanie zespołu zamiast trzech. Nie atakuję Chemika, ale chcę, żeby walka była fair. Chcę ponadto jak najlepiej dla klubu, w którym aktualnie pracuję, jak też dla żeńskiej siatkówki w Polsce. Musimy pokazywać kibicom dobrą siatkówkę, a nasz pierwszy mecz nie był dobrą reklamą - mówił Micelli i potraktował sprawę terminarza szeroko.
- Ten sport to moja miłość. Dobrze czuję się w Polsce i chcę, by żeńska siatkówka rozwijała się tak samo dobrze jak męska. Mam jednak wrażenie, że zapanował lekki marazm. To jeden z moich celów, by kobieca siatkówka dorównała tej w wydaniu panów. Dlatego proszę nie traktować moich słów jako atak, którym chcę zrobić komuś krzywdę. Chcę, by w przyszłości było to lepiej zorganizowane - dodał.
Atom nie może wygrać z Chemikiem od dziewięciu meczów na różnych frontach. Jeżeli zamierza zdobyć mistrzostwo Polski musi nie tylko przerwać pasmo porażek, ale na dodatek powtórzyć to dwukrotnie.
- Nikt w Polsce nie inwestuje tyle w żeńską siatkówkę ile Chemik. Ten klub musi zdobyć mistrzostwo. Ma sporą zaliczkę w rywalizacji z nami, ale przypominam sobie, że w Polsce były przypadki, że drużyny odwracały los finału ze stanu 0:2. Jestem dumny, że moja drużyna potrafi momentami przeciwstawić się takiemu rywalowi jak Chemik. Mamy szansę zwyciężać, ale nie oszacuję ile procent. To będzie zależeć od dyspozycji dnia.
Zobacz wideo: W czwartek rusza finał PlusLigi