Wszystko przez to, że ekipa Johna Sperawa przegrała swój pierwszy mecz w grupie K. W czwartek zostali pokonani przez Włochów 1:3.
- Zdecydowanie to był mecz do wygrania. Byliśmy blisko w pierwszym i drugim secie. Przytrafiały nam się błędy, które nie powinny. Nie byliśmy wystarczająco skupieni na tym, co robimy. Myślę, że przez to źle weszliśmy w mecz i tak to się wszystko potoczyło - skomentował Aaron Russell.
Amerykanie przed turniejem stawiani byli w roli faworytów do końcowego triumfu w Lidze Światowej. Wobec kiepskiej postawy Włochów w środowej potyczce z Brazylią, wygraną Italii nad USA można rozpatrywać w kategoriach niespodzianki.
- Ta porażka jest przybijająca. Rzeczywiście pewnie gdzieś tam w przewidywaniach byliśmy stawiani w roli faworytów, ale nie można zapominać, że Włosi to też bardzo dobra drużyna. Do Final Six nie wchodzi byle kto - zaznaczył przyjmujący reprezentacji USA.
ZOBACZ WIDEO Antiga: to ja robię selekcję, nie dziennikarze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Nie krył on też słów uznania pod adresem dwóch gwiazd włoskiej drużyny - Iwana Zajcewa i Osmanego Juantoreny. - To naprawdę gracze światowego formatu. Z Zajcewem będę w nowym sezonie klubowym grać w Perugii. Juantorena z kolei dysponuje niesamowitą siłą i techniką. To robi wrażenie - dodał Russell.
Drużyna spod Gwieździstego Sztandaru jest teraz pod ścianą. W piątek o 20:30 zmierzy się z Brazylią w meczu o wszystko. By awansować do półfinału potrzebują zwycięstwa w trzech lub czterech setach. Każdy inny rezultat spowoduje odpadnięcie zespołu z turnieju.
- Nie postrzegamy tak tego meczu. Musimy skoncentrować się na nowo i zagrać to, co potrafimy najlepiej. Nie ma co budować niepotrzebnej presji wokół tego spotkania, bo to do niczego nie doprowadzi. Nie pozostaje nic innego, jak wrócić do gry przez zwycięstwo z Brazylią. Wiemy, że nie musi nam ono dać awansu, ale my ze swojej strony musimy zrobić wszystko, by spróbować zagrać w półfinale - powiedział Amerykanin.