Marko Ivović: Przyjechaliśmy tu, by wygrywać ze wszystkimi

WP SportoweFakty / Olga Król
WP SportoweFakty / Olga Król

Pierwszy sygnał, który puścili w świat, był bardzo wyraźny. Reprezentacja Serbii rozpoczęła udział w turnieju finałowym Ligi Światowej w Krakowie od zwycięstwa z Polską 3:1 i od razu zapewniła sobie awans do półfinału tego prestiżowego cyklu.

W tym artykule dowiesz się o:

Jednym z głównych bohaterów czwartkowego meczu Polski z Serbią w Tauron Arenie był Marko Ivović. Przyjmujący ekipy z Bałkanów zdobył 18 punktów i był bardzo pewnym graczem zarówno w ataku, jak i w przyjęciu.

- Przez całą Ligę Światową spisujemy się dobrze i bardzo chcieliśmy to potwierdzić w tym meczu. W trzecim secie, po 10-minutowej przerwie, straciliśmy trochę tę koncentrację, ale ten problem nie dotyczy tylko nas. Widzieliśmy w innych meczach, że ona wybija z rytmu - zaznaczył po spotkaniu przyjmujący reprezentacji Serbii.

Finaliści ubiegłorocznej edycji Ligi Światowej przyjechali pod Wawel bez swojego podstawowego atakującego, Aleksandara Atanasijevicia. Jest to dla nich pewien problem, ale to także okazja do sprawdzenia się dla młodego Drazena Luburicia.

- Brak Aleksa to oczywiście spory problem, ale Luburić grał dość dużo w fazie interkontynentalnej i spisywał się całkiem nieźle. Mamy 14 świetnych graczy i to jest nasza siła. Ale bardzo byśmy chcieli, by Aleks był z nami, bo on też nakręca atmosferę w naszym zespole. Mamy nadzieję, że przyjedzie na finał, by nas wesprzeć, choćby gdzieś z boku - powiedział Ivović.

ZOBACZ WIDEO Aaron Russell: Z Włochami to była ciężka bitwa (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W trakcie spotkania nie brakowało małych spięć pod siatką. W trzecim secie doszło do takowego między Fabianem Drzyzgą i Marko Ivoviciem. Jednak miało to wymiar bardziej teatralny. Obaj siatkarze dobrze się znają i lubią.

- To jest po prostu Fabian. Znamy się przecież bardzo dobrze. Po prostu chciał sobie porozmawiać, to nie było nic wielkiego. Lubi zamienić kilka słów z przeciwnikami czy sędziami. Taki jest jego charakter - dodał z uśmiechem Serb.

Zespół Nikoli Grbicia czeka w piątek starcie z mistrzami Europy, Francuzami. Ma to być rewanż za finał Ligi Światowej sprzed roku, kiedy to Trójkolorowi wygrali 3:0. Serbowie są bardzo pewni swego.

- Oni rok temu wygrali wszystko, co mieli do wygrania, więc każdy chce tu pokonać Francuzów. Wierzę, że nas na to stać. W grupach wygraliśmy sześć meczów z rzędu, także z tymi drużynami z górnej półki. Przyjechaliśmy do Krakowa, by wygrywać ze wszystkimi. My nie zastanawiamy się aż tak bardzo, kto jest po drugiej stronie siatki. Dla nas najważniejsze jest, byśmy zaprezentowali się tak, by nie mieć sobie nic do zarzucenia - przypomniał przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów.

Dla Serbów Liga Światowa to najważniejsza impreza sezonu reprezentacyjnego wobec braku awansu na Igrzyska Olimpijskie do Rio de Janeiro. Ta zadra tkwi jeszcze w ich sercach.

- W koszykówce drużyny mają po kilka szans na to, by zakwalifikować się na igrzyska. My mieliśmy tylko jedną taką okazję. To niesprawiedliwe. Ale tego już nie zmienimy. Znaleźliśmy się w gronie sześciu najlepszych drużyn świata i chcemy udowodnić, że umiemy z nimi wygrywać. Final Six to nasz jedyny turniej w tym sezonie reprezentacyjnym, więc wszelkie siły mobilizujemy właśnie na niego - zakończył Marko Ivović.

Źródło artykułu: