Reprezentacja Polski juniorów w piątkowe popołudnie odniosła szóste zwycięstwo na turnieju mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni pokonali Rosję 3:1, pieczętując tym samym awans do wielkiego finału. Jakub Ziobrowski nie ukrywa, że taki cel przyświecał drużynie jeszcze przed wylotem do Bułgarii.
- Przyznam, że przyjechaliśmy do Płowdiw z zamiarem zdobycia złotych medali. Jesteśmy krok od zrealizowania naszego celu. Mecz z Rosją był trudny. Wprawdzie prowadziliśmy 2:0, ale w trzecim secie, za bardzo się chyba rozluźniliśmy. Do tego Anton Semyszew bardzo dobrze, regularnie zagrywał. Gra zaczęła nam sprawiać wiele problemów, ale najważniejsze, że pokazaliśmy charakter. W końcówce czwartej partii Semyszew znów serwował, ale szybko wyszliśmy z tego ustawienia i dociągnęliśmy prowadzenie do końca - przyznał po meczu półfinałowym atakujący naszego zespołu.
O ile awans Polaków do decydującej batalii nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem, to obecność w najlepszej dwójce reprezentantów Ukrainy można uznać za niespodziankę. Tym bardziej, biorąc pod uwagę przebieg piątkowej konfrontacji tego zespołu z Włochami. W tie-breaku Azzuri prowadzili bowiem już 13:9, jednak pozwolili rywalom przejąć inicjatywę i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tym samym w walce o złoty medal dojdzie do rewanżu za spotkanie grupowe, wygrane przez Biało-Czerwonych 3:0.
- Ich awans do finału to na pewno niespodzianka. Trzeba jednak przyznać, że oprócz meczu z nami wygrali wszystkie pozostałe. Na pewno musimy podejść do tego starcia nie mniej skoncentrowani niż do rywalizacji z Rosją. Jest tam jeden leworęczny zawodnik, Olej Płotnicki, na którego trzeba będzie uważać. Wierzymy jednak we własne umiejętności i w to, że wygramy - podsumował 19-letni siatkarz.
ZOBACZ WIDEO: "Pełnosprawni – nasze Rio": pływackie mistrzynie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}