Rio 2016. Kolejny falstart, tym razem reprezentantów USA

Amerykańskie starcie USA z Kanadą zakończyło zmagania pierwszego dnia rywalizacji w grupie A męskiej odsłony piłki siatkowej. W Maracanazinho niespodziewanie lepsi w trzech partiach okazali się Kanadyjczycy.

W tym artykule dowiesz się o:

Starcie Amerykanów z Kanadyjczykami było ostatnim pierwszego dnia rywalizacji w grupie A, nazywanej "grupą śmierci". We wcześniejszych potyczkach Włosi ograli Francuzów 3:0, a Brazylijczycy pokonali Meksyk, ale niespodziewanie dopiero w czterech setach.

Minimalnym faworytem trzeciego meczu grupy zdawali się być reprezentanci USA, jednak Amerykanie tak jak ich faworyzowani poprzednicy nie stanęli na wysokości zadania. Od samego początku spotkania tracili do rywala, któremu warunki gry udało się dyktować za sprawą duetu przyjmujących - Nicholasa Hoaga oraz Johna Gordona Perrina. Natomiast po stronie USA na pierwszym plan wysuwały się ich mankamenty, a największym z nich było lewe skrzydło, które zawodziło na długo przed startem turnieju w Rio de Janeiro i ewidentnie nadal pozostawało ich najsłabszym ogniwem.

Z czasem Amerykanom udało się złapać odpowiedni rytm gry i zniwelować błędy własne, z kolei dla Kanadyjczyków pomyłki stały się ich domeną. Pozwoliło to podopiecznym Johna Sperawa najpierw na wyrównanie stanu seta (12:12), a później wyjściu na prowadzenie (17:16). Punktem kulminacyjnym partii okazało się nieudane zagranie Micah Christensona do Davida Lee tuż po wejściu seta w decydującą fazę, po którym ekipa "Liścia Klonowego" wróciła do prowadzenia wyniku. Seta zakończył atak nowego zawodnika Asseco Resovii Rzeszów - Gavina Schmitta.

Kolejna partia to całkowicie inna historia. Reprezentanci USA gromko przywitani przez swoich sympatyków zebranych na hali po zmianie stron boiska zaczęli prezentować kompletnie odmienną jakość gry. Lepiej zaczęła wyglądać ich współpraca ofensywy z defensywą, co niestety dla nich nie trwało długo.

ZOBACZ WIDEO Polacy faworytami nie są, ale nie można ich lekceważyć (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Po 10 punkcie na skrzydłach został przytrzymany ten, który w pierwszej partii jako jeden z nielicznych nie zawodził - Matthew Anderson (11:13). Od tamtego momentu, mimo krótkiej walki punkt za punkt, siatkarze z USA kompletnie stracili pomysł na grę, a Kanadyjczycy solidnie prezentowali się w każdym elemencie sztuki siatkarskiej (16:21). Końcówka partii należała do kanadyjskiego duetu przyjmujących. John Gordon Perrin brylował na siatce, potwierdzając tezę, że znalazł sposób na powstrzymanie Andersona, a za sprawą asa Nicholasa Hoaga wymiana zakończyła się wynikiem 17:25.

Trzecia część starcia okazała się zarazem ostatnią. Choć rywalizacja toczyła się punkt za punkt, USA nie potrafiło znaleźć argumentu na przełamanie świetnie dysponowanych przeciwników.

Zawodnicy solidarnie wykonywali przydzielone im zadania, a końcówka była grą psychologiczną ze strony szkoleniowców obu ekip. Zarówno John Speraw, jak i Glenn Hoag w idealnych momentach potrafili przerwać grę przerwą techniczną, czym wytrącali zawodników z uderzenia. Mimo wygrania długiej efektownej wymiany przez Amerykanów i podniesieniu się w końcówce, nie zdołali oni odwrócić losów meczu, który od samego początku układał się nie po ich myśli. Mecz zakończył gwiazdor Kanady - Gavin Schmitt (23:25).

Do kolejnych grupowych rozstrzygnięć dojdzie już we wtorek 9 sierpnia. Wówczas naprzeciw siebie stanie Francja z Meksykiem, Włochy z USA oraz Brazylia z Kanadą.

USA - Kanada 0:3 (23:25, 17:25, 23:25)

USA: Russell, Sander, Anderson, Holt, Christenson, Lee, Shoji E. (libero) oraz Priddy

Kanada: Schmitt, Perrin, Sanders, Hoag, Vigrass, Duff, Bann (libero) oraz Verhoeff

Tabela grupy A:

LpDrużynaMeczePunktyZ-PSety
1. Włochy 1 3 1-0 3:0
2. Kanada 1 3 1-0 3:0
3. Brazylia 1 3 1-0 3:1
4. Meksyk 1 0 0-1 1:3
5. USA 1 0 0-1 0:3
6. Francja 1 0 0-1 0:3
Źródło artykułu: