W ostatnim dniu rywalizacji w Sydney na przeciw siebie stanęły reprezentacje Belgii oraz Francji. Miano bezapelacyjnego faworyta przypadło Trójkolorowym, którzy teorie jakoby byli zdecydowanie lepszą drużyną, mieli potwierdzić w praktyce.
Faktycznie, od samego początku belgijsko-francuskiej rywalizacji, mistrzowie Europy nie ukrywali, że interesuje ich jak najszybsze zakończenie potyczki. W tym celu Laurent Tillie desygnował do gry najsilniejszą szóstkę. Na efekty długo nie trzeba było czekać bowiem już przy inauguracyjnym kontakcie atakującego - Antonina Rouziera z piłką, skończyło się to serią czterech punktów z rzędu dzięki jego zagrywce i wysokim prowadzeniem Francuzów chwilę po rozpoczęciu spotkania (6:2).
Natomiast po stronie belgijskiej, ich problemy w defensywie okazały się niczym, w porównaniu do tych z jakimi zmagali się w ofensywie. Czerwone Smoki kompletnie nie mogły odnaleźć na siatce, co przy bezbłędnych w ataku rywalach nie dało im szansy na wyrównaną walkę. Ostatecznie pierwsza partia zakończyła się wysoką wygraną Francuzów 25:13 i fatalną statystyką podopiecznych Dominique Baeyens. Przy 19 kończących atakach mistrzów Europy, Belgom na przestrzeni seta udało się to zaledwie 6 razy.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Czechy - Chorwacja: zobacz animacje bramek (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
W kolejnej odsłonie sytuacja się zmieniła. Choć Les Bleus nadal nie spuszczali z tonu, przeciwnicy o wiele lepiej zaczęli prezentować się w ataku, co spowodowało, że mecz przestał wyglądać na jednostronny. Spora zasługa w tym Stijna D'Hulsta, który zastąpił Matthiasa Valkiersa.
Podczas gdy zmiana na pozycji rozgrywającego znacznie uspokoiła grę Belgów, w tym czasie Francuzi zaczęli notować więcej upadków niż wzlotów. Pierwszy z nich miał miejsce przy 10 punkcie i wejściu w pole serwisowe Gerta van Walle. Belgijski atakujący dzięki nękaniu zagrywką Kevina Tillie wypracował 4-punktową różnicę na tablicy wyników, która z czasem zamieniła się na 6-punktową (14:10; 19:13). Francuzom udało się dogonić rywala w decydującej fazie seta (22:22), jednak nie zakończyli partii na własną korzyść. Mało ambitna gra Benjamina Toniuttiego w końcówce partii opierająca się jedynie na Rouzierze, przy świetnie dysponowanych belgijskich środkowych poskutkowała bezproblemowym czytaniem zamiarów rozgrywającego ZAKSY Kędzierzyn-Koźle (26:24).
W trzecim secie Francuzi ewidentnie stracili zapał do gry, a mimo wszystko zdołali wypracować kilkupunktowe prowadzenie i ze spokojem oczekiwać rozwoju boiskowych wydarzeń. Najwyższe prowadzenie osiągnęli na drugiej przerwie technicznej (16:10), lecz po chwili je stracili. Było to efektem dobrej gry duetu środkowych Pietera Veerhesa oraz Simona Van De Voorde. Na słowa pochwały zasługuje również Sebastiena Dumont, który dobrymi obronami dawał okazję do kontr swojej drużynie. Jednakże poprawna gra wyżej wspomnianych trzech zawodników Czerwonych Smoków okazała się niewystarczająca na Francuzów i po nerwowej końcówce po raz drugi w starciu zmuszeni byli przełknąć gorycz porażki.
Po kilkuminutowej przerwie - w czwartym secie zaczął się "cyrk", który zapoczątkował Laurent Tillie. Trener Les Bleus postawił na rezerwowych - Thibaulta Rossarda i Francka Lafitte, dodatkowo pozostawiając na boisku Trevor Clevenot, który wcześniej zmienił Nicolasa Marechala. Zmiany wprowadzone przez francuskiego szkoleniowca sprawiły, że Les Bleus pogubili się w ustawieniu co zostało wyłapane przez sędziów spotkania przy wyniku 8:10. Po ponad 5 minutach przerwy i próbach dojścia do odpowiedniego rozwiązania sytuacji, sprawiedliwi zdecydowali się na cofnięcie punktów Francuzom do momentu błędu ustawienia. Tym samym Trójkolorowym cofnięto aż 10 punktów i po chwili wynik na tablicy prezentował się 8:0 dla Czerwonych Smoków!
Mając taką stratę Francuzi rzucili się do odrabiania punktów, Początkowo przynosiło to efekty bowiem zniwelowali przewagę rywala do 4 oczek (8:12), jednak w dłuższej perspektywie okazało się dla nich nieosiągalne aby po takim zamieszaniu zakończyć korzystnie seta. Warto zwrócić uwagę, że końcówce czwartej odsłony popis swoich umiejętności dał Sam Deroo (25:18).
Tie breaka lepiej rozpoczęli Belgowie i nie pozwolili na wymknięcie się wyniku przez cały jego przebieg. Podopieczni Laurenta Tillie pogrążyli się błędami własnymi i ponieśli pierwszą w Lidze Światowej porażkę 2:3.
Belgia - Francja 3:2 (13:25, 26:24, 21:25, 25:18, 15:12)
Belgia: Van Walle (23), Rousseaux (5), Deroo (20), Verhees (7), Van De Voorde (12), Valkiers (1), Ribbens (libero) oraz D'hulst (4), Lecat, Klinkenberg (5), Dumont (libero), Van De Velde
Francja: Le Goff (11), Rouzier (15), Toniutti (2), Marechal (9), Tillie (20), Le Roux (4), Grebennikov (libero) oraz Lyneel, Pujol, Clevenot, Rossard (7), Lafitte (5)
Tabela grupy A1:
# | Drużyna | Mecze | Punkty | Bilans | Sety |
---|---|---|---|---|---|
1. | Francja | 3 | 7 | 2-1 | 8:3 |
2. | Belgia | 3 | 5 | 2-1 | 6:5 |
3. | Włochy | 2 | 3 | 1-1 | 3:3 |
4. | Australia | 3 | 0 | 0-2 | 0:6 |