Heike Beier wystarczył pierwszy rok, by na stałe zapisać się w pamięci kibiców ekipy z miasta włókniarzy. Miała bowiem olbrzymi wkład w wywalczenie przez swój zespół piątego miejsca na koniec zmagań w Orlen Lidze, a optymizmem i uśmiechem zarażała wszystkich w Atlas Arenie. W rozmowie z WP SportoweFakty doświadczona Niemka podsumowuje rok spędzony w Łodzi i podpowiada gdzie może zagrać po wakacjach.
WP SportoweFakty: Jak ocenia pani ostatni mecz sezonu w wykonaniu Budowlanych? Nie było to widowisko najwyższych lotów, oba zespoły ewidentnie się męczyły, ale to jednak pani drużyna pokonała 3:1 Polski Cukier Muszyniankę Enea Muszyna.
Heike Beier: Z boku faktycznie mogło to wyglądać różnie. Trzeba jednak pamiętać, że to był ostatni mecz bardzo trudnego sezonu. Wszyscy są już mocno zmęczeni, dlatego nasz zespół bardzo chciał w czwartek zakończyć rozgrywki. Od początku spotkania mocno siedziało to w naszych głowach i w jakiś sposób utrudniało na pewno naszą sytuację. Poza tym Muszynianka dobrze radziła sobie w tym meczu na zagrywce, a dodatkowo Adela Helić zdobywała punkty seryjnie i niełatwo było ją powstrzymać. Dlatego bardzo się cieszę, że to już koniec i, że udało nam się wygrać ten trudny mecz.
Pani musiało bardzo zależeć, bo końcówka spotkania ewidentnie należała do Heike Beier. Mecz zresztą zakończył się po pani punktowej zagrywce. Czy jest pani zadowolona ze swojej postawy tego dnia?
- Absolutnie nie. Na początku meczu nie byłam w pełni skoncentrowana, co wynikało pośrednio z mojego stanu zdrowia.
Co ma pani na myśli?
- Miałam pewne problemy z brzuchem. Ale ok, nikt o tym nie wiedział, to nie było istotne. Jeśli kto ma grać to powinien grać i myśleć tylko o tym. Inne sprawy schodzą na dalszy plan. Tym większa moja radość po meczu. Wracając do poprzedniego pytania, cieszę się, że w tych decydujących akcjach Vinci (Pavla Vncourova - przyp. red.) mi zaufała. Dogrywała mi piłki, które potrafiłam zamienić na ważne punkty i udało się. Myślałem w tych momentach tylko o tym, żeby je skończyć. Byłam w tunelu, w którym nie widziałam nic po lewo ani po prawo tylko piłkę przed sobą. I chciałam wygrać.
Czy jest pani zadowolona z piątego miejsca wywalczonego na koniec sezonu przez zespół Budowlanych?
- To dobre pytanie. Na początku sezonu myślałem, że możemy znaleźć się w pierwszej czwórce, dlatego nie byłam teraz w stanie odpowiedzieć od razu na pana pytanie. Musiałam się nad tym zastanowić. Podsumowując cały sezon i wszystkie problemy, związane chociażby z udziałem trzech zawodniczek zimą w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich. Były też kontuzje, w tym naszej głównej atakującej, więc piąte miejsce jest dobrym wynikiem. Ale dla mnie minimum był awans do półfinału.
Biorąc pod uwagę bezpośrednie wyniki trudno jednoznacznie ocenić, że czwarty na koniec sezonu Tauron MKS Dąbrowa Górnica był zespołem lepszym od was.
- Nie był. Gdyby sytuacja wyglądała tak, jak w poprzednim sezonie to zaraz po fazie zasadniczej gralibyśmy w ćwierćfinale właśnie z ekipą z Dąbrowy Górniczej, a w tym czasie rozgrywaliśmy z nimi mecz na koniec fazy zasadniczej i za chwilę spotkanie w Pucharze Polski i obie te potyczki wygraliśmy. Przy starym systemie play-off mielibyśmy duże szanse na półfinał i najlepszą czwórkę ligi.
Niemal w tym samym czasie, w którym Budowlani Łódź sięgnęli po piąte miejsce, mistrzem Polski został Chemik Police. Czy ktoś w kraju może zdetronizować ten zespół?
- W tym momencie trudno cokolwiek powiedzieć, bo nie wiadomo co przyniesie okres transferowy. Gratuluję policzankom mistrzostwa Polski. Mam jednak nadzieję, że ktoś nawiąże z Chemikiem rywalizację, zresztą pojedyncze mecze w tym sezonie pokazały, że da się ten zespół pokonać. Słyszałem, że Chemika może poprowadzić bodaj selekcjoner reprezentacji Rosji, a do zespołu dołączyć może Gonczarowa. To oczywiście na razie plotki, ale jeśli jest w nich ziarno prawdy to znaczy, że Chemik ma mnóstwo pieniędzy i jest w stanie zbudować wspaniałą drużynę.
Czy jest szansa na to, że zostanie pani w Łodzi? Ma pani już plany na najbliższą przyszłość?
- Opcja kontynuowania kariery w Budowlanych wchodzi w grę. Mój agent jest w kontakcie z prezesem. Na razie nic konkretnie nie wiem. Pojawiły się już jakieś oferty z Polski. Z zagranicy na razie nie, bo rynek transferowy otwiera się tak naprawdę dopiero za jakiś czas.
Wygląda na to, że zadomowiła się już pani w naszym kraju.
- Bardzo lubię Polskę, to chyba widać. Uwielbiam również Włochy, więc karierę kontynuować będę niemal na pewno w jednym z tych dwóch krajów.
Rozmawiał Marcin Olczyk