Polskich kibiców nie ma tak wielu w Tokio, jak choćby było w Berlinie, którego bliskość od naszego kraju była ogromnym atutem. Nie zmienia to faktu, że jest mnóstwo ludzi, którzy trzymają kciuki za powodzenie reprezentacji Polski podczas turnieju w Tokio.
Jest kilku zawodników, którzy dzielą się co jakiś czas tym, co się dzieje w Japonii. - Staram się teraz aż tak nie udzielać, ale skupić na celu, który nam przyświeca. Oczywiście po meczach, kiedy emocje jeszcze nie opadają, staram się coś przekazać, dorzucić jakieś zdjęcie. Jednak nie robię tego za często, żebym nie mógł sam sobie ani nikt inny mi zarzucić, że nie zrobiłem wszystkiego, by zdobyć awans - wyjaśnił Karol Kłos.
Od znakomitego pokazu siły i charakteru z Francuzami minęło już trochę czasu, czy siatkarze wciąż żyją tym, co się stało? - Jest dosyć ciężko zapomnieć o takim spotkaniu, jeszcze wiele akcji, chcąc czy nie, analizuje się w głowie. Człowiek jak przyłoży głowę do poduszki, to nie od razu zasypia po takim wydarzeniu. Oczywiście tak się zdarza, jeżeli jest się bardzo zmęczonym. Po meczu z Trójkolorowymi trudno było zasnąć, adrenalina nie schodziła. Myślę, że nawet teraz jeszcze nie zeszła i mam nadzieję, że nie zejdzie, a dzięki temu wejdziemy w kolejne spotkanie lepiej niż w ostatnio - powiedział środkowy.
ZOBACZ WIDEO Mika: uratowali nas Drzyzga i Konarski
{"id":"","title":""}
- Trudno na takim turnieju jest się zrelaksować i odpocząć, nawet jeśli jest taki jeden dzień wolny. Jedziemy na trening, jedni będą na hali, inni na siłowni. Cały czas pozostajemy w rytmie, nie wypadamy z niego. Będziemy dalej grać, więc kiedy turniej się zaczyna, to nasze życie hotelowe się zmienia. Wcale nie jest spokojnie, jesteśmy w trybie stand-by - podkreślił.
Kłos jest jednym z dwóch zawodników, którzy rozegrali praktycznie całych 10 setów, z tego względu trenował na siłowni, niektórzy zawodnicy również dostali trochę ulgi od trenera. O zmęczeniu jednak nie może być mowy. - Na szczęście mamy bardzo szeroką i bardzo dobrą ławkę, to zawsze była nasza siła. Teraz tak jest, było tak również na mistrzostwach świata. Wszyscy, którzy tu przyjechali, są potrzebni i mogą wejść w każdej chwili. Jeżeli będziemy wygrywać, to możemy grać tie-breaki do końca - zakończył siatkarz.
Dominika Pawlik z Tokio
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)