Nalbert: Zagumny to legenda polskiej siatkówki

WP SportoweFakty / Joanna Błasiak / Nalbert podczas Meczu Gwiazd
WP SportoweFakty / Joanna Błasiak / Nalbert podczas Meczu Gwiazd

Nalbert, złoty medalista igrzysk olimpijskich w Atenach, przyjechał do Polski, by wystąpić w Meczu Gwiazd, a także uhonorować zakończenie reprezentacyjnej kariery Pawła Zagumnego. - Kocham takie wydarzenia. Szkoda, że już forma nie dopisuje - mówi.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

WP SportoweFakty: Długo trzeba było pana namawiać na przyjazd do Polski na Mecz Gwiazd?[/b]

Nalbert Tavares Bitencourt: Nie, bardzo szybko podjąłem decyzję, mimo że ostatni kontakt z piłką miałem ponad dwa lata temu! Poważnie. Od tamtego czasu nie miałem możliwość gry na parkiecie. Niesamowite wydarzenie. Wróciły wszystkie wspaniałe wspomnienia. Cieszę się, że mogłem zawitać do Polski.

Mecz Gwiazd był także ukoronowaniem bogatej kariery reprezentacyjnej Pawła Zagumnego. On już w kadrze Biało-Czerwonych nie zagra.

- To wielki siatkarz. Legenda polskiej siatkówki. Zasługuje na ogromny szacunek i to bez dwóch zdań. Kiedy myślę o waszej drużynie, to od razu przychodzi mi na myśl jego osoba. Przez wiele lat był główną postacią zespołu. W 2014 roku sięgnął po mistrzostwo świata. Nie każdy siatkarz może cieszyć się z takiego triumfu. To wielki zawodnik, ale także znakomita osobowość.

Jak się pan odnajduje w takich wydarzeniach? Lubi pan takie mecze, w których zabawa jest na pierwszym miejscu?

- Oczywiście. Pamiętajmy, że sport ma dostarczać emocji kibicom, którzy przychodzą na halę i wypełniają trybuny. My tu jesteśmy dla nich. Mamy ich bawić swoją grą. W Gdyni wyszło to znakomicie. Wielu moich kolegów pokazało, że nadal potrafi grać na wysokim poziomie. Muszę przyznać, że niektórzy mnie naprawdę mocno zaskoczyli. Chyba nadal trenują na poważnie.

Dawno na siatkarskim boisku nie było tylu gwiazd.

- To prawda. Miło było znów zobaczyć te twarze zawodników, z którymi przez lata rywalizowałem. Mam tu na myśli Grbicia, Gianiego, Świderskiego czy Kadziewicza. Kiedyś wojowaliśmy na noże, a teraz bawimy się w siatkówkę.

ZOBACZ WIDEO PKO Festiwal Biegowy: ostatni dzień rywalizacji (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Mimo 42 lat nadal ma pan w sobie dużo energii. Pokazał pan kilka takich zagrań, o których kibice będą długo pamiętali.

- Miło, że tak mówisz, ale niestety wypadłem już z rytmu. Ponad dwuletnia przerwa spowodowała, że na boisku nie czułem się tak pewnie, jak kiedyś. To już nie to samo. Pozytywem jest fakt, że dobrze zniosłem mecz pod względem fizycznym. Staram się dbać o kondycję. Regularnie chodzę na siłownię.

Trudno utrzymać dyscyplinę po zakończeniu kariery?

- Bardzo trudno. Kiedy byłem w treningu to myślałem o wszystkim. Nie jadłem słodyczy, nie piłem napojów gazowanych. Każdy szczegół był ważny. Teraz jest już nieco inaczej. Mam 42 lata i nie jest już tak łatwo dbać o formę. Przemiana materii jest zdecydowanie inna. Kiedy pójdę na siłownię, to muszę dłużej odpoczywać i regenerować, by wrócić do siebie.

Czym się pan zajmuje na co dzień?

- Jestem komentatorem siatkówki w jednej ze stacji telewizyjnych. Mamy dostęp niemal do wszystkich wydarzeń siatkarskich na całym świecie. Jest sporo pracy, ale odnalazłem się w tej roli. Dużo podróżuję, mam okazję zobaczyć wiele interesujących miejsc. W 2014 roku byłem chociażby w Polsce podczas mistrzostw świata. Znakomita impreza. Zasłużenie sięgnęliście wówczas po złoty medal.

W niedzielę impreza przenosi się do Katowic. Z tym miejsce ma pan wiele dobrych wspomnień.

- Zdecydowanie. W 2001 roku wygraliśmy Ligę Światową. To był wielki triumf naszej drużyny. Mimo że minęło już tyle czasu od tamtego wydarzenia, pamiętam je do dzisiaj. Graliśmy w finale z Włochami. Polscy kibice nas wspierali. Coś niesamowitego.

Rozmawiał w Gdyni
Karol Wasiek

Komentarze (0)