Jedenasta rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia - siatkarza o "stratosferycznym" zasięgu

PAP / Bartek Zborowski
PAP / Bartek Zborowski

16 września 2005 roku na zawsze wpisał się czarnymi zgłoskami w historię polskiego sportu. Właśnie tego dnia w wypadku samochodowym zginął Arkadiusz Gołaś - reprezentant kraju i jeden z najlepszych środkowych na świecie. Miał zaledwie 24 lata.

W tym artykule dowiesz się o:

Jedenaście lat temu wydarzyła się jedna z największych tragedii w polskim sporcie. 24-letni Arkadiusz Gołaś świat miał u stóp. Obdarzony niezwykłym talentem siatkarz ruszył w drogę na prezentację swojego nowego zespołu - Lube Banca Macerata, wówczas czołowej europejskiej drużyny. Na transfer do włoskiego potentata zapracował dobrą grą w innym klubie Serie A - Sempre Volley Padwa. Tam potwierdził swoje wysokie umiejętności.

Kilka tygodni wcześniej, 21 lipca, w częstochowskim kościele pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego wziął ślub z wieloletnią partnerką - Agnieszką. Uroczystość ta odbyła się nietypowo, bo w czwartek. Powodem takiego terminu były spotkania i zgrupowania reprezentacji Polski, której Gołaś był czołowym graczem. Los bywa okrutny, wspaniale zapowiadającą się karierę przerwał wypadek samochodowy na autostradzie w Austrii.

- Nigdy nie zapomnę tej nocy, tego poranka. Wieczorem Arek z żoną Agnieszką byli u mnie w domu. Wyjeżdżali do Włoch, chcieli się pożegnać. Mieli nowy, bezpieczny samochód, nie było powodów, aby się martwić. Mimo wszystko prosiłem, aby uważali i z każdej granicy wysyłali mi SMS-a. Arek mówił, że bez sensu, bo będzie mnie budził w nocy sygnał przychodzących wiadomości. Uparłem się - mówił w wywiadzie udzielonym WP SportoweFakty Ryszard Bosek, który sportowo opiekował się Gołasiem.

Wszystko zaczęło się w Ostrołęce

Arkadiusz Gołaś urodził się 10 maja 1981 roku w Przasnyszu, ale wychował się w Ostrołęce. Właśnie w tym 50-tysięcznym mieście, położonym nad rzeką Narwią, 10-letni Arek rozpoczął treningi. Pierwszym klubem był UKS Olimp Ostrołęka. Od najmłodszych lat Gołaś udowadniał, że drzemie w nim spory potencjał. Po kilku latach przeniósł się do MOS-u Warszawa - kuźni siatkarskich talentów. Z tym zespołem sięgnął po srebrny medal mistrzostw Polski kadetów i juniorów. Reprezentował również Polskę na mistrzostwach świata kadetów w Rijadzie, gdzie Biało-Czerwoni wywalczyli brązowe krążki.

To dopiero początek listy sukcesów Gołasia. W 2000 roku z MOS-em zdobył mistrzostwo Polski juniorów. O jego pozyskanie zabiegało kilka klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej, ale 19-letni środkowy trafił do AZS-u Częstochowa, który wówczas był czołowym zespołem PLS. Przenosiny pod Jasną Górą okazały się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.

Kariera Gołasia nabrała rozpędu. Stał się on czołowym graczem częstochowskiego zespołu, z którym święcił kolejne triumfy. Fani AZS-u z rozrzewnieniem wspominają czasy, kiedy biało-zieloni walczyli o mistrzowską koronę z Mostostalem Kędzierzyn-Koźle. Gołaś szybko trafił do reprezentacji Polski seniorów. Zdzisław Ambroziak mówił o nim, że jest siatkarzem o "stratosferycznym" zasięgu. Jego olbrzymim atutem była skoczność i zasięg. Taki talent w siatkówce zdarza się niezwykle rzadko.
[nextpage]
Częstochowa drugim domem

Do Częstochowy Gołaś trafił jako 19-latek. W zespole AZS-u było wielu bardziej utytułowanych siatkarzy, reprezentantów Polski. Młody środkowy miał się na kim wzorować. Zawiązał też kilka przyjaźni. Jedną z najbliższych osób w Świętym Mieście był dla Gołasia Krzysztof Ignaczak. Razem spędzali dużo wolnego czasu. Przyjaźń była tak bliska, że "Igła" był świadkiem na ślubie Gołasia.

