Kat i wirtuoz, który uciekł mafii. Taki był najsłynniejszy polski trener

Bez wątpienia Hubert Jerzy Wagner zaprowadził reprezentację Polski siatkarzy na szczyt. Tak jak na boisku, w jego życiu nie brakowało dramaturgii - podczas mistrzostw świata porwali go mafiosi!

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Hubert Wagner Newspix / Na zdjęciu: Hubert Wagner

Nazwisko Wagner znają wszyscy, nawet siatkarscy laicy. Hubert Wagner to ojciec dwóch największych sukcesów naszej reprezentacji - pierwszego złotego medalu mistrzostw świata oraz złotego medalu igrzysk olimpijskich. W jego życiu, również tym siatkarskim, nie brakowało wielkich emocji, ciężkiej pracy oraz trudnych wyborów.

Niezwykły zeszyt

Swoją przygodę z siatkówką Hubert Jerzy Wagner rozpoczął, gdy pojawił się na treningu w szkole podstawowej. Ta dyscyplina od razu skradła jego serce i szybko stała się jego życiem; nie brakowało głosów mówiących, że oddycha siatkówką.

Jako zawodnik występował w AZS-ie Poznań, AZS-ie AWF Warszawa oraz stołecznej Skrze, zdobywając cztery tytuły mistrza Polski, jedno wicemistrzostwo i jeden brązowy medal. Występował w reprezentacji naszego kraju, w biało-czerwonych barwach rozegrał 194 spotkania. Wywalczył brązowy medal mistrzostw Europy w 1967 roku. Na mistrzostwach świata w roku 1970 jako kapitan doprowadził zespół do piątego miejsca.

ZOBACZ WIDEO Stephane Antiga: Tokio? Tam można zagrać tylko bardzo dobrze (źródło TVP)

Już wtedy nie rozstawał się ze swoim zeszytem, który był swego rodzaju skarbnicą wiedzy, notował w nim bowiem swoje pomysły na zrewolucjonizowanie siatkówki. Był głodny sukcesów. I wiedział, że lepiej spełni się po drugiej stronie tej dyscypliny - w roli trenera.

Medialny szum wokół żółtodzioba

Ceniony i doświadczony trener Tadeusz Szlagor doprowadził reprezentację zaledwie do dziewiątego miejsca podczas mistrzostw Europy, rozgrywanych w Monachium w 1972 roku. Ten wynik był klapą, gdyż nasza kadra jechała tam po medal. Taki rezultat doprowadził do zmiany na stanowisku trenera.

Został nim 32-letni Hubert Wagner. Natychmiast wybuchła wielka burza medialna i rozpoczęła się dyskusja, w której głównym argumentem był brak doświadczenia trenerskiego. Przekonywano, że ten żółtodziób nie poradzi sobie ze stworzeniem drużyny z utalentowanych siatkarzy, drużyny, która zapracuje na miano najlepszej na świecie.

Jednak Wagner twierdził, że jako jedyny rozumie przyczyny blamażu w Monachium. Niewątpliwie jego atutem była znajomość kadry od podszewki. W końcu jeszcze nie tak dawno ramię w ramię grał na boisku ze swoimi nowymi podopiecznymi. - Szlagor był świetnym trenerem, ale chyba za miękkim jak na wymogi ówczesnej siatkówki. A Jurek był skurczybykiem, który po trupach dążył do celu. To była główna między nimi różnica. Ona chyba najbardziej nas przekonywała - opowiadał Tadeusz Sąsara, działacz PZPS, na łamach biografii słynnego trenera.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×