Po serii wyczerpujących rozgrywek reprezentacja Francji w poniedziałek miała ostatnią okazję na ładowanie akumulatorów przed wylotem do Rio. Les Bleus spędzili dzień w Pornichet nad wybrzeżem Oceanu Atlantyckiego, a wieczorem wsiądą do samolotu, który zabierze ich do Brazylii.
Jeszcze niedawno wydawało się, że igrzyska olimpijskie będą dla nich nadal tylko marzeniem, ale po rozegraniu dwóch turniejów kwalifikacyjnych, sny stały się rzeczywistością i po raz pierwszy od 12 lat Trójkolorowi powalczą o olimpijski triumf. - Naprawdę mieliśmy ciężką przeprawę, musieliśmy rozegrać z tysiąc różnych meczów i kwalifikacji - wspominał ze śmiechem Antonin Rouzier. - Dokonaliśmy niesamowitego wyczynu. Kiedy tylko udało nam się zakwalifikować do turnieju w Rio, wszyscy płakaliśmy ze szczęścia - przyznał atakujący reprezentacji Francji.
Siatkarze nie dość, że nie kryją radości z faktu uczestniczenia w najważniejszej imprezie czterolecia, to już odliczają godziny do momentu, kiedy pojawią się na miejscu. - Nie możemy się doczekać, kiedy postawimy stopę w wiosce olimpijskiej, kiedy wchłoniemy i poznamy całą tę atmosferę - powiedział Rouzier. - Jeszcze sobie z tego nie zdajemy sprawy, bo jesteśmy skupieni na treningach, ale kiedy uczynimy pierwszy krok w Rio, to wszystko stanie się bardzo namacalne - dodał jego reprezentacyjny kolega, Earvin Ngapeth.
Wprawdzie Trójkolorowi jeszcze nie pojawili się w Rio, ale już otrzymali swoją olimpijską wyprawkę. Francuscy gracze z tej okazji otrzymali zupełnie nowe stroje. - Byliśmy trochę jak dzieci na koloniach. Kiedy dostaliśmy nasze torby, rzuciliśmy się na nie, żeby zobaczyć, co jest w środku - relacjonował Antonin Rouzier. - A co było w środku? W środku było wszystko, od szortów po kapelusz słomkowy - śmiał się Benjamin Toniutti.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Łomacz: U nas każdy może zastąpić każdego na boisku i będzie dobrze
Niebieskie polo we wzorek z kogutem i pięcioma kółkami, które otrzymali siatkarze i członkowie sztabu, pozwoliło wszystkim zdać sobie sprawę z pewnych kwestii, zwłaszcza szkoleniowcowi tej szalonej ekipy. - Długo nie mogliśmy uwierzyć, że naprawdę się zakwalifikowaliśmy na igrzyska. Myśleliśmy, że wymyślą nowe zasady i nowy turniej kwalifikacyjny. Ale prawdą jest, że po otrzymaniu kompletu strojów olimpijskich, uwierzyliśmy, że faktycznie jedziemy do Rio - przyznał Laurent Tillie.
Francuzi nie odmówią sobie przyjemności uczestniczenia w ceremonii otwarcia igrzysk, która będzie miała miejsce piątego sierpnia. - Na myśl o tym dostaję dreszczy, to jest marzenie życia, całej mojej sportowej kariery - nie krył Antonin Rouzier. - Ta świadomość, że pokażą w telewizji, jak maszerujemy i będę mógł pozdrowić moich rodziców, to jest kompletne szaleństwo - powiedział atakujący Les Bleus.
Trener Trójkolorowych nie chce jednak, by w całym tym olimpijskim rozgardiaszu, jego podopieczni zapomnieli, po co przyjechali do Rio. - Tak trochę w formie żartu powiedziałem im, że przecież nie jadą tam oglądać gwiazd NBA, to inni będą na nich patrzeć, bo to oni będą gwiazdami. Wczujcie się w role graczy, którzy kroczą aż do końca, do wywalczenia medalu, uczuliłem ich. Ale prawda jest taka, że jeszcze tam nie doszliśmy - zakończył swoją wypowiedź trener.