Częstochowa była jego drugim domem, czuł się tutaj jak ryba w wodzie. Wszak w AZS-ie spędził cztery lata. Do zespołu Akademików trafił jako nieopierzony młokos, a drużynę opuszczał jako czołowy siatkarz reprezentacji Polski na igrzyskach olimpijskich w Atenach. Kibice byli z nim zżyci, on odwzajemniał te relacje, choć zawsze o swoich poczynaniach na parkiecie wypowiadał się z wrodzoną skromnością. Dla fanów był jednak bohaterem.

Z AZS-u trafił do Włoch. Sam mówił, że transfer do Serie A to dla niego spełnienie marzeń. Rok gry w zespole z Padwy wywindowały go niemal na sam szczyt. Został wybrany do grona najlepszych zagranicznych gwiazd ligi włoskiej. Wielka kariera stała otworem.

Lube Banca Macerata jak FC Barcelona

Reprezentantem Polski zainteresowała się Lube Banca Macerata. - Arek był szczęśliwy. Lube Banca Macerata to w tamtym okresie czołowy klub w Europie. Przekładając to na język piłkarski, Arek miał grać w Barcelonie. Przypomnę: w wieku zaledwie 24 lat. Niesamowite. Wiedziałem, że to nie koniec jego ambicji. Miał szansę, aby w perspektywie dwóch, trzech sezonów stać się najlepszym środkowym świata - wspominał Bosek. Dodajmy, że w wieku 24 lat Gołaś miał na swoim koncie już 141 występów w seniorskiej reprezentacji Polski.

ZOBACZ WIDEO: Woźniak: za wcześnie odcięło mi prąd (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W nowym zespole jednak nigdy nie zagrał. Podczas podróży na przedsezonową prezentację doszło do tragicznego wypadku. W miejscowości Griffen, położonej nieopodal Klagenfurtu, samochód prowadzony przez Agnieszkę Gołaś nagle zjechał w prawo i uderzył w podstawę bariery dźwiękoszczelnej. 24-letni siatkarz nie przeżył wypadku. Środowisko siatkarskie okryło się żałobą. Przez kilka dni był to jeden z najważniejszych tematów w Polsce, wszak życie stracił jeden z najlepszych zawodników w kraju.

Pogrzeb Gołasia odbył się 22 września w Ostrołęce. Wcześniej odbyła się msza w częstochowskiej archikatedrze, która do ostatniego miejsca wypełniła się nie tylko kibicami, którzy podziwiali grę Gołasia w Hali Polonia, ale i osobami, których sport zupełnie nie interesował. Chcieli jednak oddać cześć wielkiemu zawodnikowi. - Śp. Arkadiusz Gołaś z kadry narodowej dostał powołanie do kadry niebiańskiej... - powiedział ksiądz Edward Pień podczas nabożeństwa żałobnego w kościele pw. św. Franciszka z Asyżu w Ostrołęce.

Pamięć to twarda skała

Pamięć o Arkadiuszu Gołasiu jest żywa do dziś. Kibice pamiętają o nim nie tylko w dniu kolejnej rocznicy. Fani częstochowskiego AZS-u wywieszają na spotkaniach tego zespołu flagę zadedykowaną właśnie tragicznie zmarłemu reprezentantowi Polski. "Umarłych wieczność trwa dokąd pamięcią im się płaci" - głosi napis na biało-zielonej fladze.

Fani siatkówki do dziś mają w pamięci mistrzostwa świata z 2006 roku, na których Polacy zdobyli srebrny medal. Wszyscy Biało-Czerwoni na podium wyszli w koszulkach z numerem 16, z którym grał Gołaś, a sukces zadedykowali właśnie jemu. Zdjęcie naszych rodaków odbierających srebrne medale obiegło cały świat. Z tym numerem w barwach zespołu z Maceraty grali również Sebastian Świderski i Bartosz Kurek, którzy w ten sposób upamiętnili reprezentanta Polski. Jego imieniem nazwana została hala sportowa w Ostrołęce.
 
Od 2006 roku najlepsze zespoły PlusLigi spotykają się, by upamiętnić Arkadiusza Gołasia turniejem memoriałowym. W tym roku w Murowanej Goślinie (17-18 września) o wygraną walczyć będą AZS Częstochowa, Lotos Trefl Gdańsk, Łuczniczka Bydgoszcz oraz japoński JT Thunders z Bartoszem Kurkiem w składzie.

Komentarze (2)
siwyjon
16.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mimo młodego wieku był najlepszym środkowym jakiego pamiętam.... 
avatar
Imisirah
16.09.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Smutne to ale pokazujące jak małą istotą jest człowiek. Znany czy nieznany może z dna na dzień pożegnać się z tym światem. To była wielka strata dla polskiej siatkówki ale czym ona jest względe Czytaj całość