Bez niespodzianki: Wkręt- Met Domex AZS Częstochowa - Politechnika Warszawa 3:0 (relacja)

Nie było niespodzianki w jednym z niedzielnych spotkań jedenastej kolejki Polskiej Ligi Siatkówki, w którym AZS Wkręt- Met Domex Częstochowa w trzech setach rozprawił się z outsiderem ligowych rozgrywek, J.W. Construction Politechniką Warszawa. Częstochowianie mimo zwycięstwa nie zachwycili, aczkolwiek w kontekście wtorkowego spotkania z rumuńskim Tomisem Constanta zachowanie niezbędnych sił i świeżości może okazać się na wagę złota.

Samo spotkanie nie było zbyt interesującym widowiskiem. Już od samego początku pojedynek toczył się pod wyraźne dyktando "Akademików", którzy konsekwentnie z "zimną krwią" wykorzystywali błędy niżej notowanych rywali. Warszawianom po nocach będzie się zapewne śnił Robert Szczerbaniuk, którego zagrywki siały ogromne spustoszenie w szeregach podopiecznych Jerzego Taczały, który w niedzielę zadebiutował w roli pierwszego trenera warszawskiej ekipy. W pierwszej partii warszawianie dotrzymywali kroku rywalom jedynie do stanu 9:7. Potem rozpoczął się koncert gry ?biało- zielonych?, w których szeregach prym wiedli powracający z reprezentacyjnych wojaży, Marcin Wika oraz Brook Billings, który przełamał się również w zagrywce i kilkoma serwami postraszył stołeczny zespół.

Popis miejscowych trwał do stanu 18:15. Wtedy podopieczni Jerzego Taczały zerwali się do walki, a sygnał do odrabiania strat dał kapitan, Radosław Rybak, który tradycyjnie nie zszedł poniżej pewnego poziomu i kilkoma ładnymi atakami zaznaczył swój pobyt na parkiecie. Cieniem siebie byli z kolei Anton Kulikovski oraz Przemysław Michalczyk, który po kilku popsutych atakach szybko opuścił boisko. W końcówce szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili, jednak podopieczni Radosława Panasa, w głównej mierze dzięki dobrej postawie Piotra Nowakowskiego, Roberta Szczerbaniuka oraz Krzysztofa Gierczyńskiego.

Częstochowianie poszli za ciosem i w kolejnych dwóch odsłonach przypieczętowali wygraną. Druga partia nie miała praktycznie żadnej historii. Po piekielnie mocnych zagrywkach Roberta Szczerbaniuka ?Akademicy? wyszli na prowadzenie 6:0, co biorąc pod uwagę słabą postawę przyjezdnych, rozstrzygnęło praktycznie losy tej odsłony. Częstochowianie nie spuścili, jednak z tonu i długimi momentami z parkietu wiało nudą. Warszawianie nie mieli praktycznie żadnych argumentów, aby przeciwstawić się wiceliderowi Polskiej Ligi Siatkówki. Podopieczni Jerzego Taczały popełniali wręcz szkolne błędy, co złożyło się na druzgocącą porażkę 25:17. W międzyczasie nowo kreowany szkoleniowiec warszawskiej drużyny, nie mając nic do stracenia posłał do boju młode wilki Jakuba Radomskiego, Rafała Buszka oraz Michała Chaberka, którzy, jednak niczym szczególnym się nie wyróżnili, nie wybijając się przez bezbarwną grę swojego zespołu. Najkorzystniejsze wrażenie wywarł Chaderek, który ze znakomitej strony prezentował się zwłaszcza w zagrywce, ustrzelając m.in. Krzysztofa Gierczyńskiego.

Warszawianie potrafili, jednak zachować twarz i w trzeciej partii potwierdzili, że drzemie w nich ogromny potencjał. Mimo porażki, stołeczny zespół pozostawił po sobie dobre wrażenie, będąc o krok od sprawienia niespodzianki i urwania seta gospodarzom. Obiektywnie trzeba, jednak przyznać, że za taki stan rzeczy odpowiadają głównie częstochowianie, którzy na własne życzenie zafundowali sobie emocjonującą końcówkę. Podopieczni Radosława Panasa zagrali bardzo bojaźliwie i w mgnieniu oka roztrwonili cztero (17:13), a potem trzypunktową przewagę (21:18). Przyjezdni wyraźnie zwietrzyli szansę na zwycięstwo i przez chwilę zapachniało nawet niespodzianką. Ostatnie słowo należało, jednak do częstochowian, którzy myślami są już zapewne przy wtorkowym pojedynku z rumuńskim Tomisem Constanta. Na blok kilkukrotnie nadział się Jakub Markiewicz, który chwilami był nie do zatrzymania ze środka, a w samej końcówce skuteczność stracił również Anton Kulikowski. Wszystko to sprawiło, że gospodarze triumfowali 25:23, a kropkę nad i postawił atakiem ze środka Piotr Nowakowski.

Reasumując, częstochowianie wykonali zadanie z nawiązką i dopisali do swego dorobku kolejne trzy oczka. Niemniej, jednak poziom warszawskiej drużyny nijak ma się w stosunku do mistrza Rumunii, Tomisu Constanta, wobec czego do tego rezultatu nie należy przywiązywać większej wagi. Niedzielne starcie było jedynie przygrywką i przetarciem, gdyż we wtorek częstochowian czeka zdecydowanie trudniejsza przeprawa. Światełko w tunelu zaświeciło natomiast dla Politechniki Warszawa. Gołym okiem widać, że praca nowego szkoleniowca przynosi pożądane efekty i warszawianie z pewnością w walce o ligowy byt tanio skóry nie sprzedadzą.

AZS Wkręt- Met Domex Częstochowa - J.W. Construction Politechnika Warszawa 3:0 (25:21, 25:17, 25:23)

AZS Częstochowa: Woicki, Gierczyński, Szczerbaniuk, Billings, Nowakowski, Wika, Gacek (l) oraz Gradowski, Wrona, Wierzbowski.

Politechnika Warszawa: Kowalczyk, Rybak, Michalczyk, Markiewicz, Kulikovski, Polozhevets, Wojtaszek (l) oraz Radomski, Malicki, Chaberek, Buszek, Szymczak.

Sędziowie: Jacyna (Wrocław) oraz Hojka (Wrocław)

Widzów: około 1000

Źródło artykułu: