W drugim dniu turnieju Final Six Ligi Światowej mającym miejsce w Krakowie, Amerykanie mierzyli się z Włochami. Mając w pamięci przegrany mecz Azzurri z Brazylią, który odbył się dzień wcześniej oraz rywalizację USA z Europejczykami w fazie interkontynentalnej, pewne zwycięstwo Włochów nad Amerykanami 3:1 było niespodzianką.
Po tym jak podopieczni Johna Sperawa otworzyli starcie od serii błędów własnych, nie potrafili wejść w rytm meczu. Niemal wszystkie ich problemy miały swoje podłoże w braku regularności w przyjęciu, do którego amerykański szkoleniowiec desygnował Taylora Sandera, Aarona Russella oraz libero Erika Shoji.
- Dla nas mecz to ciągła starta 2-3 punktów. Pokazaliśmy się słabo, a Włosi zagrali dobrze. Razem z Włochami jesteśmy w grupie na igrzyskach olimpijskich w Rio. To tam chcemy ich pokonać. Teraz niczym nas nie zaskoczyli. Są świetnym zespołem, Osmany Juantorena i Iwan Zajcew są jednymi z najlepiej atakujących zawodników na świecie. My staramy się skupiać na sobie i dawać z siebie co najlepsze - mówił po meczu libero amerykańskiego zespołu.
Mecz z Włochami był pierwszym, jaki rozegrały Stany Zjednoczone w ramach finałów tegorocznej "Światówki". W drugim grupowym starciu zmierzą się z reprezentacją Brazylii. Spotkanie z siatkarzami Bernardo Rezende będzie dla nich ostatnią szansą na pozostanie w turnieju. Przegrana będzie równoznaczna z odpadnięciem z rozgrywek tuż przed strefą medalową.
Kibicuj Polakom podczas Final Six LŚ w Krakowie! Bilety są jeszcze dostępne
- W zeszłym roku też słabo zaczęliśmy, a udało nam się przejść dalej. Brazylijczycy są numerem 1 na świecie, głównym faworytem do złota na igrzyskach. Inaczej niż grą na 100 proc. nie da się ich pokonać - zakończył zawodnik USA.
Mecz z Canarinhos odbędzie się w piątek 15 lipca. Start rywalizacji o 20:30.
ZOBACZ WIDEO Aaron Russell: Z Włochami to była ciężka bitwa (źródło TVP)
{"id":"","title":""}