Dla Kevina Tillie najistotniejsze jest samo zwycięstwo, a nie styl gry, jaki zaprezentowała jego drużyna. Francuzi bardzo chcą zagrać w turnieju finałowym Ligi Światowej w Krakowie, a mają już na koncie jedną porażkę.
- Nieważne jak, ważne, by wygrywać. Chcemy zagrać w final six, a to jedyny sposób, by tam się dostać. Mimo tego nie spodziewaliśmy się, że z Rosją zwyciężymy tak szybko. Nastawialiśmy się na wielką bitwę. Może rzeczywiście jest to jakiś rewanż za Berlin (finał kwalifikacji olimpijskich - przyp. red.), ale na razie tak tego nie postrzegamy - przyznał po spotkaniu przyjmujący reprezentacji Francji.
Najwięcej emocji w pierwszym piątkowym starciu dostarczyła druga partia. Trójkolorowi prowadzili w niej już 19:12, ale później stracili na moment koncentrację, przez co doszło do gry na przewagi. Zwycięsko wyszli z niej Les Bleus, którzy triumfowali 36:34. - Prowadziliśmy wysoko w tym secie, a rywale nas dogonili. Dobrze, że zapanowaliśmy nad końcówką tego seta, choć walka była naprawdę zacięta - przyznał Tillie.
Jego zdaniem wartość tego triumfu zdecydowanie wzrasta, jeśli weźmie się pod uwagę klasę rywala, a także okoliczności związane z daleką podróżą oraz zmianą strefy czasowej.
ZOBACZ WIDEO Przedolimpijski test. Stawką przepustki do Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Zdobyliśmy trzy punkty wygrywając w trzech setach. I to z Rosją - podkreślił przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle - To bardzo ważne, bo ledwo wróciliśmy z dalekiej podróży z Australii. Fizycznie i mentalnie są one naprawdę męczące. Na szczęście mamy znakomitą grupę zawodników, gdzie możemy się rotować i to pozwala nam przetrwać - powiedział reprezentant Francji.
W sobotę o godzinie 17:00 podopiecznych Laurenta Tillie czeka pojedynek z Argentyną. Na zakończenie zmagań w Łodzi (w niedzielę o 20:00) zmierzą się z reprezentacją Polski.